Lipcowy wskaźnik był na najniższym poziomie od maja 2020. Wynik poniżej 50 pkt. oznacza, że ten sektor gospodarki znajduje się w recesyjnych obszarach. PMI jest o tyle ważny, że comiesięczne odczyty stanowią niejako wskaźnik wyprzedzający do tego, co zaraz będzie widoczne w twardych danych GUS dot. np. produkcji przemysłowej. Problemy polskiej branży widać zresztą jak na dłoni już teraz.
Wskaźnik PMI dla przemysłu w Polsce w lipcu w 2022 r.
"W lipcu warunki gospodarcze w polskim sektorze wytwórczym znacznie się pogorszyły. Wysoka inflacja oraz popyt osłabiony przez niepewny klimat gospodarczy wywołały gwałtowny spadek produkcji i nowych zamówień. Firmy ograniczyły też liczbę pracowników drugi miesiąc z rzędu, a optymizm biznesowy polskich producentów był najmniejszy od kwietnia 2020" - napisano w komentarzu do badania.
Zdaniem analityków mimo że trendy dla wskaźników inflacyjnych były wciąż spadkowe, presje cenowe znów się nasiliły, a koszty produkcji i ceny wyrobów gotowych nadal rosły w historycznie szybkim tempie.
Autorzy raportu piszą, że niższy odczyt głównego indeksu odzwierciedlał silny spadek produkcji oraz nowych zamówień.
"W obu przypadkach tempo spadku było najszybsze od szczytu pandemii w 2020 (wyższe wartości odnotowano jedynie w czasie kryzysu finansowego pod koniec 2008). Podwyższona inflacja i niepewny klimat geopolityczny przyczyniły się do ogólnego spadku popytu, zarówno w kraju, jak i za granicą: sprzedaż na rynki zewnętrzne spadła w podobnym stopniu jak liczba nowych zamówień, a firmy zgłosiły nieoczekiwane i niepokojące spowolnienie europejskiej działalności gospodarczej" - napisano.
Co więcej, badane firmy coraz bardziej obawiały się recesji w nadchodzących miesiącach. "Pocieszające dla firm jest jednak to, że ograniczenie popytu zaczyna być widoczne we wskaźnikach cenowych. Inflacja, choć wciąż wysoka, wyraźnie słabnie - koszty wzrosły w lipcu w najmniejszym stopniu od 20 miesięcy" - napisano.
Co to oznacza w praktyce? Tyle, że polscy producenci widzą zmniejszającą się presję na wzrost cen, co pomaga im także okiełznać koszty. Takie postawienie sprawy jest spójne z tym, co szacują ekonomiści - do końca roku inflacja powinna się stabilizować, choć wciąż będzie na bardzo wysokich poziomach (więcej o tym pisaliśmy TUTAJ).
Presja spada, ale wciąż jest źle
Ze wskaźnika dowiadujemy się również, że firmy starały się zmniejszyć swoje zapasy półfabrykatów i surowców (stany magazynowe obniżono drugi miesiąc z rzędu, w dodatku w najszybszym tempie od kwietnia 2020 r.).
"Odzwierciedlało to po części równie szybki spadek aktywności zakupowej, wynikający z gwałtownego spadku zamówień i bieżących wymagań produkcyjnych. Niższy popyt na środki produkcji pomógł złagodzić presję na łańcuchy dostaw - opóźnienia w dostawach były najrzadziej raportowane od października 2020 r." - piszą eksperci IHS Markit, firmy odpowiedzialnej za wskaźnik PMI.
Ich zdaniem, mimo to dostawcy nadal borykali się z niedoborami materiałów i wciąż napotykali wyzwania logistyczne. Częściowo - według nich - wynikało to z wysokich kosztów produkcji. "Ponadto firmy nadal przerzucały wyższe koszty na klientów, gdy tylko było to możliwe" - kończą.