Polski PMI dla przemysłu wyniósł w styczniu 51,9 pkt., podała firma Markit, która opracowuje wskaźnik. Wynik okazał się minimalnie lepszy od grudniowego (51,7 pkt.) oraz nieco lepszy od średnich przewidywań ekonomistów, którzy prognozowali 51,3 pkt.
Dobra informacja jest taka, że indeks PMI siódmy miesiąc z rzędu utrzymał się powyżej 50 pkt, czyli granicy oddzielającej kurczenie się przemysłu od jego wzrostu.
Polski przemysł utrzymuje się więc nad kreską i to mimo drugiej fali koronawirusa, która negatywnie odbija się na niektórych wskaźnikach gospodarczych. Według Markit, styczniowy odczyt sygnalizuje najbardziej znaczącą poprawę warunków w polskim przemyśle od lipca zeszłego roku.
"W ostatnim okresie badań cztery z pięciu subindeksów (nowe zamówienia, zatrudnienie, czas dostaw oraz zapasy pozycji zakupionych) miały pozytywny wpływ na główny wskaźnik. Jedynym negatywnym komponenetem była produkcja, która spadła trzeci raz z rzędu, choć w wolniejszym tempie niż w grudniu" - czytamy w raporcie Markit.
Zobacz też: Koronakryzys. 18 banków na minusie, a reszta z połową zysków. Klienci sięgną głębiej do kieszeni
Indeks PMI opiera się na danych opracowywanych na podstawie miesięcznych odpowiedzi na kwestionariusze przesłane kadrze kierowniczej firm produkcyjnych. Menadżerowie odpowiadają anonimowo na pytania dotyczące m.in. zamówień, sprzedaży, zakupów, zapasów, zatrudnienia i cen.
"Pierwsze tegoroczne dane z polskiej gospodarki okazały się pozytywnym zaskoczeniem. Nastroje w przemyśle, które - jak pokazuje historia - dość często w styczniu pogarszają się po gorącym okresie jakim jest grudzień, w tym roku nie uległy trendowi i mimo wciąż trudnych warunków pandemicznych wręcz poprawiły się" - ocenia Monika Kurtek, główny ekonomista Banku Pocztowego.
W styczniu, drugi miesiąc z rzędu, widoczny był wzrost nowych zamówień wspieranych popytem eksportowym.
W styczniowym badaniu PMI przedsiębiorcy kolejny raz wskazali na wydłużający się czas dostaw. Zdaniem ekonomistów BNP Paribas, może mieć to związek ze spowodowanymi pandemią zaburzeniami w łańcuchach produkcji. "Ograniczenia podażowe mogą w 2021 roku osłabiać tempo ożywienia gospodarczego oraz zwiększać presję inflacyjną" - oceniają.