Polski PMI pozostał w październiku na takim samym poziomie co przed miesiącem (50,8 pkt.). Wynik okazał się minimalnie gorszy od średnich przewidywań ekonomistów, którzy prognozowali 51,1 pkt.
Dobra informacja jest taka, że indeks PMI, wprawdzie nieznacznie, ale jednak po raz czwarty z rzędu utrzymał się powyżej 50 pkt, czyli granicy oddzielającej kurczenie się przemysłu od jego wzrostu.
"Ożywienie w przemyśle spowalniał jednak spadek nowych zamówień wywołany osłabieniem krajowego popytu w czasie pandemii” – czytamy w raporcie firmy Markit, która opracowuje wskaźnik.
"Produkcja wciąż rosła, choć w wolniejszym tempie niż miesiąc wcześniej, a prognozy na najbliższe 12 miesięcy pogorszyły się" – czytamy dalej.
Tymczasem poziom zatrudnienia podniósł się w najszybszym tempie od ponad dwóch lat, a eksport wzrósł w największym stopniu od niemal trzech, wynika z raportu.
– Globalne łańcuchy dostaw pozostają drożne, co sprzyja kontynuacji umiarkowanego ożywienia w przemyśle – oceniają ekonomiści Banku Pekao.
Piotr Bujak - główny ekonomista PKO BP - ocenia, że łańcuchy produkcyjne w Europie w minionym miesiącu trzymały się mocno, mimo gwałtownego wzrostu zakażeń i wprowadzania antyepidemicznych restrykcji. Dobry wynik odnotował n. in. przemysł szwedzki (58,2 pkt) i niemiecki (58,2 pkt). Natomiast wskaźnik dla strefy euro wyniósł 54,8 pkt.
Zobacz też: Indeks PiS 2.0 najniżej od maja. Straty na akcjach idą w kilkanaście miliardów złotych
Natomiast Monika Kurtek, główny ekonomista Banku Pocztowego, zwraca uwagę, że wprawdzie nastroje w polskim przemyśle pozostały w październiku jeszcze stabilne, ale na tle wyników Azji czy Europy wyglądają już jednak na wyraźnie słabsze. Niewątpliwie wpływ na to miał rozwój sytuacji pandemicznej, gdzie liczba zarówno zachorowań na COVID-19, jak i zgonów, które zaczęły w październiku przyrastać z dnia na dzień w bardzo szybkim tempie, ostatecznie zmusiły rząd do wprowadzenia ponownych (póki co w ograniczonej skali) restrykcji w połowie miesiąca.
– Poza odgórnymi regulacjami, ograniczającymi popyt w gospodarce, zaczęło wzrastać także samoograniczanie się konsumentów. Stąd mniejsza liczba zamówień krajowych w przemyśle i mniejsze tempo wzrostu produkcji – ocenia Kurtek.
– Sytuację "ratowało” m.in. zatrudnienie, które – jak wskazuje Markit – rosło w bardzo szybkim tempie, m.in. dlatego, że rosnąca liczba pracowników przebywających na kwarantannie przestała umożliwiać realizację zamówień – dodaje.