Ostatnie dwa lata w Polsce, ale też Europie to czarny scenariusz, którego nie mogli przewidzieć nawet najwięksi wizjonerzy. To też kumulacja zjawisk, na które nie byliśmy gotowi. Podczas panelu "Potencjał inwestycyjny miast i regionów w dobie przemian gospodarczo-politycznych" rozmawiali o tym uczestnicy XXXI Forum Ekonomicznego w Karpaczu.
Takiej machiny nie da się tak łatwo zepsuć
Jakub Mazur, wiceprezydent Wrocławia przyznaje, że dziś w mieście mieszka już 130 narodowości, a ponad 20 lat doświadczenia w pozyskiwaniu inwestorów sprawiło, że takiej miejskiej machiny nie da się tak łatwo zepsuć.
- Współpracujemy z tysiącami inwestorów i pozyskaliśmy miliardowe inwestycje. I COVID ani wojna nam w tym nie przeszkodziła – przyznaje Mazur. - Pierwszy kwartał pandemii to był okres oczekiwania, ale już trzy miesiące później sytuacja zaczęła się normalizować. 2021 był już doskonałym rokiem, a obecnie znów mamy potencjał inwestycyjny na kolejne kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy.
Mazur przyznaje, że dziś Wrocław ma 200 tys. nowych mieszkańców - uchodźców, którzy tworzą nową bazę gospodarczą.
- Wierzę, że odniesiemy dzięki temu kolejny sukces To będzie dla nas kolejny skok cywilizacyjny – podsumowuje Mazur.
Pandemia. Czas remontów
Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania mówił podczas dyskusji w Karpaczu, że pandemia pomogła miastu w realizacji miejskich uciążliwych inwestycji.
- Zrealizowaliśmy je podczas lockdownu, gdy trwała nauka zdalna i praca zdalna. Dziś jesteśmy na finiszu największych prac – mówi Jaśkowiak.
Wojna Rosji z Ukrainą? 80 tys. nowych mieszkańców w mieście, które liczy 540 tys. osób.
- Ale 18 tysięcy uchodźców ma już nową pracę. Teraz wspólnie z przedsiębiorcami chcemy zachęcić biznes ukraiński by na czas wojny przenieśli się do Polski. Tak naprawdę każdy kryzys jest dla nas również szansą – podsumowuje prezydent Poznania.
Firmy nie chcą ryzykować
Nieco inaczej sytuację ocenia Adam Pustelnik, wiceprezydent Łodzi, który mówi, że dla wielu inwestorów szczególnie zza Oceanu Polska jest jednak krajem frontowym.
- Szczególnie widać to w branży nieruchomości. Dla wielu z nich uniknięcie ryzyka jest ważniejsze niż zysk co oczywiście nie oznacza, że Polska nie jest atrakcyjna dla inwestorów – wyjaśnia Pustelnik. - Paradoksalnie przed nami dobry czas. W długim horyzoncie Polska jest skazana na sukces, ale najbliższe dwa lata to nie będzie piękna epoka.
Łódź suchą stopą przeszła natomiast przez COVID-owy kryzys. Powód był prosty. Miasto było mniej zależne od turystyki, a bardziej od przemysłu ciężkiego.
- Coś co było kiedyś dla nas wyzwaniem podczas pandemii okazało się naszą siłą – mówił wiceprezydent Łodzi.
Karolina Zdrodowska, dyrektor koordynator ds. przedsiębiorczości i dialogu społecznego z warszawskiego magistratu oceniła, że to nie kryzys pandemiczny, czy wojna jest największym hamulcowym w rozwoju polskich miast. Jej zdaniem to decyzje podejmowane przez rząd.
- Mamy potwornie ograniczone środki. Straciliśmy 2 mld rocznie z powodu decyzji rządowych i to z tego powodu musimy ograniczać wydatki – dodaje Zdrodowska.
Alan Aleksandrowicz, prezes Gdańska Agencja Rozwoju Gospodarczego zwrócił natomiast uwagę na jeszcze jeden element, który zmieniła pandemia. Rynek pracy diametralnie się poszerzył, bo ograniczenia związane z miejscem pracy zniknęły.
- A jeżeli przeanalizujemy umiejętności polskich pracowników w stosunku do kosztów, to wciąż dla wielu inwestorów będziemy bardzo konkurencyjni – powiedział Alan Aleksandrowicz.
Płatna współpraca z Instytutem Studiów Wschodnich