Nadwyżka w obrotach towarowych handlu zagranicznego po listopadzie 2019 roku wyniosła aż 1,9 mld euro - podał Główny Urząd Statystyczny. W samym listopadzie - ostatnim miesiącu, za który dane podał GUS - przewaga eksportu z Polski nad importem do Polski wyniosła aż 3,2 mld euro. A to rekordowy wynik.
Bilans handlu zagranicznego to różnica między eksportem a importem danego państwa. Dodatni bilans handlowy nazywany jest nadwyżką handlową, ujemny deficytem handlowym. Bilans handlowy w Polsce miał zazwyczaj wartość ujemną, co oznaczało, że import przeważa nad eksportem. I to się właśnie skończyło.
Nadwyżka największa od 2004 roku
Mówiąc inaczej: z Polski wysłaliśmy towary i usługi o wartości 934 mld zł. Z kolei do Polski trafiły towary i usługi o wartości 926 mld zł. Różnica to blisko 8 mld zł, czyli wspomniane 2 mld euro.
Jednocześnie dane GUS obrazują inne rekordy. I tak nadwyżka w handlu towarowym we wrześniu była największa od 2004 roku. Wyniosła 830 mln euro. Z kolei saldo wymiany zagranicznej usług w listopadzie wyniosło 2,3 mld euro. I to również rekord.
Danymi GUS pochwalił się zresztą sam premier Mateusz Morawiecki. - Mamy to! Tak, mamy rekordową, największą nadwyżkę w handlu zagranicznym w historii - napisał w mediach społecznościowych. I podziękował przedsiębiorcom, którzy własną pracą budują takie wyniki gospodarcze.
- To zasługa przede wszystkim pracowitości i zaradności Polaków i nasz wspólny sukces. Mój rząd będzie robił wszystko, by rok 2020 był jeszcze lepszy, a polskie firmy kreatywnością, ciężką pracą i brakiem kompleksów zdobywały zagraniczne rynki. (…) kapitał ma narodowość. Postarajmy się, by była to narodowość polska - przekonywał.
Jak wynika z danych, po jedenastu miesiącach ubiegłego roku wzrost eksportu zaliczyliśmy do wszystkich głównych partnerów handlowych Polski (wszystkich krajów z pierwszej dziesiątki partnerów handlowych).
Dowód na zrównoważoną gospodarkę
- Korzystne wyniki bilansu handlu zagranicznego to dowód na stabilność i konkurencyjność polskiej gospodarki - komentuje w rozmowie z money.pl Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. - Już od pewnego czasu mamy status eksportera towarów i usług z dodatnim bilansem handlu zagranicznego i ten stan nie tylko się utrzymuje, ale również umacnia - wyjaśnia.
- Premier Mateusz Morawiecki słusznie dziękuje Polakom, bo to wspólna zasługa zarówno przedsiębiorców i ich pracowników. Przez lata utrzymywała się w Polsce gigantyczna nierównowaga pomiędzy eksportem a importem. To niebezpieczna sytuacja, o czym doskonale wie między innymi Turcja. Gdy tylko z Turcji odpłynął kapitał, natychmiast zaczęły się realne problemy ze wzrostem gospodarczym i wartością tureckiej waluty. Deficyt handlu zagranicznego potrafi być naprawdę niebezpieczny - przekonuje.
Jak zaznacza Piotr Bujak, taka informacja jest pozytywna dla polskich i zagranicznych inwestorów. Wyniki bilansu handlowego biorą pod uwagę między innymi agencje ratingowe. Jak tłumaczy ekonomista PKO BP, w przyszłości takie dane mogą wpłynąć na poprawę wiarygodności kredytowej całej polskiej gospodarki.
Jak podkreśla główny ekonomista mBanku Ernest Pytlarczyk, danymi faktycznie można się chwalić.
- To dowód na zrównoważoną gospodarkę. A to zawsze pozytywny sygnał - mówi. Jak wskazuje, warto zwrócić uwagę na dane dotyczące eksportu polskich towarów do Niemiec i innych krajów. Spora część eksportu trafia właśnie poza Niemcy, czyli naszego dotychczasowego głównego partnera handlowego.
- Polska gospodarka się zmienia. I to zmienia na lepsze. Nie wzięliśmy udziału w twardym lądowaniu, które zaliczają nasi sąsiedzi z Zachodu. Związek pomiędzy wzrostem gospodarczym w Niemczech a wzrostem gospodarczym w Polsce osłabł. Wchodzimy w zupełnie inne gospodarcze buty. To dobry sygnał - komentuje.
Niemcy wciąż partnerem numer jeden
Oczywiście niemiecka pozycja nie jest wcale zagrożona. To wciąż tam wysyłamy większość towarów - blisko 27,7 proc. W porównaniu do 2018 roku jest to jednak mniej. Wtedy eksport do Niemiec stanowił aż 28,2 proc. całości.
Drugim polskim partnerem handlowym są Czechy, trzecim Wielka Brytania. Porównywalnie dużo towarów i usług eksportujemy do Francji, Włoch oraz Holandii. Co ciekawe, w gronie 10 największych odbiorców polskich towarów i usług są USA, Szwecja i Węgry (zajmujące kolejno 8,9 i 10 pozycję na liście).
Jeżeli chodzi z kolei o import, to w czołówce są Niemcy, Chiny oraz Rosja. Co ciekawe, udział Rosji w imporcie zmniejszył się w porównaniu z analogicznym okresem 2018 roku o 1 punkt procentowy. Nie stanowi już 7,1 proc. całości, a 6,1 proc. Więcej za to ściągamy z Chin. Jeszcze rok temu chiński import stanowił 11,6 proc. ogółu. Dziś to 12,5 proc. Takiego wzrostu nie zanotowaliśmy w imporcie z żadnym innym partnerem handlowym.
Co wysyłamy za granicę?
Głównie maszyny, urządzenia i sprzęt transportowy. O siłę polskiego eksportu walczy również żywność i zwierzęta żywe. Istotne są również chemikalia. Jednocześnie w drugą stronę, do Polski, również przyjeżdżają głównie maszyny, urządzenia i sprzęt transportowy. Sporo ściągamy paliw i smarów.
Ministerstwo Rozwoju przekonuje, że "dobry wynik eksportu to także zasługa postępującej dywersyfikacji geograficznej naszych eksporterów".
"W obliczu słabszej koniunktury w strefie euro, nasi przedsiębiorcy coraz chętniej i częściej wykorzystują potencjał odległych i bardziej perspektywicznych regionów (w Ameryce czy Azji), co pozwala na ich szybszy i bardziej dynamiczny rozwój" - możemy przeczytać w analizach resortu.
Oczywiście cały czas nad wynikami jest pewna doza ryzyka. Nie jest tajemnicą, że wszystkie wahania na rynkach szybko odbijają się na wynikach bilansu handlowego. Utrata np. rynków wschodnich - głównie rosyjskiego - przez polskich rolników błyskawicznie odbiła się na rezultatach finansowych. Podobnie reaguje gospodarka na drastyczne zmiany cen paliw.