Władze landu Meklemburgia-Pomorze Przednie były dotychczas surowe dla Polaków, którzy przekraczają granice w drodze do pracy czy szkoły. Wymagają m.in. robienia testów pracownikom przygranicznym co kilka dni. A jeden taki test po stronie niemieckiej to koszt ok. 30 euro (ok. 135 zł).
Jak już pisaliśmy w money.pl, polski prawnik Rafał Malujda podał za to landowe władze do niemieckiego sądu. Uważa, że to niezgodna z prawem "ukryta dyskryminacja Polaków". Z drugiej strony, polscy działacze próbowali też dyplomatycznymi metodami przekonać niemieckie władze do zmiany polityki. Intensywne rozmowy na ten temat trwały w czasie ostatnich dwóch tygodni.
Wszystko wskazuje, że już można mówić o sukcesach. Patrick Dahlemann, parlamentarny sekretarz ds. Pomorza Przedniego już zapowiedział małą rewolucję na przejściach granicznych z Polską.
Mają tam powstać centra szybkich testów, na początku na przejściach Ahlbeck (w pobliżu Świnoujścia) oraz Linken (w pobliżu Szczecina).
Czytaj też: Niemcom brakuje nauczycieli i szukają ich w Polsce. Pensja? Ponad 3 tys. euro na start
Szybkie testy, szybki wynik
Dahlemann zapewnia, że takie testy nie będą zbyt drogie - ich cena ma nie przekroczyć 10 euro (ok. 45 zł). Wynik ma być już po 15 minutach i będzie dostępny w formie elektronicznej. Dla niektórych, na przykład dla polskich uczniów, testy na granicach mają być zupełnie darmowe.
Kiedy centra mogą ruszyć? W optymistycznym scenariuszu stanie się to już pod koniec tygodnia.
Dahleman nie ukrywa, że to Polacy motywują władze niemieckiego regionu do wprowadzania zmian. Niemiecki urzędnik dziękował w mediach społecznościowych Katarzynie Werth, polskiej radnej gminy Löcknitz.
"Dziękuję Pani za pomysły, ale i za dialog zorientowany na rozwiązania" - napisał. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że i pozew polskiego prawnika sprawił, że niemieccy urzędnicy postanowili popracować nad zmianami w polityce wobec polskich pracowników.
W oczekiwaniu na wyrok
A co z samym pozwem? Sprawa toczy się w niemieckim Greifswladzie. Polski prawnik chce "uchylenia zasad, które blokują życie na pograniczu". Chciałby więc, aby władze Niemiec w ogóle zrezygnowały z wymagania od Polaków testów co kilka dni.
Niektóre lokalne niemieckie media podają, że sąd w Greifswaldzie chciałby tymczasowo zawiesić ten obowiązek do momentu, aż zapadnie w tej sprawie wyrok.
Szacuje się, że do Niemiec z Polski codziennie dojeżdża nawet kilka tysięcy pracowników. Zasady z Meklemburgii i Pomorza Przedniego to dla nich zwykle kłopotliwy opobwiązek.
Opowiadał o tym zresztą sam Rafał Malujda. - Siedzibę swojej kancelarii mam w Szczecinie, natomiast mieszkam w niemieckim Löcknitz - mówił, dodając, że co kilka dni musi wykonywać kosztowne testy.
Prawnik zapewniał, że ma wsparcie wielu mieszkańców pogranicza, niektórzy dołożyli się na pokrycie kosztów procesowych. Dodawał, że na razie nie myśli o kolejnych pozwach, na przykład o odszkodowania od niemieckiego rządu.