Inflacja konsumencka (CPI) we wrześniu wyniosła 17,2 proc. rok do roku - wynika z ostatecznego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego. Takiego wzrostu cen w Polsce nie było od 25 lat. Eksperci nie kryją zaskoczenia i mówią wprost: rośnie prawdopodobieństwo, że inflacja w kolejnych miesiącach przebije granicę 20 proc. Może się to stać nawet do końca tego roku.
Po nowym roku podwyżki cen mogą być drastyczne
Dla handlu to ogromne wyzwanie. Ceny podstawowych produktów na sklepowych półkach to dla konsumentów najbardziej namacalny dowód drożyzny. Szczególnie ci, którzy dysponują niewielkimi dochodami, każdą, nawet najmniejszą podwyżkę są w stanie wyłapać w mgnieniu oka. Śledzą promocje i kupują tam, gdzie ceny są najniższe. Doszło do tego, że sieci schodzą z marży, by utrzymać korzystne ceny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z nieoficjalnych informacji, do których dotarliśmy, wynika, że zarządzający największymi sieciami sklepów w Polsce poszli nawet po radę do kolegów z Turcji i Argentyny, gdzie od miesięcy galopuje inflacja. W Turcji przyspieszyła do 83 proc. rok do roku, co jest najwyższym poziomem od blisko ćwierćwiecza.
– Usłyszeli, że trzeba podwyżki podnosić na raty, póki inflacja nie dobiła do 20 proc. Po nowym roku z uwagi na wzrost kosztów podnoszenie cen małymi kroczkami już nie przejdzie. Wiedzą, że podwyżki mogą być drastyczne – mówi w rozmowie z money.pl ekspert jednej z dużych firm badawczych, który chce pozostać anonimowy.
Tomasz Szacoń z Retailpoland Consulting od lat uczestniczy w negocjacjach cenowych między firmami a sieciami handlowymi i widzi, jak bardzo drożyzna zmieniła atmosferę tych rozmów.
- Przed laty było tak, że podwyżka, proponowana przez firmę, oznaczała koniec współpracy, bo sieciom zwykle udawało się uzyskać niższą cenę na innych rynkach, choćby w Czechach. Ale te czasy się skończyły – przyznaje ekspert. - Sieci boją się trafić na szczyt w rankingach koszyków zakupowych. Nie chcą dostać łatki: ten, w którym jest drogo. Dlatego schodzą z marży i podnoszą ceny na raty, tak by każda podwyżka była dla klienta jak najmniej zauważalna – dodaje.
Jego zdaniem na rynku rośnie strach przed deflacją i sytuacją, w której firmy będą zwalniać ludzi i przestawać produkować. - Wtedy dojdzie kolejny problem: na półkach będzie brakować towaru – ostrzega.
Trudna zima napędzi drożyznę
Piotr Witkowski z ASM Sales Force Agency, który od lat bada rynek handlu, uważa, że jeśli chodzi o ceny żywności, to najgorsze dopiero przed nami.
- Zima może być pod tym względem bardzo trudna i dodatkowo napędzać drożyznę. Obecnie ceny żywności rosną z miesiąca na miesiąc od 0,5 do 2 proc. – wyjaśnia. - Duże sieci handlowe są w stanie działać z większą elastycznością. Mogą zamówić produkty na zapas, a następnie dostosowywać ceny do potrzeb, prowadząc różnorodne akcje promocyjne. W sytuacji gdy inflacja wzrośnie do 20 procent, a takie są przewidywania, możliwość regulacji cen zostanie mocno ograniczona - przewiduje.
Jego zdaniem w zakupowych koszykach świątecznych tego nie będzie widać, bo sklepy wizerunkowo nie pozwolą sobie na podwyżki cen produktów, które są najczęściej kupowane przed świętami.
- Dla równowagi odbiją to sobie w cenach innych produktów. Już teraz widać na półkach więcej ofert z wielosztukami. Już teraz widać na półkach więcej ofert z tzw."wielosztukami". Polega ona na tym, że zachęca się klientów, by kupowali kilka sztuk danego towaru za niższą, jednostkową cenę produktu. W ten sposób sieci nadrabiają spadek marży - uważa ekspert.
Polacy wrażliwi cenowo. Sieci to wiedzą
Podobny trend na rynku zauważa Michał Maksymca, dyrektor ds. współpracy z sieciami detalicznymi w Gfk Polonia.
- Dalsze podwyżki produktów wydają się nieuniknione, natomiast strategie czołowych sieci detalicznych mogą być skierowane na ich rozłożenie w czasie - uważa. - Drożyzna, z którą mamy obecnie do czynienia, sprawiła iż detaliści wzmacniają wizerunek sklepów z przystępnymi cenami. Polacy są coraz bardziej wrażliwi cenowo, polują na "półkowe" promocje, a nawet zaczęli ograniczać konsumpcję. Jednorazowa duża podwyżka cen produktów jednej sieci mogłaby skutecznie odstraszyć klientów, co natychmiast zostałoby wykorzystane przez najbliższego konkurenta - dodaje.
Z badań przygotowanych przez Instytut Badań Zmian Społecznych dla money.pl wynika, że w dobie kryzysu najszybciej rezygnujemy z wyjść do restauracji, z rozrywki i kultury. Częściej staramy się kupować tylko niezbędne rzeczy, a do zakupów skutecznie przekonują nas obniżki cen czy darmowa dostawa.
- Narastająca inflacja i idący za nią kryzys gospodarczy dotykają coraz bardziej kieszeni wszystkich Polaków, co sprawia, że konsumenci są dużo bardziej uważni. Zwracają uwagę przede wszystkim na ceny kupowanych produktów - komentuje Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej. - Kiedyś klienci brali rzeczy z półek bez zastanowienia, ale ten etap się właśnie zakończył. Obecnie Polacy zaczynają rozważać, czy na pewno tych produktów potrzebują, a przede wszystkim gdzie mogą znaleźć najkorzystniejsze ceny - dodaje.