Na konferencji prasowej przed halą Frydrych podkreślała, że kontrola poselska nie doszła do skutku, bo posłanki nie zostały wpuszczone do fabryki.
- Dostałyśmy tylko informacje, że mamy czekać przed drzwiami – powiedziała opozycyjna polityczka.
Polskie Szwalnie pod patronatem Andrzeja Dudy
Posłanka przypomniała, że w marcu 2020 r. powstał "sztandarowy program rządu PiS do walki z pandemią Polskie Szwalnie pod patronatem prezydenta Andrzeja Dudy".
- Szwalni powstało kilka, jedna z nich miała być tutaj w Stalowej Woli. Okazało się, że nie powstały tutaj żadne maseczki, ponieważ ARP dostarczyła materiał, który nie spełniał norm. ARP zainwestowała w ten materiał prawie 40 mln zł. Cała inwestycja w program Polskie Szwalnie miała kosztować ponad 200 mln zł – powiedziała Joanna Frydrych.
Według Frydrych, z programem stało się to, co z innymi programami rządowymi. W tym kontekście wymieniła m.in. "zakup respiratorów od handlarza bronią" czy przeznaczenie 5 mln zł na "maseczki od instruktora narciarstwa".
- Te pieniądze zostały utopione. Chcemy zapytać, ile dokładnie zostało wydane na te maseczki, które miały być wyprodukowane tutaj, w Stalowej Woli – mówiła Frydrych.
Zdaniem posłanki KO fabryka w Stalowej Woli może być miejscem, w którym "wybudowany zostanie pomnik nieudolności rządu PiS-u i kolesiostwa".
- Nieudolności, bo program nie wyszedł. Kolesiostwo, bo, jak donoszą media, prezesem ARP został kolega, asystent i kierowca ojca premiera Mateusza Morawieckiego. Z kolei kolega Jarosława Kaczyńskiego z PC jest odpowiedzialny w ARP za dostawy i marketing. Natomiast inny przyjaciel domu Morawieckich jest odpowiedzialny w agencji za PR – podsumowała Frydrych.
Posłanki chcą kontroli szwalni
Krystyna Skowrońska podkreśliła, że niewpuszczenie ich do siedziby fabryki to złamanie przepisów dostępu do informacji publicznej.
- Od roku interweniuję w sprawie programu Polskie Szwalnie, który miały być sztandarowym programem wsparcia w okresie pandemii. Miały tu być szyte standardowe maseczki, ale też maseczki specjalne. Nie wiemy, ile tu, w Stalowej Woli, zainwestowano — może 100, może 150 mln zł. Jak informują nas pracownicy fabryki, z tego miejsca są wywożone maszyny, które tworzyły linię produkcyjną, jak i materiał. Nie możemy pozwolić na takie marnotrawstwo – powiedziała Skowrońska.
Zdaniem polityczki KO, ważne są odpowiedzi na pytania, kiedy będzie fabryka zlikwidowana, co będzie w tym miejscu i ile pieniędzy zostanie na to wydane.
- Nie możemy pozwolić, żeby Agencja Rozwoju Przemysłu była bezkarna. Będziemy w dalszym ciągu o to pytać. To nie są ich pieniądze, to są nasze pieniądze. Dzisiaj to nie koniec, odbiliśmy się od tych drzwi, ale będziemy pukać do innych, żeby sprawę wyjaśnić – dodała Skowrońska.