Polska Rada Biznesu to organizacja zrzeszająca właścicieli i menedżerów największych polskich przedsiębiorstw oraz firm międzynarodowych działających w naszym kraju. Członkowie PRB reprezentują większość sektorów gospodarki. Po tym, jak Mateusz Morawiecki poinformował, że jest gotów wetować unijny budżet, Rada wystosowała pismo, w którym wyjaśnia, że decyzja taka jest szkodliwa dla polskiej gospodarki.
"W efekcie tej decyzji ucierpi większość grup społecznych: budżet unijny zostanie ograniczony do minimalnych wydatków, co oznacza, że możemy zapomnieć o środkach na inwestycje, wypłatach z funduszu spójności, z którego korzystają uboższe regiony, wsparciu rozwoju obszarów wiejskich, programach naukowo-badawczych czy edukacyjnych" – piszą przedstawiciele Rady.
Budżet UE. Jakie skutki może przynieść polskie weto?
Przekonują, że rząd chce pozbawić Polaków dostępu do wartego blisko 800 mld euro specjalnego funduszu Next Generation EU, którego celem jest ożywienie gospodarek krajów członkowskich poturbowanych obecnym kryzysem. "To Polska i kraje naszego regionu najbardziej skorzystają z tego funduszu, nawet 4-krotnie więcej niż kraje bogate, takie jak Francja czy Holandia" – ostrzegają.
Co mogą dać nam te pieniądze? W szczytowym momencie absorpcji tych środków nasz PKB zwiększyłby się nawet o 3,5 proc., a w długim okresie poziom PKB trwale powiększyłby się nawet o 2 proc. Odrzucenie tych możliwości rozwoju to cios wymierzony bezpośrednio w polskie firmy, gospodarstwa wiejskie, samorządy, służbę zdrowia i inne usługi publiczne.
Jeśli nie pieniądze z Unii, to skąd? Eksperci nie mają wątpliwości: "przy obecnym deficycie finansów publicznych i wyczerpaniu zasobów budżetowych, decyzja rządu może oznaczać jedno: konieczność podwyższenia podatków, czyli kolejne uderzenie w polskich obywateli".
Brak przesłanek podyktowanych racją stanu
Ekonomiści zwracają uwagę, że decyzja premiera wynika z chęci "postawienia na swoim", nie zaś z racjonalnych pobudek ekonomicznych.
"W normalnych warunkach za podjęciem takiej decyzji – decyzji, która na wiele lat zmniejszy zarobki, poziom życia, zasoby i możliwości rozwojowe milionów Polaków – powinny stać poważne przesłanki dyktowane racją stanu. Tymczasem wyjaśnienia, które podaje rząd, są w najlepszym wypadku świadectwem niekompetencji: twierdzenie, że uzależnienie wypłaty funduszy od przestrzegania zasad praworządności jest ingerencją w suwerenność Polski, opiera się na rażącym przeinaczeniu krytykowanych zapisów".
Przekonują, że szef rządu nie ma racji w swym uporze. Po pierwsze, praworządność – zdefiniowana w art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej i doprecyzowana kolejnymi wyrokami międzynarodowych trybunałów – nie jest instrumentem wywierania wpływu politycznego, ale zbiorem formalnych zasad, które mają zapewnić ochronę podstawowych praw obywateli, legalność działań władzy i bezstronność wymiaru sprawiedliwości.
Po drugie, mechanizm łączenia wypłat z funduszy UE z praworządnością, na który przystało 25 państw członkowskich, został ograniczony jedynie do kwestii finansowych: chodzi o należyte zarządzanie środkami pochodzącymi z tych funduszy, nie zaś ogólne naruszenia praworządności.
Stanowisko polskiego rządu nie ma więc uzasadnienia ani z prawnego, ani z ekonomicznego punktu widzenia. Niesie też z sobą fatalne konsekwencje dla relacji międzynarodowych.
Uwzględniając wszystko powyższe, PRB pisze wprost: "żądamy wycofania deklaracji o zablokowaniu przez Polskę unijnego budżetu i dołączenia do grona 25 krajów popierających jego obecny kształt".
- Jako reprezentanci biznesu generującego ok. 70 proc. krajowego PKB apelujemy do proeuropejskich przedstawicieli koalicji rządzącej o zatrzymanie marszu w kierunku narodowej katastrofy – napisali w oświadczeniu, pod którym podpisała się przewodniczący kilku różnych związków i federacji przedsiębiorców.