Trwa właśnie weekend, a my jesteśmy w podróży autem. Nagle dociera do nas, że nie spakowaliśmy jakiejś ważnej rzeczy. Trudno, najwyżej kupi się na stacji. Kto z nas tak nie pomyślał?
To mogłoby się jednak skończyć, gdyby w życie weszło zaostrzenie zakazu handlu w kształcie opisanym przez Państwową Inspekcję Pracy w raporcie z jej działalności.
"Należałoby rozważyć wprowadzenie stosownych zmian w ustawie, tak aby typowe placówki handlowe, które korzystają z wyłączenia spod zakazu handlu z uwagi na posiadany status placówki pocztowej, czy sklepy sprzedające głównie alkohol i artykuły spożywcze, ale posiadające w swoim asortymencie także wyroby tytoniowe, nie mogły prowadzić handlu w dni objęte zakazem handlu" - czytamy w raporcie.
Jak podaje portal prawo.pl, chodzi o to, aby zamknąć w niedzielę wszystkie sklepy, które posiadają status placówek pocztowych oraz tych, które sprzedają głównie alkohol, artykuły spożywcze i papierosy.
Nie da się ukryć, że takie produkty z łatwością dostaniemy też na stacjach paliw. Gdyby propozycja PIP weszła w życie, poza paliwem nie kupilibyśmy tam nic więcej. "Paliwowcy" nie zostawiają na pomyśle suchej nitki. Podkreślmy jednak, że nie jest to projekt ustawy, a wariant ujęty w raporcie PIP.
- Weekend to jedyny czas, gdy stacje mogą pełnić służebną rolę. Ludzie często wracają w niedzielę z wyjazdów, chcą dokupić paliwo na poniedziałek i uzupełnić rzeczy do domu – komentuje Marek Pietrzak ze Związku Niezależnych Operatorów Stacji Paliw, organizacji zrzeszającej ok. 200 właścicieli stacji.
Pietrzak nie wyobraża sobie, jak w praktyce zakaz w kształcie proponowanym przez PIP miałby funkcjonować. - Paliwo jest takim samym towarem jak sok. Nie można rozgraniczać, co może być sprzedawane, a co nie. Klient przejdzie przez sklep, a ja go będę ostrzegał, aby przypadkiem nie kupił batonika? To jest jedna wielka bzdura – mówi.
Nasz rozmówca zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt tego pomysłu. Ograniczenie sprzedaży produktów, które nie są paliwami, może podkopać wiele małych stacji.
- "Paliwem" naszego biznesu nie jest paliwo, ale inne produkty. Są stacje, na których 50 proc. obrotu stanowi to, co jest w sklepie. Paliwo to skromna marża – opowiada Marek Pietrzak
- Dla nas, niezależnych operatorów, sklep to często jedyna szansa, by podratować budżet, jeśli chcemy dorównywać dużym stacjom koncernowym. Uruchomienie sklepu to dla nas konieczność – dodaje.
Jak tłumaczy, właśnie weekend jest czasem, gdy stacje paliw mają największy obrót. - Latem są wakacje, teraz zaczną się ferie. W weekendy zmieniają się turnusy, akurat wtedy mamy najlepsze utargi – komentuje.
Z drugiej strony trudno nie przyjąć argumentów Inspekcji Pracy, ponieważ zakaz handlu coraz częściej jest fikcją. Okazało się, że ustawowy wyjątek wprowadzony po to, aby w weekendy swoje placówki mogła otwierać Poczta Polska, podchwyciły sklepy Żabka i ABC.
Dane PIP pokazują jednak, że spada liczba kontroli i kar. W 2019 r. inspektorzy pracy przeprowadzili prawie 6 tys. kontroli dotyczących przestrzegania przepisów o ograniczeniu handlu. Rok wcześniej było ich ponad 11 tys.
Ponadto w zeszłym roku inspektorzy pracy wykryli nieprawidłowości i zastosowali środki prawne w 390 przypadkach. W 2018 r. było to 994 przypadki.
Przypomnijmy, że od tego roku zakaz obowiązuje już we wszystkie niedziele, z wyjątkiem 26 stycznia, 5 kwietnia, 26 kwietnia, 28 czerwca, 30 sierpnia, 13 grudnia, 20 grudnia.