355 tys. - tyle dzieci według wstępnych szacunków GUS-u miało się urodzić w 2020 roku. To najgorszy wynik od lat. Eksperci jednak zaskoczeni nie są.- Populacja Polski będzie się kurczyć. Trudno z tym polemizować - mówi w rozmowie z money.pl prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak, dyrektorka Instytutu Statystyki i Demografii SGH.
Jak dodaje, długookresowo nie pomogło 500+, nie pomagają specjalne emerytury dla matek czwórki dzieci, a także wydłużenie urlopów macierzyńskich.
Spójrzmy zatem na sprawę z perspektywy historycznej. Kiedy będzie nas tyle, ile w ostatnich latach II RP?
Teoretycznie trochę "zapasu" mamy. Obecnie jest nas nieco ponad 38 mln. W 1938 mieszkańców Polski było niecałe 35 mln.
Oczywiście trudno spodziewać się, że nagle populacja Polski skurczy się o kilka milionów - o ile nie stanie się nic nieoczekiwanego. Jednak jak zauważa prof. Chłoń-Domińczak, tendencja w kwestii dzietności jest w Polsce bardzo wyraźna.
Narodzin w Polsce jest obecnie niewiele - nie tylko w porównaniu z początkiem lat 90. Również za PRL-u było ich zdecydowanie więcej. W latach 50. narodzin było nawet 780 tys. rocznie. Potem ta liczba spadła, ale i tak nowych Polaków rodziło się zwykłe 500-600 tys. rocznie. Kolejny boom to początek lat 80. i ok. 700 tys. narodzin rocznie.
- Od lat 90. mamy stosunkowo niską dzietność, a to powoduje niże demograficzne. Te roczniki zakładają nowe rodziny, ale baza nowych rodziców się kurczy. Skoro mniej jest dzieci, mniej w przyszłości będzie rodziców. Trudno ten trend odwrócić - mówi profesorka SGH.
Czytaj też: Liczba zakażeń spada, liczba zgonów nie. 2021 zaczyna się tak samo źle, jak się kończył 2020
To i tak stosunkowo niewiele w porównaniu z II RP. W rekordowych latach 1923, 1924, 1925 i 1930 nowych narodzin było nawet ponad milion.
Czy dałoby się w najbliższej przyszłości osiągnąć podobne wyniki? Eksperci nie mają wątpliwości - to zupełnie nierealne. Kiedy zatem populacja III wyrówna się z tą z III RP? Według analizy GUS-u z 2014 roku stanie się to około 2045 roku.
To jednak nie koniec złych informacji, bo i potem populacja będzie się kurczyć. Prognozy GUS-u nie wychodzą poza 2050 rok, ale wtedy ma być Polaków nieco poniżej 34 milionów. Dalej sięgają analizy Eurostatu. Według nich w 2070 roku będzie nas mniej niż 31 milionów, a dekadę później - nieco ponad 29 mln. W 2100 ma być nas już tylko 27,6 mln.
"Można pomóc matkom"
Skoro, jak uważają demografowie, trend jest właściwie nie do odwrócenia, to co powinniśmy teraz robić? Zdaniem prof. Chłoń-Domińczak trzeba patrzeć na te zachodnie kraje, które mają jednak wyższy przyrost naturalny niż Polska. Według ekspertki wzorem mogłaby być dla nas Irlandia czy kraje skandynawskie.
- Powinniśmy wziąć pod uwagę obecne bariery, przez które rodziny nie decydują się na dzieci. Na pewno jest to dostępność żłobków czy przedszkoli. Tych jest ciągle za mało, choć w ostatnich latach widzimy poprawę. Trzeba pamiętać, że tylko 12 proc. dzieci do 2 lat chodzi do żłobka - mówi ekspertka.
- Dwa to zapewnienie bezpieczeństwa rodzinom, prowadzenie stabilnej polityki prorodzinnej. Zawsze poczucie bezpieczeństwa wpływa na dzietność. Niestety, tu niewiadomą jest pandemia. Ta powoduje niepewność, a to na pewno nie sprzyja podejmowaniu decyzji o powiększeniu rodziny - dodaje.
A czy może pomóc nam imigracja? Zdaniem ekspertki na pewno powinniśmy przyciągać mieszkańców innych krajów. - Jednak trzeba szeroko patrzeć na problemy demograficzne i wspierać dzietność we wszystkich kierunkach - mówi.