Polska gospodarka ma za sobą udany rok. Z danych GUS, opublikowanych w poniedziałek wynika, że w ostatnich 12 miesiącach PKB urosło o 5,7 proc., przebijając wynik z 2018 roku. Ostatni raz PKB rósł szybciej w 2007 roku, a więc krótko przed poprzednim globalnym kryzysem finansowym.
PKB Polski rozpędzone. Jest w tym jednak haczyk
Ekonomiści nie kryją zadowolenia z tempa wzrostu polskiej gospodarki, ale zwracają uwagę na dwie ważne kwestie. Po pierwsze - bardzo nisko zawieszona poprzeczka, bo 2020 rok upłynął pod znakiem poważnego załamania i spadku PKB, którego wcześniej w XXI wieku nie doświadczyliśmy. Po drugie - w statystykach znaleźliśmy się na szczycie kolejki górskiej, a teraz czas na zjazd w dół.
Ekonomiści mBanku prognozują, że w 2022 roku nie ma co liczyć na powtórkę z wyniku zbliżonego do 6 proc. Nie będzie to też 5 proc., ale raczej bliżej 4 proc. Podobnego zdania są eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), którzy wskazują nawet na dokładnie 4,3 proc.
Są też więksi pesymiści, do których należą np. eksperci BOŚ Banku. Spodziewają się, że dynamika wzrostu PKB Polski nie przekroczy 4 proc. Tym samym po dłuższym czasie wrócilibyśmy do wyników z trójką z przodu.
Jeśli te zapowiedzi się sprawdzą, tempo wzrostu polskiej gospodarki będzie niższe niż przez trzy lata poprzedzające pandemię koronawirusa.
Przyczyny spowolnienia w 2022 roku
- Efekt bazy mocno zawyżył wzrost PKB w 2021 roku - przyznaje w rozmowie z money.pl Jakub Rybacki, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE). Gdyby zamiast recesji był kilkuprocentowy wzrost gospodarczy, teraz statystyki nie wyglądałyby tak imponująco.
Ekonomiści BOŚ Banku zauważają nawet, że tak niskiej bazy odniesienia dla PKB nie było w Polsce od 1995 roku. Dodają, że motorem napędowym w 2021 roku były wydatki wcześniej zaoszczędzonych pieniędzy oraz inwestycje wcześniej wstrzymywane przez przedsiębiorstwa. A to wszystko było w warunkach korzystnej sytuacji finansowej zarówno firm, jak i gospodarstw domowych wspieranych rozwiązaniami tarcz antykryzysowych i finansowych.
Zupełnie inaczej będzie w 2022 roku, gdzie PKB będziemy porównywać z bardzo mocnym wynikiem z 2021 roku. Do tego trzeba się liczyć z tym, że jeden z głównych motorów polskiej gospodarki przestanie tak mocno ciągnąć, a mowa o konsumpcji.
"Długookresowe zaburzenia po stronie podaży, wolniejsze tempo wzrostu gospodarczego za granicą, a w szczególności silnie negatywny wpływ problemów kosztowych (rosnące ceny surowców), zarówno dla firm, jak i gospodarstw domowych, będą silniej ciążyć popytowi krajowemu" - oceniają eksperci BOŚ.
Przewidują wręcz silny spadek dynamiki spożycia gospodarstw domowych. Sugerują, że pomimo oczekiwanego solidnego wzrostu średniego poziomu wynagrodzeń, utrzymująca się podwyższona inflacja przełoży się na niewielkie wzrosty dochodów, jakie będą mieć do dyspozycji rodziny w Polsce.
Inflacja głównym problemem
To właśnie inflacja w komentarzach ekonomistów jest zawsze tym punktem, z którym związane są też inne problemy dla gospodarki.
- Obserwujemy wzmożoną skłonność do kupowania w związku ze strachem o inflację. Ten efekt napędzający PKB w końcówce 2021 roku będzie powoli wygasać - wskazuje Jakub Rybacki. Analityk PIE podkreśla jednak, że nie oznacza to samego spowolnienia wzrostu cen.
Przewiduje, że inflacja będzie utrzymywać się w tym roku na wysokim poziomie, porównywalnym do tempa wzrostu wynagrodzeń.
To ona ma być głównym winowajcą zwalniającej gospodarki, bo - jak ocenia ekspert PIE - trudno tu mówić o jakiejś konkretnej grupie ludzi, którzy mieliby przyczynić się do podciągnięcia hamulca ręcznego.
Rybacki sugeruje, że działania rządu w kontekście PKB raczej stymulują konsumpcję i wzrost. Z kolei NBP podwyżkami stóp procentowych może zadziałać na schłodzenie gospodarki, ale w statystykach powinno to być widoczne dopiero w 2023 roku.
Co zrobi rząd?
Nasuwa się pytanie, czy rząd mógłby w najbliższym czasie zrobić coś, co jednak przyczyniłoby się do bardziej miękkiego lądowania i mniejszego spowolnienia w gospodarce? Ekspert PIE uważa, że władza będzie szła w innym kierunku.
- Sama dynamika wzrostu PKB nie będzie zmartwieniem rządu w 2022 roku. Uwaga będzie się głównie koncentrować wokół inflacji, która pozostanie na wyraźnie podwyższonym poziomie - wskazuje.
Warto podkreślić, że prawdopodobny spadek PKB do 4 proc. trudno uznać za zły wynik, z którego rząd miałby się tłumaczyć. Można przyjąć, że polska gospodarka ma potencjał do regularnego wzrostu na poziomie średnio 3,5-4 proc. To pokazała w ciągu wielu lat.
Większym problemem może być spadek dynamiki PKB w jeszcze dłuższym horyzoncie czasu. Ekonomiści już teraz uważają, że trzeba się z tym liczyć, a nawet jest to podstawowy scenariusz.