Zmiany dotyczą sposobu dzielenia pieniędzy z Europejskiego Funduszu na rzecz Odbudowy, który jest częścią wartego 750 mld euro programu naprawczego, który ma zniwelować skutki koronakryzysu.
Jak pisze Zsolt Drvas, według zaprezentowanej w maju przez Komisję Europejską propozycji, Polska miała w 2023 roku otrzymać 38,19 mld euro. Zmieniły się jednak kryteria przyznawania dotacji.
Podczas szczytu ustalono, że 70 proc. kwoty bezpośrednich dotacji będzie przyznawane na dotychczasowych zasadach i udzielone krajom członkowskim w latach 2021-2022. Pozostałe 30 proc. zostanie przyznane w roku 2023, na podstawie "utraty realnego PKB".
Zobacz: Zadłużenie państwa po pandemii. "Szansą projekty za unijne pieniądze"
Jak wylicza Darvas, za 3 lata Polska zamiast 38,19 mld euro dostanie 26,82 mld. Stracą też inne kraje. Np. Rumunia, która zamiast 20 dostanie 13 mld euro, czy Grecja, która zamiast 23 otrzyma 16 mld euro.
Pierwotny mechanizm przydziału dotacji zależał od liczby mieszkańców, odwrotności PKB na mieszkańca w 2019 r. i średniej stopy bezrobocia w latach 2015-2019. Zdaniem węgierskiego ekonomisty, faktycznie faworyzował on mniej zamożne kraje. W przeciwieństwie do obecnego.
"Ta zmiana w mechanizmie alokacji ogranicza faworyzowanie krajów o niższych dochodach i przynosi korzyści większym krajom oraz tym, które poniosły większe straty w PKB w wyniku pandemii" - pisze Darvas. Jak wylicza, na większe środki mogą liczyć tylko trzy kraje: Niemcy, Francja i Włochy.
"Poza kwestią wielkości kraju, Niemcy w dalszym ciągu korzystają ze zmienionego kryterium alokacji, ponieważ miały bardzo niską stopę bezrobocia w latach 2015-2019. Francja również odnosi korzyści poza kwestią wielkości kraju, ponieważ chociaż miała wyższą stopę bezrobocia niż średnia UE w latach 2015-2019, jej wskaźnik stopy bezrobocia podlegał pułapowi 0,75 stosowanemu dla krajów o wyższych dochodach" - pisze węgierski ekonomista.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl