Różnice rosną z roku na rok. Chodzi o zarobki między absolwentami kierunków ścisłych i technicznych, kierunków humanistycznych, społecznych czy z obszaru sztuki. Różnice po rozpoczęciu pracy sięgają 1000, a często 1500 zł miesięcznie. Na korzyść kierunków ścisłych i technicznych, oczywiście.
Jak wynika z bazy Ekonomicznych Losów Absolwentów prowadzonej przez MNiSW, osoby, które rok temu ukończyły studia techniczne, zarabiają dziś 3781 zł brutto. Na niewiele niższą pensję – 3429 zł – mogą liczyć ci, którzy mają dyplom nauk ścisłych. Zbliżonego wynagrodzenia – pomiędzy 3115 a 3145 zł – mogą spodziewać się absolwenci nauk medycznych i społecznych.
Za to mniej niż 3000 brutto zarabiają humaniści (2679 zł) oraz absolwenci nauk rolniczych, leśnych i weterynaryjnych (2613 zł). Na kokosy liczyć nie mogą także artyści (2333 zł brutto) oraz absolwenci nauk przyrodniczych. (2116 zł brutto).
"Zderzenie z rynkiem pracy dla wielu absolwentów bywa bardzo bolesne. Dziś, co trzeba wyraźnie podkreślić, nie wystarczy studia skończyć, trzeba je ukończyć na dobrym kierunku, z bardzo dobrym wynikiem i na renomowanej uczelni. Do tego potrzebne są zawodowe praktyki, referencje i jeszcze pozauczelniane osiągnięcia. Pracodawcy poszukują ludzi wykształconych, ciekawych świata, mających szerokie horyzonty – właśnie tacy ludzie mają szansę na awans i karierę. Pozostałych czeka – ciężki los" - czytamy komentarzu do w raportu Związku Banków Polskich, który przyjrzał się finansom studentów.
Mało tego. Okazuje się, że odsetek absolwentów, którzy mają nową pracę i zarabiają powyżej 3000 zł, wynosi zaledwie 10 proc. Chciałoby się rzecz: elita. Jeszcze trudniej odnaleźć studenta, który zarabia netto powyżej 5000 zł (zaledwie 2 proc.). A jeśli chodzi o zarobki marzeń, to powyżej 3000 zł chciałby otrzymywać co trzeci, a powyżej 5000 zł, prawie co piąty absolwent.
Jeszcze ciekawiej prezentują się oczekiwania młodych Polaków co do preferowanych zarobków, wpływających co miesiąc na konto za 10 lat. Aż 93 proc. z badanych nie wyobraża sobie dostawać w przyszłości “na rękę” mniej niż 4000 zł. Najwyższe ambicje - aby zarabiać ponad 10 000 zł - ma 25 proc. z nich.
Potoczne sformułowanie, że hajs musi się zgadzać, nie wzięło się znikąd. Prawie 85 proc. badanych pytanych o to, co jest najważniejsze przy poszukiwaniu pracy, wskazywało na wynagrodzenie. Zaledwie niecałe 8 proc. badanych wskazywało na renomę firmy i opinie o pracodawcy. Czy te dane mogą dziwić? Raczej nie. Nie ma na świecie osoby, której udałoby się zapłacić renomą za czynsz czy zrobić zakupy.
Oczekiwania młodych ludzi są zdecydowanie inne niż kilka lat temu. Z raportu “Młodzi Polacy na rynku pracy w nowej normalności”, przeprowadzonego przez PwC, wynikało, że studenci cenili sobie przede wszystkim stabilność zatrudniania, co powiązane było z warunkiem podpisania umowy o pracę. Znaczący dla młodych ludzi był także szef, który wzbudzałby chęć do naśladowania. Co ciekawe, zaledwie 40,5 proc. badanych wskazało wówczas znaczenie wysokich zarobków.
Dziś znaczenie rodzaju umowy zmienia się razem z wiekiem. Wśród osób 25+ już prawie 85 proc. szuka umowy o pracę, podczas gdy w grupie osób do 20. roku życia jest to 55 proc. Młodsi respondenci są bardziej elastyczni w kwestii umowy o zatrudnienie – dla 20 proc. osób w wieku 21–24 lat rodzaj umowy nie ma znaczenia, a 13 proc. z nich preferuje umowę o dzieło lub umowę zlecenie.