O sprawę zwrotu dzieł skradzionych w czasie II wojny światowej, a pochodzących z polskich zbiorów, Jarosław Sellin pytany był na antenie Polskiego Radia 24. Jak mówił, nie słyszał, by w poszukiwaniach chociażby "Portretu młodzieńca" Rafaela chcieli pomóc Niemcy. - To jest nasze zadanie i oczywiście gorliwie szukamy tych ponad sześćdziesięciu tysięcy dzieł, które mamy udokumentowane w rejestrze dzieł, które zaginęły w czasie II wojny światowej - podkreślił wiceminister.
"Staramy się o taki gest"
Mimo to wiceminister powiedział, że chciałby, aby niemieckie władze wystąpiły z prośbą do swoich obywateli o przejrzenie tego, co naprawdę mają w domach.
- Cały czas staramy się, aby władze niemieckie wydały apel do swoich obywateli z prośbą, aby przejrzeli oni swoje piwnice i zasoby, a także aby zastanowili się, czy naprawdę wszystko to, co wisi na ich ścianach, jest legalnie pozyskane. Może niektórych ruszyłoby sumienie i uznaliby, że należy pewne rzeczy oddać - mówił. - Staramy się o taki gest. Na razie się nie udaje, ale będziemy nieustępliwi w tej sprawie – zapewnił Sellin.
Co zdobyte, nie podlega zwrotowi
Niezwykle problemowa jest sprawa odzyskiwania dzieł z kierunku rosyjskiego. - Jest on bardzo trudny, dlatego że Rosjanie sami uchwalili przed laty ustawę, mówiącą o tym, że wszystko to, co zostało zdobyte w czasie II wojny światowej, zwłaszcza na terenie III Rzeszy, nie podlega zwrotowi - wskazał wiceszef MKDNiS.
Sellin przypomniał, że Rosjanie interpretują III Rzeszę bardzo szeroko. - Niewłaściwie i niezgodnie z prawdą historyczną uważają, że chociażby teren Wolnego Miasta Gdańska był terenem III Rzeszy. Tymczasem był to teren okupowany i wchłonięty przez III Rzeszę w wyniku rozpoczęcia II wojny światowej - podkreślił.
W jego ocenie również "złe relacje polityczne między państwami też nie sprzyjają tego typu rozmowom". - Trzeba raczej czekać na zmianę sytuacji politycznej w Rosji, aby można było ten temat skutecznie podjąć - wskazał.
Amerykanie zwracają. Tylko trzeba dzieło namierzyć
Pytany, jak wygląda kwestia zwrotu dzieł skradzionych podczas potopu szwedzkiego, Sellin wyjaśnił, że "pierwsze konwencje międzynarodowe o zwrocie dzieł były podejmowane dopiero na początku XX wieku, a wiadomo, że prawo nie działa wstecz". - Tutaj można zatem liczyć na gesty dobrej woli - powiedział, wskazując na zwrot przez Szwedów "Rolki sztokholmskiej".
Czytaj także: Ciastka jak dzieła sztuki. Biznes blogerów rośnie w siłę
Sellin wyjaśnił, że najlepsza współpraca odnośnie zwrotu dzieł sztuki jest ze Stanami Zjednoczonymi. W czasie wojny dzieła sztuki były przenoszone na tereny Niemiec, które potem armia amerykańska zdobywała. - Nie bądźmy naiwni, pewne rzeczy znalazły się w prywatnych amerykańskich rękach - powiedział Sellin. Jak podkreślił, "kiedy takie rzeczy się odnajdują, jest niemalże natychmiastowa reakcja zwrotna". - Współpracujemy także w tej sprawie z FBI, które jest bardzo aktywne i bardzo nam pomaga w poszukiwaniu tych dzieł - wskazał.
Zagubionych 63 tys. dzieł
Szacuje się, że Polska w czasie II wojny światowej straciła ok. 516 tys. ruchomych dzieł sztuki. Prowadzona przez Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu baza strat wojennych zawiera obecnie ok. 63 tysiące obiektów i jest na bieżąco rozwijana i uzupełniana.
- Ufamy, że gdzieś są – powiedział wiceminister o zaginionych działach. - Niestety, nie mamy stuprocentowej pewności, że pożoga wojenna nie pochłonęła ich w sensie materialnym - zastrzegł Sellin.