Minister Michał Cieślak w odpowiedzi na pytania money.pl przyznał, że interweniował w sprawie naczelniczki oddziału Poczty Polskiej w Pacanowie. Przekonywał, że jej zachowanie nie licuje z powagą piastowanego urzędu. - Pani naczelnik używała wulgaryzmów oraz słów nieprzystających urzędnikowi — napisał polityk. Pytany później przez dziennikarzy, nie odpowiedział jednak, co takiego powiedziała pracownica.
A ta mówi, że nic złego nie zrobiła, tylko przedstawiła mu swoją sytuację.
- Powiedziałam, ile wydaję pieniędzy, kiedy jadę zatankować. A ile ja zarabiam? Trzy tysiące. Kiedy spłacę kredyty, zostają mi jakieś grosze na życie — powiedziała pani Agnieszka "Gazecie Wyborczej".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poczta Polska w środę wydała oświadczenie w tej sprawie. - Po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego w związku ze skargą Klienta na zachowanie naczelniczki Urzędu Pocztowego w Pacanowie Poczta Polska informuje, że nie stwierdzono zaistnienia przesłanek mogących stanowić podstawę do wyciągnięcia konsekwencji służbowych wobec naszej pracowniczki. Oznacza to, że będzie nadal kontynuować pracę na dotychczasowym stanowisku i dotychczasowych warunkach — informuje spółka.
Co ważne Poczta Polska poinformowała, że w również w środę wpłynęło pismo, w którym klient (Poczta nie wspomina imienia i nazwiska ministra) prosi o wycofanie swojej skargi na zachowanie naczelniczki. - Dokument ten nie miał wpływu na trwające postępowanie, przeprowadzone zgodnie z obowiązującymi przepisami — informuje Poczta i dodaje, że sprawę uważa za zamkniętą.
Najwyraźniej jednak sprawy za zamkniętą nie uważa prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- Oczekuję od pana ministra, że się poda do dymisji, jeśli nie — zostanie odwołany — zadeklarował Jarosław Kaczyński.