W nocy z piątku na sobotę (12-13 lipca) wybuchł pożar w firmie Aksam z Malca. Spłonęła część zakładu, około setka pracowników, która była wtedy w fabryce, bezpiecznie się ewakuowała. Nikt nie został ranny. Aksam to znany producent przysmaków, z których najbardziej rozpoznawalne są Paluszki Beskidzkie. Władze spółki zapowiedziały szybkie wznowienie działalności i obiecały, że nie będzie zwolnień ani zmniejszenia wypłat. W piątek o planach firmy opowiedział w rozmowie z money.pl Andrzej Rasiński, dyrektor generalny Aksam.
- Po pierwsze, jeśli chodzi o skalę zniszczeń, to mówimy tutaj o kilku budynkach produkcyjnych i magazynie surowców, które były ze sobą połączone. Patrząc funkcjonalnie, to były obszary produkcyjne, które nazywamy halami, ale nie są one tożsame z pojęciem odrębnego budynku - wyjaśnia Rasiński, precyzując zakres strat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pożar strawił hale, ale produkcja paluszków ruszyła. "O 8.47"
Pierwsze hale produkcji firma uruchomiła już we wtorek. Były to te, które nie ucierpiały, znajdowały się z boku przestrzeni, w której wybuchł pożar. Wymagało to zsynchronizowania dostaw surowców, opakowań i odzyskania zasilania. - Nawet nie czekaliśmy na podłączenie do sieci, uruchomiliśmy pierwszą produkcję na agregatach - tłumaczy nasz rozmówca.
Pierwsza paczka sztandarowych Paluszków Beskidzkich o wadze 240 gramów zeszła z linii produkcyjnej już w środę o 8.47 – relacjonuje Rasiński.
Nie ukrywa jednak, że sytuacja jest skomplikowana. - Z dziewięciu obszarów produkcyjnych sześć spłonęło. Na szczęście ocalała nasza największa hala. Oraz, co niezwykle istotne, serwery. Szacujemy, że w sierpniu, najpóźniej w połowie września, będziemy w stanie utrzymać około 65-70 proc. naszych mocy produkcyjnych pod względem wolumenu - wylicza.
Jeszcze wczoraj w nocy dogaszane było pogorzelisko. Robimy to naprawdę w bardzo frontowych warunkach. Ale jak na razie ta linia frontu systematycznie się przesuwa - dodaje.
Wyjaśnia też okoliczności wznowienia produkcji. - Pierwszym priorytetem było uruchomienie prądu, nawet na generatorach, potem uruchomienie serwerów, bo na szczęście one ocalały. Jesteśmy bardzo optymistycznie nastawieni i będziemy walczyć - przekonuje Rasiński.
Zaznacza jednak, że w wyniku incydentu czasowo zmieni się struktura asortymentowa. - Niestety, hala produkująca nasze popularne paluszki serowo-cebulowe spłonęła całkowicie. Obecnie jesteśmy na etapie planowania przygotowania nowej hali, na której chcemy jak najszybciej uruchomić tę produkcję. Szacujemy, że to kwestia kilku miesięcy, zanim produkcja tego konkretnego przysmaku ruszy - zapowiada.
Zwraca też uwagę na kluczowy aspekt całej sytuacji. - To, co jest dla nas najważniejsze, to fakt, że nikt nie ucierpiał. Cały czas to podkreślamy: nie było ofiar w ludziach. Resztę można odbudować. Pieniądze można zarobić, maszyny można kupić i to właśnie zamierzamy zrobić – dodaje.
"Czas jest dla nas biznesowo ważny"
Rozmówca money.pl chwali też postawę kontrahentów i partnerów biznesowych. - Rozmawiamy już z wieloma dostawcami maszyn. Jesteśmy bardzo pozytywnie nastawieni, ponieważ dużo ludzi dobrej woli deklaruje wsparcie i pomoc. Na przykład firmy, które kiedyś sprzedawały nam maszyny, a które teraz chcemy odzyskać i wyremontować, deklarują, że nas w tym wesprą - mówi Rasiński.
- Czas jest dla nas biznesowo bardzo ważny. Na szczęście nasi współpracownicy zapewniają, że nadadzą remontom naszych maszyn specjalną, priorytetową ścieżkę - podkreśla dyrektor generalny Aksam.
Pożar w zakładach Polimery Police
Nie planują zwolnień
- Codziennie przesuwamy linię frontu, wyznaczamy działania, zadania, na razie dla garstki ludzi. Dzisiaj mieliśmy też pierwsze spotkanie z załogą, prawie setką osób, które były na tej nocnej zmianie podczas pożaru. Będziemy wszyscy wspólnie działać, żeby się odbudować i wyjść z tego jeszcze mocniejsi – zapewnia.
I podkreśla, że tak długo, jak to będzie możliwe, pracownicy nie muszą obawiać się o posady. - Nie planujemy zwolnień czy redukcji zatrudnienia, pracownicy będą pracowali rotacyjnie, a wynagrodzenia będą utrzymane. Wykorzystamy wszelkie zasoby oraz dostępne środki i będziemy bardzo ciężko pracowali, aby tak było - zapewnia Rasiński.
Czy w Polsce jest więcej pożarów?
Kolejne pożary w Polsce budzą jednak wątpliwości części opinii publicznej i rodzą pytania o potencjalną działalność obcych służb. Mimo że przy części z nich wykluczono celowe podpalenie, to każde zajście budzi podejrzenia.
- Czy tych pożarów statycznie jest więcej? Nie sądzę - mówił w rozmowie z money.pl ppłk Maciej Korowaj, były oficer Służby Wywiadu Wojskowego. - Jeśli ta liczba zdecydowanie wykraczałyby poza statystykę, uruchomiłaby ekstraordynaryjne środki służb, bo wskazywałby jednoznacznie na działania realizowane przez obce służby. Jeśli tak jest, to mają one na celu raczej testowanie odporności kraju niż jego destabilizację - wyjaśnił.
- Nawet jeśli nie miały związku z działaniami dywersyjnymi, wykorzystuje się je w tej wojnie - dodał w rozmowie z money.pl ppłk Maciej Korowaj.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl