W gospodarce rośnie bunt. Przedstawiciele dwóch branż – turystycznej i rozrywkowej – uznali, że skoro rząd kazał im się całkowicie zamknąć lub ograniczyć aktywność z powodu pandemii i nie zaoferował w zamian żadnej pomocy, to teraz złożą pozew przeciwko Skarbowi Państwa.
Przypomnijmy, że marzec i kwiecień były miesiącami zupełnego zastoju. Później nastąpiło odmrażanie i odrabianie strat z czasu lockdownu. Rząd uruchomił dla firm pakiet pomocy, tzw. tarczę antykryzysową o wartości 130 mld zł. Do września do 246 tys. przedsiębiorstw popłynęło finansowanie o wartości ponad 46 mld zł.
Tymczasem turystyka i rozrywka na swoją pomoc wciąż czekają. Tarcza dla tych branż, która opiera się głównie na wypłatach postojowego oraz rekompensatach za opłacone, ale niezrealizowane imprezy, wciąż leży w parlamencie. W ubiegłym tygodniu dokument wrócił do Sejmu po tym, jak senatorowie zgłosili do niego kolejne poprawki.
Firmy zajmujące się turystyką mają dość. Z danych Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego wynika, że w marcu ruch w biurach podróży zmalał o 80 proc., a w kwietniu aż o 96 proc. Odbił w maju, ale i tak był o 89 proc. niższy niż rok wcześniej. W czerwcu był to spadek o 74 proc., a w lipcu "już tylko" o 60 proc.
W efekcie już 160 przedsiębiorców postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce. W sądzie jest pozew przeciwko Skarbowi Państwa, w którym właściciele firm domagają się 180 mln zł odszkodowania za zamrożenie gospodarki. Mecenas Jacek Dubois, który reprezentuje autorów pozwu, ocenił, że to jedyne wyjście, ponieważ działania rządu w kwestii ewentualnych odszkodowań dla branży były dotychczas pozorowane.
Co na to rząd? Z początku nie bardzo się przejął. Jeszcze lipcu (wtedy wpłynął pozew, ale cały czas dołączają do niego kolejni przedsiębiorcy – red.) wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz tłumaczyła, że nie ma podstaw ku temu, aby wypłacać miliony firmom. Ale najwyraźniej okazało się, że podstawy są. Chodzi o artykuł 417 Kodeksu cywilnego o odpowiedzialności odszkodowawczej Skarbu Państwa za szkodę wyrządzoną przez niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie organu władzy publicznej.
W poniedziałek poznaliśmy reakcję rządu. Premier Mateusz Morawiecki skierował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, aby ten zbadał, czy przepis nakazujący wypłaty odszkodowań jest zgodny z ustawą zasadniczą.
- Zacznijmy od tego, że przez ostatnie kilka miesięcy do polskich przedsiębiorców został skierowany ogromny poziom wsparcia, więc chciałbym obalić tezę, że wsparcie nie było udzielane. Po drugie, kwestie formalne związane z roszczeniami są istotnym aspektem funkcjonowania państwa, ale bez wątpienia potrzebne jest spójne wyrokowanie w tym zakresie. I dlatego ważne jest, by były ścisłe przepisy domagania się takich roszczeń, żeby to było konsekwentne i nie było różnic w orzecznictwie – skomentował w programie "Tłit" w Wirtualnej Polsce rzecznik rządu Piotr Müller.
Skąd więc tak nagłe zaostrzenie kursu ze strony rządu? Raczej nie stąd, że premier Mateusz Morawiecki wystraszył się żądań branży turystycznej.
- Mamy do czynienia z bezprecedensową próbą zmiany prawa w celu uniknięcia odpowiedzialności przez organy władzy. Skierowanie wniosku pozwala również przypuszczać, że Rada Ministrów jest świadoma swoich naruszeń, dlatego stara się uzyskać korzystny dla siebie wyrok, który będzie wykorzystany w sprawach odszkodowawczych – wskazał w rozmowie z money.pl mecenas Dubois.
180 mln zł, których domaga się turystyka, wobec np. 130 mld zł tarczy antykryzysowej, wydaje się być niedużą kwotą. Jednak, jak ocenia ekonomista Marek Zuber, pozew turystyki i rozrywki mógłby wywołać lawinę roszczeń kolejnych branż.
- Chodzi o precedens. Przy spadku PKB mamy do czynienia ze stratami firm sięgającymi poziomu dziesiątek miliardów złotych. Wypłata takich sum odszkodowań byłaby dla budżetu państwa katastrofą. Nic dziwnego, że rząd jest gotów stanąć na rzęsach, aby nie wypłacić ani złotówki. Tym bardziej, że rośnie grupa osób przekonanych o tym, że lockdownu w ogóle nie powinno być – ocenia ekspert.
Pomimo wypłaconych pieniędzy z tarczy i pomimo zapewnień rządzących, że wszystko zmierza ku dobremu, dane pokazują, że dzieje się inaczej. Z analiz Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej wynika, że od kwietnia stopniowo rośnie liczba upadłości firm. Które branże są w odwrocie? Jak wynika z danych, nie turystyka czy rozrywka, ale przetwórstwo przemysłowe, handel hurtowy i detaliczny oraz budownictwo.
W lipcu opublikowano w Monitorze Sądowym i Gospodarczym 62 upadłości firm. Z takiej ścieżki chciało jednak skorzystać znacznie więcej, bo aż 136 firm, jednak 74 wnioski oddalono. W kwietniu zanotowano najmniej upadłości, gdyż był to moment początku pandemii, a tym samym ograniczono postępowania egzekucyjne i działalność sądów. Od maja jest już tylko wzrost. Od stycznia ogłoszono upadłość 391 firm. W całym 2019 roku było 586 upadłości.