Od stycznia wszyscy pracownicy oświaty mają prawo przystąpić do Pracowniczych Planów Kapitałowych. Zgodnie z zasadą pracodawca ma obowiązek z własnej kieszeni dołożyć 1,5 proc. wynagrodzenia pracownika. Jednak jeśli zostanie wypracowane porozumienie, to potrącenia na ten cel mogą wzrosnąć do 4 proc. - przypomina "Dziennik Gazeta Prawna".
To okazuje się sporym problemem dla dyrektorów szkół. Oznacza bowiem dodatkowy wydatek, który nie został uwzględniony w subwencji oświatowej na 2021 rok. O jakich pieniądzach mówimy?
– Zakładając, że w samorządowych placówkach oświatowych pracuje ok. 700 tys. osób, łącznie z pracownikami administracyjnymi i przyjmując, że blisko 400 tys. zdecyduje się na przystąpienie do tego programu, to po stronie pracodawcy i pracownika te koszty wyniosą ok. 800 mln zł – szacuje na łamach "DGP" Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
Oświatowe związki zawodowe podkreślają, że to niejedyne wydatki, na które nie zabezpieczono pieniędzy w ramach subwencji. Problem będzie również sfinansowanie 6-procentowej podwyżki dla nauczycieli.
Ich zdaniem finansowanie obu tych wydatków powinno pochodzić z budżetu państwa przekazane albo w formie zwiększonej subwencji, albo dotacji celowej.
Zgodnie z ustawą budżetową na 2021 rok, subwencja będzie wynosić 4,3 proc. To oznacza, że będzie wyższa o 2 mld 155 mln zł w stosunku do ubiegłorocznej - przypomina "DGP".
Dodatkowych pieniędzy jednak nie będzie. Skąd więc dyrektorzy szkół wezmą środki na realizację tych celów?
– Jeśli dyrektor otrzyma w 2021 r. podobny budżet do zeszłorocznego, a dodatkowo będzie musiał odprowadzać 1,5 proc. wynagrodzenia nauczyciela do PPK, to pieniędzy będzie szukał poprzez obniżenie np. dodatku motywacyjnego lub innych świadczeń. W rezultacie za udział w tym programie pracownik zapłaci podwójnie – przestrzega na łamach dziennika Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP.