Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. WZI
|

Praca dla uchodźców. "Jesteśmy w stanie wchłonąć 300 - 400 tys. osób"

Podziel się:

Do Polski przyjechało już 1,5 miliona uchodźców, z czego zdecydowana większość to kobiety z dziećmi. Szacuje się, że polski rynek pracy jest w stanie wchłonąć 300 – 400 tys. nowych osób. – Eksperci mówią raczej o milionie osób, który możemy u siebie pomieścić. Dziś już mamy 1,5 mln., czyli za dużo, jak na nasze możliwości logistyczne – powiedział w programie "Money. To się Liczy" Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan.

Praca dla uchodźców. "Jesteśmy w stanie wchłonąć 300 - 400 tys. osób"
Uchodźcy wchodzą na rynek pracy (PAP, Igor Soban/PIXSELL)

Mateusz Ratajczak, Wirtualna Polska: Cieszy się pan na myśl o "Polskim Ładzie 2.0"?

Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan: Chyba tych dwóch brzydkich słów nie powinno się wymieniać, bo one zniknęły z przestrzeni publicznej.

Premier ich nie użył, ale trochę z tego Polskiego Ładu zostaje Na przykład koncepcja.

Są to kosmetyczne zmiany, najlepszym przykładem są samozatrudnieni, którzy mają zyskać nieco ponad sto złotych miesięcznie.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Kolejne zmiany w podatkach. "Sytuacja jest kuriozalna"

Generalnie ten pomysł, oprócz zmiany kwoty wolnej od podatku, krytykowaliśmy od początku. W czasach, kiedy on był wprowadzany, nie mieliśmy jeszcze kryzysu energetycznego, wojny w Ukrainie, wszystkich tych katastrof.

Dziś tym bardziej nie powinno się poprawiać o kilka złotych, tylko wyrzucić wszystkie te zmiany i zacząć od początku.

Ale to się nie wydarzy.

Dlatego rozmawiamy z ministrem Soboniem o tym, żeby mimo wszystko teraz jak najwięcej naprawić. A sytuacja jest kuriozalna, bo mamy początek kwietnia, a wciąż nie wiemy, ile będziemy płacić.

To jakie są propozycje? Co jeszcze przedsiębiorcy chcieliby dopisać do listy zmian?

Dla samozatrudnionych odejście od niewielkiej ulgi, która pozwala im na wliczenie w koszty 8500 zł składki zdrowotnej, co rocznie daje poniżej 2 tys. złotych netto uzysku.

To są osoby, które płacą podatki, płacą ubezpieczenia, mają kredyty. Uderzyła w nie inflacja, tym osobom na pewno należy się więcej, przynajmniej dużo wyższy limit, znacznie powyżej tych 8500 złotych.

Drugi element to likwidacja słynnego podatku minimalnego, który miał uderzyć w duże korporacje, a uderzy w małe przedsiębiorstwa i startupy. Z tego trzeba się natychmiast wycofać.

Wierzy pan, że tymi rozwiązaniami uda się posprzątać ten bałagan?

Nie da się, bo tak naprawdę tworzymy kolejną warstwę bałaganu. Są deklaracje polityczne, że na koniec roku będziemy mogli wybierać sposób opodatkowania, bo w ciągu roku możemy wprowadzać tylko pozytywne zmiany.

Jeśli nie ma politycznej woli do tego, by wyrzucić pewne rozwiązania do kosza, to musimy próbować jak najwięcej przepchnąć, choć wciąż będzie to rozwiązanie ułomne.

A jak sobie radzą polskie firmy w tych warunkach wojennych?

Póki co one sobie jeszcze radzą, bo miały bardzo wysoki poziom zapasów. Zadziałały tutaj nasze wschodnioeuropejskie instynkty, skoro czasy były trudne, to zrobiliśmy większe zapasy.

Są oczywiście branże mocno dotknięte kryzysem, np. to, że w Ukrainie montowano większość wiązek kablowych uderzyło w branżę motoryzacyjną.

Inne branże dotknięte przez kryzys, to oczywiście transport. Dzisiaj ważne jest też to, jak zachowa się turystyka. To jest istotne także od strony kryzysu uchodźczego, my przyjęliśmy 1,5 mln osób, wiele z nich mieszka w hotelach czy agroturystykach, gdzie za chwilę zacznie się sezon.

A firmy, które wycofują się z Rosji?

Tak naprawdę nasz handel z Rosją to było 0,3 proc. PKB, więc niewielkie liczby. To możemy nadrobić bardzo szybko. Pamiętajmy o tym, że sankcje rosyjskie już nie raz dostawaliśmy.

A oczekiwałby pan natychmiastowego wyjścia wszystkich polskich firm z Rosji?

Oczekiwałbym jasnego planu. Bo naturalnie trzeba w Rosję uderzyć. Nie tylko militarnie, tak jak to bohatersko robią Ukraińcy, ale i gospodarczo. Tylko to wyjście trzeba zaplanować.

Przykład: embargo na rosyjski węgiel. Bardzo dobrze, że to robimy, ale ja mam głosy od branży polskich producentów warzy, którzy potrzebują wysokokalorycznego ekogroszku. Oni potrzebują 2–3 miesięcy więcej.

Nie chcę mówić, żebyśmy robili biznes z Rosją. Ale możemy jednocześnie uderzyć w Rosję, ale i chronić naszą gospodarkę, w którą i tak już uderzono z różnych stron.

A myśli pan, że Rosja i tamtejsza gospodarka dużo może jechać na udawaniu i podrabianiu zachodnich marek?

Dużo zależy od sytuacji geopolitycznej, pamiętajmy, że są jeszcze Chiny, które mogą być kanałem dostępu Rosji do towarów, których nie chcemy im dostarczać.

To odporny naród i, niestety, bardzo zmanipulowany. Dwadzieścia lat jednej telewizji, jednej gazety i jednego narodowego Internetu. Po latach takiej propagandy obawiam się, że Rosjanie mogą być odporni na sankcje.

Polscy przedsiębiorcy znajdą miejsca pracy dla Ukrainek, które do nas przyjechały? Bo uchodźcy to w 90 proc. kobiety i dzieci.

Eksperci mówią raczej o milionie osób, który możemy u siebie pomieścić. Dziś już mamy 1,5 mln., czyli za dużo, jak na nasze możliwości logistyczne. Cały czas Polacy przyjmują uchodźców u siebie w domach, ale to też nie może trwać w nieskończoność.

Z miejscem pracy chwilę bym poczekał. Ja też mam w domu dwie panie z Ukrainy, jedna z nich właściwie przez połowę czasu płacze, czytając wiadomości o swoich synach, którzy zostali w Charkowie. Poszukiwanie przez nią pracy to na pewno nie jest ten tydzień, ani ten miesiąc.

Myślimy, że rynek pracy wchłonie ok. 300 – 400 tys. osób, czyli ok. 25 proc.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
rynek pracy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl