Do Stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom skargi na firmy, które nie płacą, płacą mniej albo z opóźnieniem, płyną szerokim strumieniem.
- W ostatnich tygodniach pojawiło się bardzo dużo zgłoszeń dotyczących braku regularnych wypłat wynagrodzeń - przyznaje Małgorzata Marczulewska, prezes stowarzyszenia.
- Sytuacja sprzed kilku dni to jedna ze szczecińskich restauracji, która ma zalegać pracownikom z wypłatami od wiosny - opowiada. Inna historia: w nadmorskim kurorcie właściciel z dnia na dzień zamknął knajpę. Bez pracy i wypłaty zostało siedem osób.
- Najwięcej zgłoszeń, bo około jedna trzecia, dotyczy branży gastronomicznej. Restauracje bardzo ciężko przechodzą czas pandemii. Nie brakuje też skarg na organizatorów imprez i targów, którzy często nie regulowali w terminie zobowiązań wobec podwykonawców czy na przykład hostess – wylicza Marczulewska.
- Trudna sytuacja ma miejsce również w branży transportowej. Odnotowaliśmy kilka zgłoszeń dotyczących braku wypłat lub braku uregulowania wynagrodzenia za dodatkowe godziny pracy, lub dodatkowe kursy – relacjonuje prezes stowarzyszenia.
Jak dodaje, wobec wielu firm windykacja wynagrodzeń jest utrudniona, bo pracownicy nie mają często podpisanych żadnych umów. Albo mają, ale tylko na symboliczne kwoty, by ominąć składki do ZUS.
Grzegorz Sikora, rzecznik Forum Związków Zawodowych, też zna osoby zatrudnione w handlu i gastronomii, które czekają na wypłaty wynagrodzenia od kwietnia.
Przez trzy miesiące nie były w stanie nic z tym zrobić, bo inspekcja pracy i sądy pracy nie działały. Teraz ich skargi czekają w długiej kolejce urzędniczych zaległości.
– Sytuacja na rynku pracy jest trudna i w wielu sektorach, jak turystyka, hotelarstwo czy branża lotnicza sytuacja pracowników jest wciąż nie do pozazdroszczenia. Pracodawcy z tych branż mogą mieć problemy z terminową wypłatą wynagrodzeń – ocenia Sikora.
I dodaje: - Jest też mnóstwo nadużyć i wyzyskiwaczy, którzy pod pretekstem COVID-19 nie płacą ludziom wynagrodzenia.
Kary śmiesznie niskie
Według rzecznika FZZ niektórzy pracodawcy nie boją się kar inspekcji pracy. Mają nawet specjalne fundusze na ich poczet.
- Bardziej opłaca się im zapłacić mandat niż wynagrodzenia załodze. Maksymalna kara, jaką może nałożyć inspektor pracy za niepłacenie pensji, to 2 tys. zł. Pensje pracowników to dużo więcej, więc kalkulacja jest prosta – przyznaje Sikora.
Tomasz Zalewski, rzecznik prasowy Państwowej Inspekcji Pracy, przyznaje, że skarg na pracodawców, którzy nie płacą lub płacą, ale w zaniżonej kwocie, jest mnóstwo. – To dominujący temat wszystkich zgłoszeń, które do nas napływają – przyznaje.
Zalewski podkreśla, że w sprawach bezspornych inspektor pracy może wydać nakaz zapłaty z rygorem natychmiastowej wykonalności. Jeśli i to nie poskutkuje, wystawia mandat karny do 2 tys. zł, a przy poważnych lub kolejnych naruszeniach kieruje wniosek do sądu o ukaranie. Sąd może z kolei nałożyć karę do 30 tys. zł.
Przez pandemię wiele firm nie ma łatwo
Zdaniem Cezarego Kaźmierczaka, prezesa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, pracodawcy-wyzyskiwacze to marginalne zjawisko. Zdecydowana większość tych, którzy nie płacą pensji, po prostu nie ma z czego.
- W Polsce dominują małe i średnie przedsiębiorstwa, które nie mają żadnych poduszek finansowych na wypadek nieprzewidzianych sytuacji. Firmy funkcjonują praktycznie z miesiąca na miesiąc – ocenia Kaźmierczak.
Przyznaje też, że nie ma u nas rozpowszechnionej kultury i zwyczaju informowania pracowników o trudnościach finansowych firmy i zawierania z nimi w porozumień w tych kwestiach.
Jednak największy problem Kaźmierczak widzi w wymiarze sprawiedliwości, który jest niewydolny.
– Sprawa o zapłatę wynagrodzenia jest prosta. W Polsce obowiązują przecież umowy w wersji papierowej. Takie postępowania polegające na weryfikacji dokumentów i przesłuchaniu świadków powinny trwać co najwyższej kilkadziesiąt minut, a nie kilka miesięcy czy lat – ocenia prezes ZPiP.
Grzegorz Sikora z Federacji Związków Zawodowych zgadza się z Kaźmierczakiem co do jednego: Polacy widzą kryzys niedoinwestowanych instytucji publicznych i nie mają do nich zaufania.
– Młodzi ludzie nie wierzą w pomoc państwa. 80 proc. z nich nie wie, czym różnią się od siebie umowy cywilnoprawne, na czym polegają korzyści płynące z umowy o pracę. Pytani na rozmowie rekrutacyjnej, jaką chcą umowę, wybierają często opcję "zarabiania więcej na rękę" – relacjonuje Sikora.
- Później, w przypadku sytuacji kryzysowej, kiedy pracodawca uchyla się od zapłaty za pracę, taki zleceniobiorca zdany jest praktycznie tylko na siebie – ostrzega.
Co może zrobić pracownik
Choć kary z inspekcji pracy są niskie, a sądy działają opieszale, Miłosława Strzelec-Gwóźdź, partner w GP Kancelarii Radców Prawnych, tłumaczy, jakie prawa mają pracownicy i zleceniobiorcy, jeśli zdecydują się na batalię w sądzie.
Kto nie dostał pensji na czas, może domagać się odsetek za każdy dzień opóźnienia w wypłacie. Może też żądać odszkodowania, jeżeli wskutek opóźnienia zapłaty wynagrodzenia poniósł szkodę. Na przykład nie mógł zapłacić raty za samochód i komornik albo wierzyciel go zabrali.
Można też rozwiązać umowę z winy pracodawcy lub zleceniobiorcy w trybie natychmiastowym. Warunek? Brak wypłaty wynika z winy pracodawcy.