O łączeniu edukacji z nauką wypowiadają na Twitterze się dziś wszyscy od prawa do lewa. Jedni uważają, że praca w młodym wieku uszlachetnia i przygotowuje młodych do dorosłego życia, drudzy - że odbiera się im ostatnie lata beztroski i często jest wyzyskiem.
W debacie brakuje jednak głosu osób, które przed tym dylematem stały zaledwie kilka lat temu. Wypowiadają się osoby starsze, które dorastały w innej epoce. Dlatego też zapytaliśmy, co o łączeniu pracy i nauki myślą osoby mające od 20 do 25 lat.
Większość pracowała dorywczo
- Swoją przygodę z pracą w wieku nastoletnim rozpoczęłam dość późno, bliżej końca liceum, co uważam za dobry krok, gdyż większość czasu zajmowała mi samodzielna, własna nauka do matury wybranych przedmiotów, na których mi zależało - mówi money.pl Weronika, studentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim.
Dla Weroniki najważniejszy był balans między edukacją a pracą. Jak dziś podkreśla, udało się go jej zachować. - Problem zaczyna się wtedy, kiedy ilość pracy połączonej z nauką staje się zbyt przytłaczająca, kiedy brakuje czasu na zwyczajny odpoczynek. Wtedy zazwyczaj zostaje wybór - coś za coś. Albo większą uwagę skupiamy na pracy, albo na szkole, co wiąże się z konsekwencjami - opowiada.
- W drugiej gimnazjum - miałam wtedy 14 lat - pomagałam znajomej mamy w pracach codziennych w domu. Dwa razy w tygodniu przychodziłam do niej po lekcjach i zostawałam na dwie-trzy godziny. Oprócz tego w tygodniu wyprowadzałam jej psa - akurat jej mieszkanie było po drodze ze szkoły, więc było to całkiem wygodne - wspomina Sylwia, dziś łącząca pracę na pełen etat z pisaniem pracy licencjackiej. Sylwia podkreśla, że jej praca rzeczywiście miała charakter dorywczy, więc kiedy nie mogła przyjść, po prostu nie przychodziła.
Młodzi najczęściej imają się prac dorywczych lub sezonowych. Oprócz wspomnianej pomocy w domu, nastolatki podejmują się m.in. roznoszenia ulotek, wykładania towarów, czy zbierania owoców. Nieco inną pracę znalazł Michał.
- Podczas nauki w liceum pracowałem przy relacjach z wydarzeń sportowych. Był to dla mnie wstęp do dziennikarstwa i bardzo doceniałem, że tak wcześnie mogę coś robić w kierunku wymarzonego zawodu. Nie zarabiałem za wiele, miesięcznie wychodziło maksymalnie 300-400 złotych, ale zawsze na swoje małe zachcianki miałem coś całkowicie swojego - wspomina. Michał, podobnie jak Sylwia, sam mógł wybrać, w które dni pracuje i które wydarzenia będzie relacjonować. Na pierwszym miejscu zawsze była nauka.
- Jako osoba, która w wieku nastoletnim podejmowała się prac dorywczych czy sezonowych, uważam, że miały one pozytywny i dokształcający wpływ na mnie i moją osobowość - mówi Iza, która wychowała się w okolicach Trójmiasta.
Na wsi trudniej o pracę
Wszyscy wcześniejsi rozmówcy wychowali się w miastach. Inaczej niż Anna i Justyna, które dorastały we wsiach leżących w województwie mazowieckim. Pierwsza opowiada nam, że w trakcie roku szkolnego nie pracowała, bo... nie było gdzie.
Jedynie w wakacje udawało jej się zatrudnić przy zbiorze truskawek. Jak sama podkreśla, robiła to bardziej dla jakiegoś zajęcia niż dla zarobku (zarabiała maksymalnie 100 zł).
- Po maturze założyłam sobie, że przyjadę do Warszawy i w czasie dłuższych wakacji popracuję i zarobię na własne utrzymanie - wspomina Anna. - Oferowano mi najczęściej 8 zł na godzinę. Po przeliczeniu kosztów życia w stolicy stwierdziłam, że co miesiąc musiałabym prosić rodziców o dodatkowe pieniądze - dodaje. Wtedy pozostała na wsi. Dziś skończyła studia na UW i pracuje na pełen etat w dziale finansowym w korporacji.
Justyna natomiast pracowała od 12. roku życia. Jej rodzice prowadzili sklep, w którym w podstawowe artykuły zaopatrywali się wszyscy sąsiedzi, a ona pomagała. Wykładała towar, pilnowała sklepu, gdy mama szła na chwilę do domu.
- Im robiłam się starsza, tym częściej pomagałam mamie. Zaczęłam sama obsługiwać klientów i brać zmiany, żeby mama mogła posiedzieć w domu i odpocząć. Dla mnie to nie była praca, tylko zwykła pomoc dla mamy, po prostu chciałam, żeby ona też sobie odpoczęła - wyjaśnia Justyna.
Do liceum, a potem na studia przyjechała do Warszawy i łapała się różnych prac, aby się utrzymać. Pracowała m.in. w kawiarni, czy na lotnisku. Wszystko po to, by zarobić na własną edukację. Jak przyznaje, to był dla niej trudny czas.
- Byłam bardzo zmęczona, nie potrafiłam skupić się podczas zjazdów na uczelni, miałam dużo zaległości, a w dodatku dużo problemów rodzinnych. Właściwie kiepsko pamiętam ten czas, a najchętniej, to bym w ogóle o nim zapomniała - opowiada Justyna.
Młodzi zazwyczaj cenią sobie pracę
Jak zatem nasi rozmówcy oceniają możliwość pracy z perspektywy czasu? - Chodzenie do pracy w wieku nastoletnim zazwyczaj wynika z chęci zarobienia własnych pieniędzy, by móc odciążyć rodziców i kupować potrzebne sobie rzeczy czy rozwijać hobby za własne pieniądze. Ja w takim zachowaniu widzę jedynie chęć usamodzielnienia się, a to raczej pozytywny aspekt - ocenia Iza.
- Co jak co, ale swoje zarobione pieniądze to była dla mnie wielka satysfakcja. Mogłam je wydać na co tylko chciałam. Okazało się, że szybko znikają ze skarbonki, gdy wydawałam je na moje małe zachcianki. Z czasem nauczyłam się oszczędzać i to zostało mi do dzisiaj - zwraca uwagę Sylwia.
Pozytywnie o pracy w młodości wypowiada się także Michał. Zastrzega jednak, że finansowa sytuacja w domu była na tyle stabilna, że nie musiał się martwić o pieniądze. Podobną sytuację miała Weronika.
Dowiedz się: Bartłomiej Misiewicz. Jego wódka miała podbić Polskę, Azję i Afrykę. Dziś jej zakup graniczy z cudem
- Z pozytywów - na pewno takie doświadczenia nauczyły mnie samodzielności i kultury pracy. Wiem jednak, że jeżeli granica zostałaby przekroczona, ryzyko życia pod ciągłym stresem, bez oddechu, byłoby bardzo duże - zastrzega.
- Praca podczas studiów sprawiła, że wcale nie czułam się dorosła i samodzielna, tylko zmęczona, zapracowana i do tyłu z życiem. To chyba przez to, że nie miałam za bardzo wyboru. Musiałam pracować, żeby mieć za co żyć. Myślę, że gdybym miała wybór czy chcę pracować, czy tylko studiować, to podeszłabym do tego zupełnie inaczej - ocenia z kolei Justyna.
Imiona części bohaterów zostały zmienione na ich prośbę.
"Krytyka Polityczna" opublikowała w czwartek tekst, w którym przekonuje, że praca w wieku nastoletnim może doprowadzić do "obniżenia aspiracji edukacyjnych, pogorszenia wyników w szkole", a w skrajnych przypadkach nawet do "nadużywania alkoholu i narkotyków oraz łamania prawa". Czasopismo odniosło się w ten sposób do trwającej dyskusji na Twitterze o pracy młodych.
Czytaj więcej: Praca nastolatków wpływa negatywnie na ich edukację? Wiceminister Semeniuk zabiera głos