"Nasz pracownik był na weselu. Kilka dni później dowiedział się, że jeden z gości miał koronawirusa. Ten pracownik zdążył być już pracy. Właśnie nas powiadomił, że sanepid nałożył na niego prewencyjnie kwarantannę. Mamy problem, bo on miał kontakt przez te kilka dni z wieloma osobami w firmie oraz klientami" – pisze na forum internetowym dla pracowników kadr pani Weronika z Wrocławia.
Takich historii są setki, jeśli nie tysiące w całym kraju. Pracodawcy mówią wprost: mamy pandemię i nadciąga druga fala zakażeń, ale niewiele możemy w takich sytuacjach zrobić.
- W kraju nie ma ogłoszonego stanu wyjątkowego. Pracodawcy nie mają prawa ograniczać pracowników i zabraniać im w czasie wolnym od pracy uczestnictwa w imprezach rodzinnych. Z drugiej strony spoczywa na nich odpowiedzialność za zdrowie pozostałych osób w firmie, ich rodzin oraz klientów – mówi wprost Łukasz Dominik, rzecznik prasowy Animex Food.
Grupa zatrudnia ponad 10 tysięcy ludzi w 11 zakładach rozlokowanych w całym kraju. Pracodawca stawia opór pandemii na wszystkie, dopuszczalne prawem sposoby.
Firma produkuje żywność, artykuły pierwszej potrzeby dla milionów Polaków. Unieruchomienie zakładów byłoby katastrofą. Pracowników obowiązuje więc ścisły reżim sanitarny i nadzwyczajne procedury prewencyjne.
W zakładzie łatwiej jest zapanować nad sytuacją niż monitorować ludzi w czasie wolnym od pracy. Pracodawcy nie wolno ingerować w prywatne życie pracowników ani o nie wypytywać.
- Osoby, które wracają do pracy po urlopach lub przerwach wypełniają ankietę, podając nam w niej informacje, które pozwalają ocenić ewentualne ryzyko dla całego zakładu. Procedura ta jest absolutnie dobrowolna. Nikogo nie przymuszamy do udzielania nam informacji, gdzie był w czasie wolnym od pracy – podkreśla Dominik.
Pracownicy, bojąc się konsekwencji, często doradzają sobie trzymanie języka za zębami i nieujawnianie zbyt wielu informacji pracodawcom.
Szczególnie w takich branżach jak handel czy usługi, gdzie zakażenie jednej osoby oznacza wykluczenie z pracy niemal całego personelu, a także duże straty materialne dla pracodawcy.
- W ten weekend idę na wesele, pracodawca wiedział o tym od dawna i teraz wykorzystał to przeciwko mnie. Mówi, że mam po imprezie wziąć jeszcze dwa tygodnie z urlopu wypoczynkowego. Nie chcę marnować urlopu. To nie fair – skarży się pani Katarzyna, ekspedientka w jednym z warszawskich marketów.
Pracodawcy nie kryją, że muszą polegać na uczciwości i odpowiedzialności swoich podwładnych, ale niczego nakazać czy zakazać im nie mogą.
Jeden z największych w kraju pracodawców, sieć sklepów Biedronka, zatrudniająca ok. 70 tysięcy pracowników, przyznaje, że w uzasadnionych przypadkach kieruje swoich pracowników na firmową kwarantannę.
- Kiedy otrzymujemy informację o potencjalnym zagrożeniu, wprowadzamy zasady zapobiegawcze i w zależności od biegu sytuacji podejmujemy określone działania. Odsuwamy zespoły od świadczenia pracy oraz wysyłamy na kwarantannę zleconą przez pracodawcę. Zawsze działamy na podstawie obowiązujących przepisów prawa oraz zaleceń GIS i Ministerstwa Zdrowia – podkreśla Danuta Pawłowska, dyrektor Działu BHP w sieci Biedronka.
Zgodnie z nowymi przepisami zawartymi w jednej z tarcz antykryzysowych, pracodawca ma prawo wysłać pracownika na urlop w terminie przez niego wskazanym bez uzyskania zgody pracownika. Do tego może pominąć plan urlopów. Pracownik jest natomiast obowiązany taki urlop wykorzystać.
- Pracodawca może również wysłać pracownika wracającego z wesela, jeśli obawia się o zdrowie innych pracowników, do pracy zdalnej zapewniając mu narzędzia do wykonywania takiej pracy – informuje radca prawny, Mateusz Galikowski, który współpracuje ze Stowarzyszeniem STOP Nieuczciwym Pracodawcom.
Jak informuje prezes tego Stowarzyszenia, Małgorzata Marczulewska, w ostatnich tygodniach odebrali wiele zgłoszeń od pracowników z całej Polski, którym odmówiono jednodniowych urlopów.
Dzwonią do nich ludzie głównie z małych miejscowości i wsi. Skarżą się, że pracodawca nie udzielił im urlopu, bo przyznali się, że idą na wesele, pogrzeb lub inną uroczystość rodzinną.
Pojawiają się także sugestie szefów, by jesienią unikać wypoczynku w zatłoczonych miejscowościach nawet w weekendy.
- Do naszego stowarzyszenia dotarło wiele skarg na pracodawców. Dotyczyły one np. uzasadnienia wzięcia urlopu na żądanie w danym terminie czy wprost sugestii, że pracodawca odradzał pracownikowi udział w ślubie, bo może to poskutkować kwarantanną. Otrzymaliśmy także ciekawe zgłoszenie, że pracownicy z Wrocławia otrzymali reprymendę za zorganizowanie czegoś w rodzaju „spotkania integracyjnego” w klubie. Według kadry kierowniczej tej firmy było to zachowanie nieodpowiedzialne w czasie pandemii – podaje przykłady Marczulewska.
W sytuacjach podbramkowych Marczulewska doradzają pracownikom branie urlopów na żądanie. Tych pracodawca nie może nikomu odmówić.
Czy takie rozwiązanie nie zaogni jednak i tak napiętej jak struna relacji pracownik - pracodawca? Według Marczulewskiej ich porady kończyły się na ogół pozytywnie dla pracowników. Nikt nie został zwolniony.
Tomasz Urbański z małej rodzinnej firmy sprzedającej wykładziny Coniveo przyznaje, że miałby problem, gdyby któryś z 30 pracowników poszedł na wesele lub inną masową imprezę, ale na firmową kwarantannę by go nie wysłał.
- Nie pytam, gdzie moi pracownicy spędzają wolny czas lub urlop. Firma jest na tyle mała, że się znamy. Gdyby była taka sytuacja, liczę, że sami by do mnie z tym przyszli – uważa Urbański i dodaje, że mieli już podobną sytuację. Jedna z pracownic biura poinformowała go, że jej partner jest sanitariuszem w pogotowiu. – Przez dwa miesiące pracowała z domu – kończy Urbański.