Bartoszyce, senne miasteczko w woj. warmińsko-mazurskim. Dwa lata temu w mediach zrobiło się o tej miejscowości bardzo głośno za sprawą procesu kilkunastu pracowników tamtejszej Biedronki. Pracodawca zwolnił ich dyscyplinarnie za podjadanie produktów spożywczych, za które nie zapłacili.
W trakcie procesu, jako dowód w sprawie, spółka przedstawiła w sądzie nagrania z kamer przemysłowych, które były rozmieszczone zarówno w sklepie, jak i w magazynie.
Traf chciał, że na jednym z urządzeń została zarejestrowana pracownica sklepu, która nieświadoma tego, że jest nagrywana, poprawiała sobie bieliznę. Nagranie było bardzo wyraźne, można było bez problemu rozpoznać, kim jest nagrywana osoba.
- O tym, że nagrywano nas z ukrytych kamer, dowiedzieliśmy się jeszcze przed procesem, w momencie wręczania nam wypowiedzeń. Koleżanka, która została nagrana w magazynie jak poprawia sobie bieliznę, zwolniła się sama. Była kasjerką - opowiada nam jej była koleżanka z pracy, pani Marta (imię rozmówczyni zmieniliśmy).
Z relacji naszej rozmówczyni wynika, że sąd pracy w Bartoszycach dopuścił nagranie z kamery jako dowód i wszyscy na sali rozpraw je widzieli. - To mogłam być równie dobrze ja. Patrzyliśmy na to nagranie z zażenowaniem i przerażeniem, co oni jeszcze w tym swoim archiwum mają ponagrywane i gdzie jeszcze mieli poukrywane te kamery - opowiada kobieta.
Po upublicznieniu nagrania w sądzie była pracownica Biedronki złożyła skargę na swojego pracodawcę do Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
Ścigali złodziei, upolowali pracownicę
Jak wynika z dokumentów, do których dotarł Money.pl, broniąc się, pracodawca wskazał, że wszyscy pracownicy nadzorowani monitoringiem są przy zatrudnianiu informowani na piśmie o obecności kamer. Sklepy są też oznakowane jako obiekty monitorowane.
W sklepie w Bartoszycach dochodziło do kradzieży drogiego alkoholu. By wykryć sprawcę, ochrona zainstalowała więc w magazynie - bez wiedzy pracowników - ukrytą kamerę. Działała ona przez okres dwóch tygodni.
UODO nie uznał argumentacji spółki za wystarczającą i 28 września br. wydał decyzję, stwierdzając naruszenie Kodeksu pracy przez pracodawcę. Nakazał spółce usunięcie danych osobowych pracownicy, które zostały utrwalone za pomocą ukrytej kamery.
W decyzji czytamy m.in.: "Zgodnie z ustawą o RODO, dane osobowe muszą być przetwarzane zgodnie z prawem, rzetelnie i w sposób przejrzysty dla osoby, której dane dotyczą" – podkreślono.
Urząd zaznaczył, że zasada przejrzystości wymaga, by wszelkie informacje i wszelkie komunikaty związane z przetwarzaniem danych osobowych były łatwo dostępne i zrozumiałe oraz sformułowane jasnym i prostym językiem.
"Osobom fizycznym należy uświadomić ryzyka, zasady, zabezpieczenia i prawa związane z przetwarzaniem danych osobowych oraz sposoby wykonywania praw przysługujących im w związku z takim przetwarzaniem" – przypomniano pracodawcy.
Ukryte kamery są niedozwolone w miejscach pracy
UODO przyznał, że zgodnie z Kodeksem pracy pracodawca może wprowadzić szczególny nadzór nad terenem zakładu pracy lub terenem wokół zakładu pracy w postaci środków technicznych umożliwiających rejestrację obrazu.
Monitoring ten nie może jednak obejmować pomieszczeń sanitarnych, szatni, stołówek, palarni ani pomieszczeń udostępnianych związkom zawodowym.
Od reguły tej może nastąpić odstępstwo w razie sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa, ochrony mienia, kontroli produkcji lub gwarancji zachowania bezpieczeństwa informacji.
Nie może to jednak w żaden sposób naruszać godności oraz dóbr osobistych pracownika, a także zasady wolności i niezależności związków zawodowych, w szczególności poprzez zastosowanie technik umożliwiających rozpoznanie przebywających w tych pomieszczeniach osób.
Monitoring pomieszczeń sanitarnych wymaga uzyskania uprzedniej zgody związków zawodowych, a jeżeli u pracodawcy nie działa zakładowa organizacja związkowa - uprzedniej zgody przedstawicieli pracowników wybranych w trybie przyjętym u danego pracodawcy.
Danych pochodzących z monitoringu nie można używać do innych celów niż te, dla których zostały one zebrane, a więc jedynie dla szeroko pojętych celów bezpieczeństwa osób i mienia, jak również celów związanych z zachowaniem tajemnicy.
Biedronka nie ma sobie nic do zarzucenia
Adwokat Marek Jarosiewicz, główny prawnik stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom z kancelarii Wódkiewicz & Sosnowski podkreśla, że prowadzenie monitoringu - czy to w zakładzie pracy, czy w jakimkolwiek innym miejscu - zawsze stanowi pewne naruszenie prywatności, a co najważniejsze - prowadzi do przetwarzania danych osobowych osób widocznych na monitoringu co najmniej w zakresie ich wizerunku.
Jak podkreśla adwokat, informacje co do monitoringu pracodawca zobowiązany jest wprowadzić do układu zbiorowego lub regulaminu pracy, a jeśli takie akty nie obowiązują u niego - ogłosić je w zakładzie pracy w drodze obwieszczenia.
Co więcej, informacje te winien otrzymać na piśmie każdy pracownik przed jego dopuszczeniem do pracy.
Pracownicy powinni też otrzymać informację o planach wprowadzenia monitoringu na nie mniej niż 2 tyg. przed jego faktycznym wprowadzeniem. Przepisy przewidują wymóg odpowiedniego oznaczenia pomieszczeń monitorowanych - np. przez wywieszenie odpowiednich tabliczek informacyjnych.
Biuro prasowe Biedronki w krótkim komunikacie prasowym zapewnia, że pracownicy objęci monitoringiem są informowani o tym przy zatrudnianiu i świadomie akceptują ten fakt poprzez podpisanie umowy.
"Warunki stosowania monitoringu są opisane w Regulaminie Pracy. Informujemy, że monitoringiem objęte są tylko pomieszczenia, na które zezwalają przepisy. Każda placówka, również ta w Bartoszycach, jest oznaczona jako obiekt monitorowany. W każdym sklepie umieszczone i widoczne są również specjalne klauzule informacyjne dotyczące przetwarzania danych osobowych" – napisano.