Wizyty domowe zaczęły się, gdy firma sprawdziła poziom zachorowań wśród 12 tys. pracowników fabryki. W sierpniu wzrósł on do 17 proc., a na początku utrzymywał się na wysokim poziomie 11 proc.
Niemiecki dziennik "Handelsblatt" dotarł do nagrań, na których kierownictwo zakładu krytykuje przebywających na zwolnieniach lekarskich pracowników. Ich zachowanie nazywa "niehonorowym". Menadżerowie tłumaczą, że powiadomili o planowanych wizytach domowych u pracowników, co miało spotkać się z zadowoleniem za załogi, która skarżyła się na nieobecność kolegów w pracy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak tłumaczą, pracownicy z niemal wszystkich obszarów zakładu zgłaszali "niezwykle duże obciążenie pracą". Jeśli brakuje personelu, Tesla wywiera presję na chorych, a tych, którzy są jeszcze zdrowi, przeciąża dodatkową pracą - skarżą się pracownicy.
Jeśli kierownictwo zakładu naprawdę chce zmniejszyć liczbę zachorowań, powinno przerwać to błędne koło - mówi w rozmowie z dziennikiem Dirk Schulze, dyrektor okręgowy IG Metall Berlin-Brandenburgia-Saxony.
Zdaniem związkowców niezapowiedziane wizyty w domach pracowników to "kolejna absurdalna akcja przeciwko wskaźnikowi zachorowań".
ZUS wziął się za kontrole L4. Skutki już widać
Piątki na chorobowym
Kierownictwo niemieckiej fabryki Tesli uważa, że przyczyną zwolnień lekarskich nie są warunki pracy. - Pracownicy częściej zgłaszają się na chorobowe w piątki i na późnych zmianach niż w inne dni tygodnia - mówi dziennikowi André Thierig, kierownik zakładu.
- Nie nie jest kwestia warunków pracy, ponieważ są takie same we wszystkie dni robocze i na wszystkich zmianach - dodaje. Jego zdaniem to niemiecki system socjalny jest w pewnym stopniu wykorzystywany.