Artykuł powstał w ramach 2. edycji akcji #moneypomaga. Prowadzisz biznes turystyczny? Zgłoś swoją firmę i wypromuj ją na łamach money.pl. Szczegóły akcji znajdziesz tutaj.
Ośrodek "U Pirata" w Łebie, to nowe miejsce na nadbałtyckiej mapie turystycznej. Wbrew nazwie, która sugeruje wizyty tylko dzieci, to przestrzeń dla seniorów i osób, które potrzebują masaży lub fizjoterapii. Świetnie tam będą również czuły się oczywiście rodziny. Na najmłodszych czeka prawdziwy pirat, za którego przebiera się menadżer Tomasz Weber. To obiekt kameralny, wręcz rodzinny. A w zasadzie takie ma być. Dlaczego?
Ludzie, którzy je tworzą znają się od lat. Większość pracowała ze sobą do lata 2020 roku w innym ośrodku. Tam właściciel nieruchomości wymówił jednak najem lokalu. I firma się posypała. Co zrobili więc pracownicy? Skrzyknęli się, znaleźli nową miejscówkę i szykują się do otwarcia ośrodka.
Pracownicy zostali postawienie pod ścianą, bo z dnia na dzień stracili miejsce pracy. Przez lata pracy z gośćmi, którzy przyjeżdżali do poprzedniego ośrodka nie tylko ze względu na nadmorską lokalizację, ale również powodem była świetna obsługa, z którą się zżyli. I stąd pomysł, żeby otworzyć nowe miejsce, do którego będą mogli przyjeżdżać goście.
Wyłożyli swoje pieniądze
Skąd jednak w tej trudnej sytuacji wziąć pieniądze na nową inicjatywę? Znalezienie idealnego miejsca i dostosowanie go do tego typu działalności, to bardzo droga sprawa. "U Pirata", to przecież nie same noclegi. Nie wystarczy łóżko, stół, telewizor i piękny widok z okna.
– Koszt adaptacji to około 150-200 tys. złotych – opowiada Tomasz Weber. Część wydatków pokryli sami pracownicy, udzielając nieoprocentowany pożyczki z własnych oszczędności. Zespół tak bardzo się zżył przez osiem lat wspólnej pracy w poprzednim miejscu, że bez obaw zdecydowali się na taki krok.
To pokazuje, że "U Pirata", to nie jest zwykły komercyjny projekt, to jest inicjatywa pracowników, którzy przez wiele lat wspólnej pracy, po prostu się polubili ze sobą i ze swoimi gośćmi. "Piraci" z Łeby okazali się więc dość niecodzienni - zamiast grabić, sami zaczęli działać.
Ten miał zacząć przyjmować gości już 1 kwietnia, ale niestety obostrzenia pokrzyżowały wszystkim plany. Wszystko jest w zasadzie gotowe do startu, ale wciąż nit nie wie, kiedy ostatecznie zostaną zdjęte obostrzenia dotyczące turystyki. - Mamy bogaty program dla naszych gości. Nawet jak nie ma pogody, to zawsze znajdą coś dla siebie - mówi menadżer ośrodka Tomasz Weber.
Międzynarodowy zespół
Zespół składa się z Polaków i Ukraińców. – Nasza szefowa kuchni jest Ukrainką. Pracowała w hotelu w Równym, ale teraz też nauczyła się naszej polskiej kuchni - opowiada menadżer ośrodka. Ten międzynarodowy zespół znalazł wspólny język ze sobą i ze swoimi gośćmi.
Wiedząc, że co roku do ich poprzedniego ośrodka wracali ci sami goście, zawiązała się też między obsługą, a turystami więź na tyle mocna, że mimo tego, że ośrodek jeszcze nie powstał, to miejsca zarezerwowane były na kwiecień i maj.
Wierzą w sezon
Już wiemy, że kwiecień dla branży turystycznej jest stracony, ale wciąż wszyscy mocno trzymają kciuki za spadki zachorowań i program szczepień, bo tylko to może uratować sezon turystyczny zaczynający się w maju.
Cały zespół niecierpliwe czeka na możliwość przyjęcia gości. Dzięki temu, że jest to miejsce świadczące usługi medyczne, może uda się ruszyć już po majówce. Na razie część turnusów, które miały odbyć się w kwietniu i w czasie Wielkanocy, zostało przesuniętych w przyszłość. – Liczymy, że uda nam się ruszyć po majówce – mówi Tomasz Weber.
Ośrodek "U Pirata" położony jest w cichej i spokojnej, zachodniej części Łeby, a mimo to wszędzie od jest blisko. Do plaży 400 metrów, do bram Słowińskiego Parku Narodowego nie więcej niż 2 km, do centrum miasta około 600 metrów i do przystani około 700 metrów, do kanału portowego już tylko 300 metrów.