Pracownicy Kopalni Turów twierdzą, że skrócono im czas pracy i otrzymali specjalne przepustki, by mogli uczestniczyć w konwencji wyborczej PIS.
- PiS to jedyna opcja, która jest wiarygodna i jest w stanie zapewnić nas, że nie zamkną nam kopalni. Ja mam 10 lat do emerytury, ale są młodzi, którzy się dopiero pozatrudniali. Brak kopalni to emigracja do Niemiec i Czech ale z jakiej racji jak tu mamy swoje - mówi money.pl Dariusz Dębowski z kopalni Turów. Dodaje, że samych miejscowych górników jest 1,5 tysiąca.
Pan Dariusz pracuje w Turowie 33 lata. Jest operatorem koparki. Do emerytury został mu rok pracy. Przyjechał specjalnie na wiec PIS, aby bronić kopalni.
- To jest nasze życie, nasza praca. Jeżeli jej nie będzie to ludzie zaczną uciekać - przekonuje górnik i dodaje, że wystąpienie prezesa PIS ocenia bardzo dobrze. - Oczekujemy obrony od władzy - mówi.
Dodaje, że dzisiaj był w pracy, ale przyznaje że wcześniej ją skończył. - Ci, co chcieli iść na wiec wyborczy skończyli pracę o godzinie 11 zamiast o 15 i wydawano im specjalne przepustki - twierdzi nasz rozmówca.
Tymczasem biuro prasowe PGE, które poprosiliśmy o komentarz, zdecydowanie temu zaprzecza. "Nie zmieniano, ani nie skracano dzisiaj godzin pracy w Turowie. Elektrownia pracuje w pełnej przewidzianej na sobotę obsadzie" - poinformowało biuro prasowe energetycznego koncernu.
PIS w Bogatyni. "Trzeba zorganizować wiec tam, gdzie jest realny problem"
W sobotę w Bogatyni pojawili się wszyscy liderzy Zjednoczonej Prawicy - z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim na czele. Tymczasem pierwotnie konwencja programowa PIS miała zostać zorganizowana w Łodzi. Jednak nowy szef sztabu PiS Joachim Brudziński w poniedziałek ogłosił jednak, że konwencja w zmienionej formule została przeniesiona na Dolny Śląsk w Bogatyni, gdzie znajduje się kopalnia Turów.
- Myśmy postanowili chociażby tę naszą najbliższą - nie tyle konwencję, bo raczej należałoby to określić mianem wiecu - zorganizować tam, gdzie jest realny problem. Gdzie ludzie oczekują pomocy od polityków, czyli w Bogatyni, tam gdzie jest kopalnia Turów. Ta, o której politycy PO mówili: "tak, trzeba zamknąć" pod dyktando jednego sędziego z TSUE - mówił we wtorek w TVP Info Brudziński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Turów jest w centrum politycznego sporu
Dlaczego Kopalnia Turów znajduje się dziś w centrum politycznego sporu? Powodem jest m.in postanowienie wydane 31 maja przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wydał postanowienie wstrzymujące - do czasu rozpoznania skargi - wykonanie decyzji środowiskowej dotyczącej koncesji na wydobycie węgla dla kopalni w Turowie po 2026 r. Jak podkreślił sąd, postanowienie nie wstrzymuje pracy kopalni Turów.
Skargę na decyzję środowiskową złożyły m.in. Fundacja Frank Bold, Greenpeace oraz Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA.
Reakcja rządu na decyzję sądu była natychmiastowa. Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa informowała o wysłaniu zażalenia na postanowienie WSA przez GDOŚ. Zażalenie złożyła też PGE GiEK; o przystąpieniu do tej sprawy przed sądem administracyjnym i skierowaniu własnego zażalenia poinformowała także Prokuratura Krajowa.
Premier Morawiecki nazwał postanowienie WSA "bezprawiem i jawnym uderzeniem w polski interes". Również szef NSZZ "Solidarność" Piotr Duda uznał decyzję WSA ws. kopalni w Turowie za skandaliczną. - Mówimy krótko: ręce precz od Turowa - podkreślił. - Zatrzymamy głupią decyzję, my jej nie respektujemy - dodał.
Decyzję sądu w sprawie Turowa skomentował także w czwartek prezes PiS, wicepremier Jarosław Kaczyński.
- Wokół Turowa działa dziewięć podobnych elektrowni, tylko po części w Czechach, po części w Niemczech i jakoś nie ma żadnych kłopotów. Chodzi o to, żeby przeszkadzać nam w bardzo szybkim, dobrym rozwoju. Szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę bardzo trudne warunki, wielkie kryzysy, bo gdyby ich nie było to byśmy byli na pewno dzisiaj kilka kroków jeszcze dalej – mówił Kaczyński. Jego zdaniem, "nie wszystkim się to podoba".