Ceny energii rosną już od dłuższego czasu. Jednak najmocniej odczujemy to w przyszłym roku. Prąd ma zdrożeć wówczas nawet o 300 proc. Przedsiębiorstwa energetyczne, takie jak m.in. Energa, Enea i m.in. Tauron już złożyły wnioski o podwyżki do URE, uzasadniając je m.in. zwiększonym zapotrzebowaniem na energię ze względu na napływ uchodźców z Ukrainy.
Niestety, dalszy wzrost cen energii dodatkowo napędzi inflację, co tylko pogorszy i tak trudną sytuację wielu firm i gospodarstw domowych.
Sytuacja jest na tyle poważna, że Rafał Gawin, prezes URE zdecydował się na bezprecedensowy krok, napisał niedawno w tej sprawie pismo do premiera Mateusza Morawieckiego. Prezes URE zaapelował w nim, aby rząd możliwie jak najszybciej podjął odpowiednie kroki, aby chronić obywateli przed jego zdaniem "nieakceptowalnym poziomem cen, który wynika z nieracjonalnych marż producentów energii".
Prezes URE w piśmie zwrócił także uwagę na fakt, że wzrost stawek hurtowych za prąd jest nieproporcjonalny względem ponoszonych przez producentów energii kosztów, które nie wynikają z rosnącej ceny węgla kamiennego oraz uprawnień do emisji CO2.
To będzie katalizator dla jeszcze większej inflacji
Na ten sam problem od dłuższego czasu zwracają uwagę przedsiębiorcy, zwłaszcza z najbardziej energochłonnych branż przemysłu. Firma doradcza Energy Solution, która działa w sektorze energii elektrycznej i gazu już w kwietniu apelowała w tej sprawie do rządu w imieniu przedsiębiorców. Jak dotąd bez skutku.
Jej zdaniem tak duży wzrost cen energii nie ma dziś uzasadnienia. Spółka zwraca uwagę na fakt, że mimo spadku cen uprawnień do emisji CO2 poniżej 69 euro/t, czyli o ponad 25 proc. w porównaniu do stanu z 23 lutego, nie doszło do obniżenia cen energii elektrycznej na Towarowej Giełdzie Energii.
Dodatkowo koszt węgla kamiennego dla energetyki w pierwszych miesiącach 2022 roku wyniósł 15 zł/GJ, przy uśrednionym koszcie uprawnień do emisji na poziomie 83 EUR/t.
Energy Solution szacuje, że w efekcie powinno to skutkować uśrednionym kosztem dla elektrowni na węgiel kamienny w wysokości ok. 500 zł/MWh. Tymczasem Towarowa Giełda Energii wycenia najbliższe okresy dostaw energii na ponad 1500 zł/MWh, a nawet 1900 zł/MWh.
Z wyliczeń Energy Solution wynika ponadto, że przy nawet przy maksymalnych notowaniach cen węgla w Europie, można przyjąć, że polskie elektrownie przy obecnych wycenach rynku hurtowego osiągną marże blisko 9-krotnie wyższe, niż poprzednia wieloletnia średnia.
W efekcie już dziś ceny energii są blisko 10 razy wyższe niż w 2016 r. i pięć razy wyższe niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Tymczasem przy obecnym średnim koszcie wydobycia węgla oraz cen uprawnień emisji aktualne cena energii powinny być zdaniem firmy co najmniej 3- krotnie niższa.
- W tej chwili dochodzi do skumulowania dwóch czynników, wysokich cen gazu oraz energii. Z tego powodu coraz więcej firm, które już dzisiaj mają wyższe ceny gazu i energii zastanawia się nad ograniczeniem produkcji, bądź całkowitym jej zaprzestaniem. Jednak, w przyszłym roku ten problem dotyczyć będzie już ponad 90 proc. firm na rynku. Brak reakcji rządu w tej sprawie pociągnie za sobą bardzo negatywne skutki dla gospodarki i będzie dodatkowym bodźcem dla dalszego wzrostu inflacji – komentuje Artur Sarosiek, prezes firmy Energy Solution, w rozmowie z money.pl.
Dodaje, że jego firma zdecydowała się dlatego wystosować kolejny apel do rządu w tej sprawie.
"W związku z pogłębieniem zjawiska ponadprzeciętnych marż i cen energii elektrycznej, zwracam się z prośbą o wyjaśnienie przyzwolenia rządu na obecny poziom zysków osiąganych od dwóch kwartałów przez spółki zajmujące się wytwarzaniem energii elektrycznej. Naszym zdaniem, brak reakcji na rosnące, rozwarstwienie między faktycznym kosztem produkcji energii elektrycznej a ceną na rynku hurtowym, doprowadzi do krytycznej sytuacji dla prowadzących działalność gospodarczą wielu branż" - czytamy w piśmie firmy skierowanym do rządu.
- Trudno nie odnieść wrażenia, że spółki wytwórcze wykorzystują obecną sytuację, aby generować rekordowe zyski, kosztem odbiorców – komentuje Artur Sarosiek.
Dodaje, że nie ma jednocześnie żadnych sygnałów, aby większe przychody państwowych spółek energetycznych przełożyły się np. na rozwój energetycznej infrastruktury. Wręcz przeciwnie dochodzi wręcz do zmniejszenia dostępności mocy wytwórczych w systemie i licznych odmów przyłączenia nowych źródeł do sieci.
Biznes bez wsparcia, to najgorszy scenariusz
Henryk Kaliś, prezes zarządu Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii również uważa, że energetyka generuje obecnie nieuzasadnione przychody.
Jednak obecny wzrost cen energii jest według niego przede wszystkim skutkiem działania mechanizmu Merit order, który kształtuje ostateczną cenę energii. (To tzw. stos jednostek wytwórczych ułożonych od najmniejszych do największych kosztów produkcji, które domykają zapotrzebowanie krajowego systemu energetycznego. W praktyce elektrownia o najwyższych kosztach wytworzenia energii określa jej cenę giełdową przyp. red).
- Niestety, przy obecnych niedoborach energii, system energetyczny domykają najczęściej elektrownie gazowe. To oznacza, że przy obecnych cenach gazu wynoszących ok. 600 do 800 zł za MWh, gwałtownie rosną także koszty produkcji energii elektrycznej, niezależnie od tego, jak kształtują się koszty produkcji energii w innych technologiach. Koszt produkcji energii z gazu wyznacza więc dziś często cenę energii dla całego rynku – komentuje Henryk Kaliś.
Uważa on jednocześnie, że mechanizm Merit order ma sens, tylko przy stabilnej, gospodarce, natomiast nie sprawdza się w sytuacji, w jakiej obecnie się znajdujemy, gdy rosną ceny gazu, i węgla.
Według niego w tym kontekście coraz poważniejszym problemem jest zwłaszcza nieunikniony wzrost kosztów produkcji dla przedsiębiorstw w przyszłym roku. Jeśli biznesplany firm, będą skorygowane o wyższe ceny energii, może się okazać, że nie osiągną żadnych dochodów, tylko wygenerują straty.
- Dlatego apelujemy, aby to uporządkować. Przykładem powinny być dla nas inne kraje np. Francja, Wielka Brytania czy Wochy, gdzie wprowadzono mechanizmy obniżania ceny energii dla przemysłu. Jednymi z nich jest np. dodatkowe opodatkowanie nieuzasadnionych przychodów spółek energetycznych. Pozyskane w ten sposób środki są przeznaczane na ograniczanie skutków wzrostu cen energii. Najciekawsze są rozwiązania niemieckie, gdzie wprowadzono bezpośrednie dopłaty dla firm – komentuje Henryk Kaliś.
Dodaje, że dla Polski najgorszym rozwiązaniem byłaby sytuacja, gdyby nie wprowadzono podobnych mechanizmów. Wówczas nie będziemy mieli żadnych szans, aby konkurować zarówno na europejskim, jak i globalnym rynku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marża spółek energetycznych to nie zysk
Co mają na te temat do powiedzenia przedsiębiorstwa energetyczne, z czego wynika tak wysoki poziom ich marż?
- Branża energetyczna nie korzysta z obecnej sytuacji na rynku. Z analiz PGE wynika, że ceny węgla w 2022 roku średniorocznie wzrosną o 190 proc., a gazu o ok. 210 proc., koszty zakupu uprawnień do emisji dwutlenku węgla zdrożeją o 140 proc. w porównaniu do 2021 r. Tymczasem ceny energii elektrycznej wzrosną o 110 proc., czyli znacząco mniej. Ta dane nie są korzystne dla firm energetycznych, a branża energetyczna nie osiąga dodatkowych zysków – informuje Małgorzata Babska, rzecznik prasowy grupy PGE.
Jej zdaniem hurtowa cena na rynku nie jest kształtowana przez producentów energii, a marże są skutkiem działania mechanizmów rynkowych wynikających z praw popytu i podaży – w przypadku energetyki dostępnych mocy produkcyjnych i zapotrzebowania na moc, czyli w praktyce właśnie działania mechanizmu Merit order.
- Cena hurtowa na rynku energii elektrycznej jest podyktowana ceną najdroższej w danym momencie jednostki wchodzącej do systemu energetycznego. Obecnie cenę energii na rynku kształtują jednostki gazowe, co stanowi podstawę rozliczeń dla wszystkich rodzajów źródeł wytwarzania, biorących udział w pokryciu zapotrzebowania na energię. – wyjaśnia rzeczniczka. Jej zdaniem taki mechanizm kształtowania cen na rynku energii jest taki sam zarówno w Polsce, jak i w innych krajach UE.
Dodaje, że przyczyną obecnego tak dużego wzrostu cen energii są także rekordowo wysokie koszty uprawnień do emisji CO2 oraz wzrost cen surowców energetycznych. Dodatkowym czynnikiem wzrostu cen są sankcje wprowadzone na rosyjski węgiel w całej Europie. Płynie stąd wniosek, że w przyszłym roku energia elektryczna będzie droższa nie tylko w Polsce, ale także w całej Europie.
Rzeczniczka PGE przypomina jednocześnie, że PGE jest spółką notowaną na giełdzie i ma swoich akcjonariuszy, a dążenie do wypracowania zysków to obowiązek każdej spółki prowadzącej działalność biznesową. Dodatkowo przed branżą stoi dziś wiele wyzwań, na które spółki energetyczne muszą się przygotować i zabezpieczyć środki na inwestycje m.in. w odnawialne źródła energii.
Z kolei Mateusz Pilarczyk, koordynator ds. PR, w firmie Enea w przesłanej do nas odpowiedzi wyjaśnia, że wzrost cen energii dotyka dziś całą Europę. Przykład? We Francji w ostatnich dniach ceny energii na rynku wynosiły 3800 zł za MWh, czyli były wyższe niż w Polsce o 52 proc. (2500 zł/MWh).
- Średnia cena energii na rynku dnia następnego w Polsce jest jedną z najniższych w Europie. Średnie ceny w ostatnich dniach względem Polski były w Niemczech wyższe o 62 proc., w Czechach o 90 proc., w Austrii o 108 proc., a we Włoszech aż o 190 proc. Z kolei średnie ceny miesięczne w Niemczech wzrosły w marcu 2022 roku o 433 proc. w porównaniu z marcem 2021 roku, a we Włoszech w analogicznych miesiącach – o 408 proc. – wylicza.
On także uważa, że ceny energii w Polsce są dziś pochodną giełdowej równowagi pomiędzy popytem a podażą. Wpływ na to mają także wysokie ceny surowców do produkcji energii, gazu ziemnego oraz węgla. Kolejnym czynnikiem, który według niego tłumaczy wzrost cen, jest wyższy koszt uprawnień do emisji CO2.
- Marża spółek energetycznych to nie jest więc ich zysk. Koncerny są zobowiązane do realizacji miliardowych inwestycji w odnawialne źródła energii i dystrybucję. Są one niezbędne, aby w nadchodzących latach ograniczać wzrost cen i utrzymać bezpieczne dostawy energii. Jednocześnie na bardzo trudnym rynku spółki energetyczne muszą zabezpieczać dostawy surowców oraz kupować drożejące prawa do emisji dwutlenku węgla w systemie EU ETS – podsumowuje.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl