2020 rok? To rok wielkiego chorowania. 296 mln dni zwolnienia chorobowego - w sumie tyle czasu na L4 spędzili Polacy w ubiegłym roku. I jak wynika z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, przez cały 2020 rok lekarze wyprodukowali w sumie 24 mln zaświadczeń chorobowych. Dziennie było to 65 tys. takich dokumentów. Co minutę L4 dostawało 45 osób w całej Polsce.
Jak wynika z informacji money.pl, Zakład Ubezpieczeń Społecznych przygotował specjalny raport nt. absencji chorobowej. Departament statystyki i prognoz w ZUS prześwietlił cały 2020 rok i Rejestr Zaświadczeń Lekarskich.
Na tej bazie powstał raport i podsumowanie finansowe niektórych skutków epidemii. Jak wynika z naszych informacji, ZUS szacuje, że na same zasiłki chorobowe związane z COVID-19 trafiło 2 mld zł. By lepiej oddać skalę tego wydatku warto dodać, że dodatkowe zasiłki opiekuńcze dla wszystkich rodziców, których dzieci w 2020 roku nie powędrowały do szkół, kosztowały 2,6 mld zł.
2 mld zł to koszt rocznych wypłat świadczenia 500+ dla 333 tys. dzieci. To również miesięczny koszt zwolnienia ze składek ZUS około 1,5 mln przedsiębiorców. W skrócie: to gigantyczny koszt.
Coraz więcej problemów z depresją
Co wynika z raportu ZUS? W ubiegłym roku Polacy spędzili 35 mln dni, lecząc choroby układu oddechowego, 30 mln dni na leczeniu zatruć i urazów, a 27 mln dni nie chodzili do pracy przez zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania. Dane ZUS nie pozostawiają złudzeń - epidemia koronawirusa to dla wielu z nas ogromny ciężar psychiczny.
Rok do roku liczba zaświadczeń chorobowych z tytułu właśnie takich problemów urosła o 25 proc. Jeszcze mocniej podskoczyła liczba dni wolnego, którego potrzebowali Polacy, by wrócić do siebie. Tu skok wynosi 36 proc. I nie ma też wątpliwości, że to problem w większości dotykający kobiety - a na pewno one częściej zwracały się o pomoc do lekarza. I to one otrzymały większość zaświadczeń (ponad 60 proc.). Zwykle z tytułu właśnie depresji (a konkretnie epizodu depresyjnego lub depresji nawracającej). Bo oczywiście w grupie zaburzeń psychicznych jest więcej chorób.
Już w tym momencie depresja stanowi w Polsce 2 proc. wszystkich chorób. I to najczęściej problem osób w sile wieku, bo od 35 do 49 lat. Na dziś to większy kłopot zdrowotny niż zwyrodnienie kręgosłupa, zapalenie zatok czy ból gardła. Jest częściej spotykany.
Zaburzenia psychiczne mają większy udział we wszystkich zwolnieniach niż choroby układu nerwowego, choroby układu krążenia, problemy układu trawiennego. Ustępują tylko problemom kostnym, urazom czy chorobom układu oddechowego. Ustępują też ciąży - bo, choć oczywiście nie jest to choroba, od lat jest jednym z głównych powodów przyznawania w Polsce zwolnienia.
Dane ZUS pokazują też jak na dłoni, jak długo Polacy przechodzą COVID-19. I jeżeli ktoś wciąż bagatelizuje problem i liczy na dzień, góra dwa dni gorszego samopoczucia, to może się zdziwić.
W większości przypadków lekarze zatrzymują w domu chorych na koronawirusa na czas od 6 do 10 dni. Takie zwolnienia od pracy wystawiają w 46 proc. przypadków. Co trzecie zwolnienie (33 proc.) dotyczy czasu od 1 do 5 dni. Tyle zwykle chorują osoby skąpoobjawowe.
Nie oznacza to wcale, że chorobę przechodzi się szybko i bezproblemowo. Wysoki odsetek stanowią zwolnienia na dłuższy termin. Niemal co piąte (17 proc.) jest wystawione na czas od 11 do 20 dni. Długoterminowe stanowią jednak mniejszość. Co 50. chory będzie leczył się ponad 21 dni.
Zamknięcie w domu miało też inny, dość nieoczekiwany skutek, który widać w danych ZUS.
Mniej zwolnień alkoholowych
Jak wynika z rejestrów Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, w ubiegłym roku lekarze wystawili wyraźnie mniej zwolnień spowodowanych nadużyciem alkoholu. Mowa o spadku rzędu 50 proc. To przełamanie wieloletniego trendu, gdy takich zwolnień przybywało z roku na rok.
Mało kto wie, ale lekarze wypełniający druk L4 (zwolnienia stwierdzającego niezdolność do pracy) mogą opatrzyć dokument literką C - a to właśnie jest niezdolność do pracy spowodowana nadużyciem alkoholu lub innej substancji psychoaktywnej. I jest to dla chorującego wyjątkowo kłopotliwa sytuacja. Nie tylko ze względu na przyczynę nieobecności w pracy. To też kłopot finansowy.
Pierwsze pięć dni takiego zwolnienia nie jest płatne - nie ma za nie żadnego świadczenia chorobowego. A na dodatek już po samym kodzie zwolnienia pracodawca wie mniej więcej, z jakiego powodu jego pracownik wypadł z pracy.
Czy można dostać zwolnienie lekarskie ze względu na kaca? Można. Po co? Aby jakkolwiek wyjaśnić pracodawcy naszą nagłą nieobecność w pracy. Dział kadr przyjmie takie zwolnienie, choć pieniędzy za ten czas już nikt nie zobaczy. Mdłości, ból głowy, silny ból żołądka, kłopoty z koncentracją uprawniają lekarza do wystawienia takiego dokumentu.
W tej grupie zwolnień częściej można znaleźć te spowodowane mocnym zatruciem alkoholowym, ale również długotrwałym piciem, czyli uzależnieniami, marskością wątroby, chorobą wrzodową żołądka i dwunastnicy, czy zaburzeniami psychicznymi, problemami z układem krążenia. Jeżeli lekarz stwierdzi, że to problem wywołany nadmiernym piciem - może wystawić takie zwolnienie. A niektóre z nich dotyczą np. urazów czaszki, choć w tym wypadku chodzi o gwałtowny kontakt z ziemią, który może zaliczyć osoba bardzo nietrzeźwa.
Czytaj także: Bezrobocie w marcu. Najnowsze dane GUS
I co ciekawe, z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wynika, że spadek absencji chorobowej dotyczy głównie osób młodych. Mniej takich zwolnień lekarze wystawili Polakom w wieku od 20 do 34 lat. W innych grupach wiekowych sytuacja jest zupełnie inna. Liczba zwolnień rośnie. Im starsi są Polacy, tym więcej absencji alkoholowych rok do roku.
Jak słyszymy od urzędników z ZUS - najprawdopodobniej i w tym roku widzielibyśmy wzrosty, ale zatrzymało je zamknięcie dyskotek i pubów. Te są nieczynne niemal od początku epidemii. Część zwolnień była wystawiana tym osobom, które do lekarza trafiały jeszcze w stanie upojenia. Zwykle po bolesnej wywrotce na ulicy, bójce czy zatrzymaniu przez policję z innego powodu.