W tym tygodniu premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że jeśli przyrost nowych przypadków zakażeń nie spowolni, wprowadzi coś, co określił mianem narodowej kwarantanny. Nie jest to pojęcie prawne, nie było również używane w czasie wiosennego lockdownu.
Być może ze względu na złe skojarzenia, szef rządu nie chce mówić o pełnym lockdownie, obejmującym nie tylko gospodarkę, lecz również swobodne przemieszczanie się obywateli. Uznał najwyraźniej, że "narodowa kwarantanna" brzmi jak coś, wokół czego łatwiej będzie zjednoczyć ludzi.
Nie tylko pojęcie "narodowej kwarantanny" obce jest porządkowi prawa. Również sam sposób wprowadzania ograniczeń niepokojąco odbiega od standardów przewidzianych przez Konstytucję. Jak dotąd większość obostrzeń wprowadzano za pomocą rządowych rozporządzeń, nie zaś ustaw. Tymczasem art. 31 Konstytucji przewiduje, że "ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie".
Rządzący przekonują wprawdzie, że podstawa ustawowa jak najbardziej istnieje i jest nią ustawa z 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Jak jednak podkreślają prawnicy, których o komentarz poprosił serwis gazeta.pl, w tym przypadku akty wykonawcze nierzadko stoją w sprzeczności z ich podstawą prawną. Dobrze obrazuje to przykład zapowiedzianego już zamknięcia sklepów w galeriach handlowych.
- Ustawa o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi mówi o czasowym ograniczeniu określonych zakresów działalności przedsiębiorców. Ograniczeniem byłoby np. skrócenie godzin otwarcia galerii handlowych. Natomiast rozporządzenie, zgodnie z którym będą w nich czynne tylko niektóre sklepy, a inne mają się zamknąć, jest już bezprawne. Taki zakaz musi znaleźć się bowiem w ustawie. Ale to wymagałoby przeprowadzenia całej ścieżki legislacyjnej i podpisu prezydenta. Łatwiej zrobić to w zaciszu gabinetu – powiedział portalowi gazeta.pl Marcin Szołajski z kancelarii Szołajski Legal Group.
Narodowa kwarantanna. Kiedy? Decyzja już niedługo
Jeszcze dalej w ocenach poszedł konstytucjonalista prof. Marek Chmaj. Przypomniał, że rozporządzenia są tylko aktami wykonawczymi do ustawy.
- To w ustawach mają być wymienione ograniczenia, natomiast w rozporządzeniach powinny znaleźć się szczegółowe zasady ich wprowadzania bądź znoszenia. Rozporządzenie nie może kreować nowych treści normatywnych, ma służyć wyłącznie wykonaniu ustawy, która szczegółowo określa treść aktu wykonawczego. Nie można rządzić za pomocą rozporządzeń, ponieważ oznaczałoby to, że ustawa staje się zbędna, a tym samym zbędny staje się też Sejm – powiedział w rozmowie z gazeta.pl.
Na tę chwilę nic nie wskazuje na to, by ewentualny pełny lockdown miał zostać wprowadzony za pomocą ustawy. A skoro będzie to rozporządzenie, możemy zakładać, że ograniczenia będą kontestowane przez część społeczeństwa również w sądach. Przypomnijmy sobie, jak wiele sądów stanęło po stronie obywateli ukaranych przez policję za poruszanie się w czasie wiosennego lockdownu.