Deputowani z separatystycznego Naddniestrza zwrócili się w środę do Rosji o podjęcie kroków w celu "obrony" tego regionu w warunkach - jak oświadczyli - "wzmocnienia presji" ze strony Mołdawii - poinformował kilka dni temu mołdawski portal NewsMaker.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gorąco w Mołdawii. Putin zacznie destabilizować kraj?
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) uważa, że istnieje kilka scenariuszy rozwoju wydarzeń w związku z apelem Naddniestrza o pomoc wysłanym do Rosji. Za najbardziej niebezpieczny scenariusz rozwoju wydarzeń ISW uznaje możliwe podjęcie przez Kreml decyzji o formalnej aneksji Naddniestrza, by usprawiedliwić wojskową interwencję przeciwko Mołdawii w perspektywie długoterminowej.
ISW pisze, że Moskwa może też nie podjąć żadnych natychmiastowych działań w związku ze środowym apelem, chcąc utrzymać status quo między Tyraspolem i Kiszyniowem. Kreml może również zwiększyć presję dyplomatyczną na Mołdawię, która zniosła ulgi celne dla Naddniestrza.
Niemiecki portal Deustche Welle przygląda się sprawie zaognienia konfliktu w Mołdawii. Uważa on, że pełnoskalowa wojna jest na razie mało prawdopodobna, bo Rosja nie posiada wspólnej granicy z Mołdawią. Sprawa jednak nie jest bardzo oczywista.
"Preludium do inwazji"
Jak przekonuje "DW", w Naddniestrzu stacjonuje jednak ok. 1500-2000 żołnierzy rosyjskich.
Dochodzą do tego wojska naddniestrzańskie. W sumie siły te miałyby prawdopodobnie znaczną przewagę nad małą i bardzo źle uzbrojoną armią mołdawską, liczącą zaledwie ok. 5000 żołnierzy. Poza tym na północy Naddniestrza w pobliżu wsi Cobasna znajduje się jeden z największych składów broni w Europie z ponad 20 tysiącami ton broni i amunicji z arsenału dawnego Związku Radzieckiego - czytamy w Deutsche Welle.
Według portalu, gdyby Rosji udało się wkroczyć do regionu Odessy, "mogłoby to być preludium do inwazji na Mołdawię".
Co więcej, jak zaznacza, z politycznego punktu widzenia Republika Mołdawii jest dla Rosji stracona tak samo, jak Ukraina. DW przypomina, że Unia Europejska podjęła w grudniu decyzję o nawiązaniu rokowań akcesyjnych z Kiszyniowem.
"Większość mieszkańców kraju jest proeuropejska, wielu ma obywatelstwo Rumunii, a tym samym unijne paszporty, setki tysięcy Mołdawian pracuje w krajach UE" - argumentuje.
Destabilizacja
Zdaniem serwisu tym, że Rosja mimo to nie rezygnuje z roszczeń do Mołdawii, a w dogodnych okolicznościach byłaby zapewne skłonna ją zaatakować, świadczy wojna hybrydowa Moskwy z tym krajem: partie prorosyjskie, finansowane między innymi przez zbiegłego do Izraela prorosyjskiego oligarchę Ilana Sora, prowadzą zaciekłe kampanie przeciwko prezydent Mai Sandu i prozachodniemu rządowi premiera Dorina Receana.
Co więcej, jesienią tego roku w Mołdawii mają się odbyć wybory prezydenckie i referendum w sprawie przystąpienia do UE.
– Przed tymi wyborami już teraz obserwujemy próby destabilizacji sytuacji w naszym kraju – cytuje mołdawskiego ministra spraw zagranicznych Mihai Popsoi DW.