- Artykułu nie czytałem. Mam przekonanie, że praca była wykonywana rzetelnie, realnie. W świetle tego typu informacji, jeśli zostały przedstawione, zapewne strony spotkają się w sądzie i tam będzie można wykazać prawdę, bo jak inaczej postępować wobec różnego rodzaju kalumni i insynuacji? - odpowiedział Mateusz Morawiecki zapytany o poniedziałkowy artykuł "Wyborczej" na temat Anny Morawieckiej.
Według ustaleń "Gazety Wyborczej" i "Nowej Gazety Trzebnickiej" siostra Mateusza Morawieckiego była zatrudniona na "fikcyjnym etacie". Anna Morawiecka pracowała od kwietnia do grudnia 2019 r. w urzędzie miejskim w Trzebnicy. W ciągu pierwszych dwóch miesięcy zatrudniano ją na podstawie umowy zlecenia, a od czerwca – na etacie, na stanowisku "pomoc administracyjna".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Anna Morawiecka na fikcyjnym etacie? Ustalenia "Gazety Wyborczej"
Jak czytamy w artykule, Anna Morawiecka miała być zatrudniona w Referacie Kultury i Sportu. "Wyborcza" jednak dotarła do wystąpienia pokontrolnego Najwyższej Izby Kontroli w sprawie funkcjonowania ośrodków sportu i rekreacji w gminie Trzebnica. Wynika z niego, że choć nabór na stanowisko Kierownika Referatu Kultury i Sportu przeprowadzono już w sierpniu 2019 r., to jednak referat ten nie został utworzony do dnia kontroli NIK (czyli do 11 października 2019 r.).
Sprawa zatrudnienia Anny Morawieckiej wypłynęła dopiero w trakcie prokuratorskiego śledztwa dotyczącego sprzedawania nieruchomości "po zaniżonej cenie". Z ustaleń "GW" wynika, że sprawa ta, choć ostatecznie została przeniesiona do Opola, a prowadzący ją prokurator został zdegradowany, to w trakcie przygotowywań dokumentów dla policjantów odnaleziono siostrę premiera na liście płac urzędu. Działo się to w 2019 r.
Anna Morawiecka o "szukaniu sensacji"
Anna Morawiecka nie odpowiedziała na pytania "Wyborczej", opublikowała jednak post na swoim profilu na Facebooku.
Do moich obowiązków należało przede wszystkim inicjowanie i koordynowanie działań, mających na celu doprowadzenie do wykonania badań geologicznych i odwiertu potwierdzającego właściwości lecznicze wód geotermalnych (…) - napisała.
Siostra premiera potwierdziła, że przez dwa miesiące miała podpisaną umowę-zlecenie, później umowę o pracę. Z jej wpisu wynika, że w 2019 r. sama poprosiła, by burmistrz Trzebnicy nie przedłużał jej zatrudnienia, ze względu na jej chorobę.