Mandaty nałożone na całą trójkę są następstwem trwającego dochodzenia londyńskiej policji. Dotyczyło ono 12 spotkań na Downing Street i w innych budynkach rządowych. Z medialnych doniesień wynika, że miało do nich dochodzić jesienią 2020 roku oraz wiosną 2021 roku, czyli w trakcie obowiązywania surowych restrykcji sanitarnych związanych z pandemią.
Johnson pierwszym premierem ukaranym za złamanie prawa
Z ustaleń policji wynika, że Boris Johnson brał udział przynajmniej w trzech takich spotkań. Nie jest wykluczone jednak, że pojawiał się na nich częściej, bo nawet sześciokrotnie.
Dlatego też funkcjonariusze zdecydowali się nałożyć mandat na premiera Wielkiej Brytanii. Tym samym Boris Johnson jest pierwszym szefem rządu, który został ukarany za złamanie prawa w trakcie pełnienia urzędu. Informację potwierdził rzecznik rządu.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Premier i minister finansów otrzymali dziś powiadomienie, że policja metropolitalna zamierza wystawić im mandaty karne - przekazał rzecznik.
Trzeba jednak tutaj zaznaczyć, że mandaty karne nie są równoznaczne z wyrokiem skazującym, gdyż ten wiązałby się z opróżnieniem urzędu. Jednak w przypadku ich niezapłacenia delikwent może zostać wezwany do sądu i wszczęciem postępowania karnego.
Opozycja domaga się odwołania premiera
Oprócz premiera i ministra finansów mandat otrzymała również żona szefa rządu. Nie wiadomo, w ilu spotkaniach brali udział Rishi Sunak oraz Carrie Jonhson, natomiast pewne jest, że cała trójka uczestniczyła w spotkaniu z okazji urodzin Johnsona w czerwcu 2020 roku.
Policja ukarała łącznie 50 osób biorących udział w nieformalnych spotkaniach na Downing Street i w innych budynkach państwowych.
Kary dla urzędującego premiera i ministra finansów to woda na młyn dla opozycji. Partia Pracy i Szkocka Partia Narodowa domagają się ich dymisji, a Liberalni Demokraci - zwołania posiedzenia Izby Gmin, gdzie miałby być przegłosowany wniosek o wotum nieufności dla szefa rządu.
Obserwatorzy brytyjskiej sceny politycznej podkreślają, że odwołanie Borisa Johnsona było możliwe jeszcze w momencie rozpoczęcia dochodzenia przez policję, gdyż domagała się tego też część polityków z macierzystej dla premiera Partii Konserwatywnej. Teraz jednak sytuacja się zmieniła. Wojna w Ukrainie i aktywna rola, jaką przyjął szef rządu, podniosła jego notowania w partii.