Komentując wynik wyborów parlamentarnych, premier Mateusz Morawiecki zwrócił uwagę, że "gdyby podejść do sprawy bardzo arytmetycznie, to trzeba zauważyć, że odchodzą od nas roczniki boomu powojennego".
- Więc pewnie mamy więcej niż ostatnio nowych wyborców. Ale niezależnie od szacunków, musimy im zaproponować inną ofertę, bo z dotychczasową ofertą programową uzyskaliśmy wynik, którego wprawdzie każdemu bym życzył po ośmiu latach rządów, ale fakty są też takie, że nie udało się uzyskać samodzielnych rządów, ani nie możemy być pewni koalicji - podkreślił.
Pytany o szczegóły nowej oferty zaznaczył, że za wcześnie na szczegóły. - Ale wiemy, że konieczne jest otwarcie na te grupy wyborców, które nie postawiły na nas w ostatnich wyborach, tj. kobiety, mieszkańcy średnich miast, osoby poniżej 50. roku życia, z wykształceniem wyższym, pracowników administracji, studentów - powiedział premier.
Deficyt budżetowy
Morawiecki odniósł się również do opublikowanej w money.pl opinii członka RPP Ludwika Koteckiego. Przypomnijmy, że ekonomista zwrócił w tekście uwagę, że Polska ma rekordowy deficyt budżetu i rekordowe potrzeby pożyczkowe, co będzie wielkim wyzwaniem dla przyszłego ministra finansów.
- Ludwik Kotecki zna się na rynkach finansowych i wie, że Komisja Europejska analizuje każdą złotówkę, że przed rynkami finansowymi nie da się niczego ukryć. Ale w tej sprawie posłużył się wartościami nominalnymi. To demagogia. Tylko wartości procentowe, a nie nominalne oddają rzeczywisty stan finansów publicznych. U nas dług publiczny w odniesieniu do PKB zmalał. Możemy te nasze osiem lat prześwietlić pod tym kątem - i wyjdzie nam czarno na białym, że zmalał o ponad trzy punkty procentowe - powiedział i dodał:
Deficyt przedstawiany Brukseli jest na poziomie ponad 4 proc. PKB. A przecież my prawie 4 proc. PKB wydajemy na armię. Gdyby odliczyć te olbrzymie i konieczne wydatki na wojsko, to mielibyśmy w zasadzie zrównoważony budżet.
Jak wynika z tzw. notyfikacji fiskalnej, którą rząd wysłał w październiku do Komisji Europejskiej, prawdziwa skala "dziury" w finansach publicznych wynosi 192 mld zł, a nie 92 mld zł. Tym samym Polska zaraz po Słowacji ma mieć najwyższy deficyt w całej Unii Europejskiej.
Odnosząc się do tych liczb, Morawiecki zauważył, że każdy dług i każdy deficyt trzeba odnosić do PKB. - Posłużę się porównaniem. Jeśli jeden z was zarabia 10 tysięcy i weźmie 1000 złotych pożyczki, a drugi zarabia 30 tysięcy i weźmie 1500 złotych pożyczki, to który z was ma lepszą sytuację finansową? Odpowiedź jest oczywista i nie trzeba do tego doktoratu z ekonomii. W czasach Platformy deficyt sięgnął 8 proc. (to dane Eurostatu), w czasach PO dług urósł o 7,5 pp. pomimo zagarnięcia OFE, dywidend i sprzedanego majątku narodowego - co dało razem 250 miliardów złotych przychodów. Gdyby tego nie wzięli, przekroczyliby próg konstytucyjny - podkreślił.
Zostawiamy finanse publiczne w bardzo dobrym stanie. Każdy, kto się choć trochę interesuje, to wie, że nie da się ukryć choćby złotówki długu - dodał premier, odnosząc się jednocześnie do zarzutu o kolejnych wydatkach wyprowadzanych poza budżet państwa.
Wpływy podatkowe problemem
Budżetowi na 2024 r. przyjrzeli się Sławomir Dudek, Bogdan Klimaszewski, Ludwik Kotecki, Hanna Majszczyk, Mateusz Szczurek, Paweł Wojciechowski z dwóch instytutów zajmujących się finansami publicznymi.
Jak zaznaczyli, dochody z tytułu VAT rosną w tym roku dużo wolniej, niż wskazywałyby na to "tendencje makroekonomiczne oraz wdrożone zmiany systemowe, tj. przywrócenie stawek VAT na paliwa, gaz i energię".
Według nich nawet przy tym optymistycznym założeniu, dochody z VAT w całym 2023 r. szacowane są na kwotę 249,2 mld zł wobec 272,9 mld zł założonych w nowelizacji budżetu. To w ich opinii oznacza ubytek rzędu 23,7 mld zł wobec planu budżetowego i 10,4 mld zł wobec planowanego wykonania w ostatniej prognozie MF do ustawy budżetowej na 2024 r.
Analitycy przewidują również problemy z PIT i CIT. "W projekcie budżetu państwa na rok 2024 zaplanowano dochody budżetu państwa w wysokości 684,5 mld zł. Po aktualizacji wyniosą zatem one 652,9 mld zł, tj. o 31,7 mld zł mniej, tj. 0,9 proc. PKB" - wyliczyli.
- Zmierzmy się z tym argumentem - powiedział w wywiadzie dla Interii Mateusz Morawiecki. - Wpływy z podatków - przy tych wszystkich tarczach ochronnych, obniżkach podatków CIT i PIT, jakie wprowadziliśmy - nie rosną tak dynamicznie, ale trzeba nas rozliczać przez pryzmat ośmiu lat. Więcej niż podwoiliśmy dochody do budżetu państwa - i to przy obniżce podatków na prawie 60 mld. To 115 procent wzrostu. Proszę pokazać mi drugi kraj na świecie, który przy takiej obniżce podatków, doprowadziłby do więcej niż podwojenia budżetu. A zobaczcie na marne wyniki rządów Tuska. Wzrost o paręnaście procent. Dlaczego? Bo oni nie umieją zarządzać budżetem. Doprowadzili do monstrualnego deficytu budżetowego. To dane Eurostatu - mówił.
Premier odniósł się też do danych dotyczących kosztu obsługi długu. - One wzrastają ze względu na pandemię, inflację, wojnę na Ukrainie i ryzyka geopolityczne. Przyznaję, to wzrasta - ale to nie ma nic wspólnego z polityką gospodarczą PiS. Te koszty wzrastają tak samo w Czechach, we Włoszech, Rumunii, na Litwie, Łotwie czy na Słowacji - argumentował premier.