W środę rada nadzorcza PLL LOT powołała dotychczasowego prezesa, Rafała Milczarskiego, na kolejną kadencję.
Związkowcy są z tej decyzji niezadowoleni. Jak piszą, "prezes zasłynął przede wszystkim z masowych zwolnień dyscyplinarnych, braku dialogu z załogą, prób zastraszenia strony związkowej pozwami sądowymi, arogancji i buty wobec związków zawodowych".
"Swoją antypracowniczą polityką doprowadził do strajku, który próbował brutalnie spacyfikować. Sytuacja w firmie uspokoiła się dopiero wtedy, gdy prezes został odsunięty od rozmów z protestującymi" - piszą przedstawiciele Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa.
Wypominają prezesowi m.in. zatrudnianie personelu pokładowego na umowach o samozatrudnienie, zamiast na etatach.
"Z całą pewnością ponowny wybór Milczarskiego na prezesa stanowi bardzo zły sygnał dla całego polskiego rynku pracy, tym bardziej, że PLL LOT jest nadzorowany bezpośrednio przez premiera, Mateusza Morawieckiego. Miała być dobra zmiana, tymczasem mamy nominatów partyjnych, którzy umacniają patologie na rynku pracy" - pisze Piotr Szumlewicz, przewodniczący ZZZA.
Strajk w PLL LOT rozpoczął się w październiku zeszłego roku. Pracownicy domagali się przywrócenia zasad wynagradzania z 2010 roku, a później także przywrócenia do pracy Moniki Żelazik - członkini związku zawodowego i organizatorki referendum strajku.
Z powodu protestu LOT musiał odwołać ok. 130 lotów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl