Zasady to rzecz święta i nie ma usprawiedliwienia dla ich złamania – a już na pewno na najwyższych szczeblach McDonald's. Przekonał się o tym prezes Steve Easterbrook, który jesienią zeszłego roku został zwolniony za romans z podwładną.
Po ogłoszeniu komunikatu nieswojo zrobiło się nie tylko Easterbrookowi, który w chwili popełnienia czynu zakazanego przez wewnętrzne regulacje, był rozwiedziony, lecz również spółce. Wycena giełdowa McDonald's spadła o 3,4 mld dolarów.
W mailu do pracowników Easterbrook przyznał, że romans "był błędem" i przyznał, że kara wymierzona przez radę nadzorczą jest słuszna.
- Biorąc pod uwagę wartości firmy, zgadzam się z decyzją o moim odwołaniu – napisał.
Następcą Easterbrooka na stanowisku prezesa został Chris Kempczinski. Właściwie na tym sprawa byłego prezesa, który za romans zapłacił stanowiskiem, powinna się zakończyć, ale tak nie jest. Po tym, jak wyszło na jaw, że Easterbrook utrzymywał relacje seksualne z jeszcze trzema innymi podwładnymi, firma postanowiła odzyskać odprawę, jaką wypłaciła mu na pożegnanie.
A odprawa to, bagatela, 40 mln dolarów.
W czerwcu firma otrzymała anonimowy trop wskazujący na to, że Easterbrook złamał korporacyjne zasady więcej niż jeden raz – donosi BBC. Firma od razu wszczęła ponowne postępowanie. Po przeszukaniu danych na serwerach ujawniono, że Easterbrook wysyłał ze swojego komputera rozebrane zdjęcia, ale też dowód na to, że przekazał jednej z pracownic warte setki dolarów akcje spółki niedługo po rozpoczęciu z nią romansu.
Cytowany przez BBC przedstawiciel sieci fast foodów przekonuje, że gdyby firma była tego świadoma, nie wypłaciłaby Easterbrookowi odprawy.
Sieć już wytoczyła przeciw Easterbrookowi powództwo, by odzyskać dziesiątki milionów dolarów z tytułu wypłaconych mu odpraw i świadczeń.