Prezes NBP Adam Glapiński rozpoczął czwartkową konferencję od skomentowania zaskakującej decyzji o podwyżce stóp procentowych. Sam przyznał, że ma świadomość, iż bankierzy zaskoczyli rynek.
- Chcieliśmy, żeby to się w ten sposób odbyło. Rynek spodziewał się ewentualnej podwyżki o 0,15 pkt. proc., a my zrobiliśmy 0,4 pkt. proc. Chcieliśmy, żeby tak się stało - podkreślił szef banku.
Po co zaskakiwać rynek? - Po to, żeby inflacja nie utrwaliła się w średnim okresie - tłumaczył Glapiński. Wskazał, że ryzyko to w ostatnim okresie wzrosło ze względu na "wystąpienie kolejnych szoków podażowych". Tym samym przesunęły w górę skalę oczekiwań inflacyjnych.
Prezes wyraźnie podkreślił, że decyzja o podwyżce stóp nie obniży bieżącej inflacji i nie to było celem. "To jest niemożliwe".
- Nie obniżymy cen paliw, prądu, gazu itp. A to z tego wynika tak wysoka inflacja - wyliczał Glapiński. Wskazał, że działanie RPP ma na celu przyhamowanie inflacji w dłuższym okresie czasu.
- Wycofaliśmy dopalacz, który był potrzebny dla podtrzymania wzrostu gospodarczego w kryzysie - powiedział szef NBP odnosząc się do zwrotu w polityce ustalania stóp procentowych. W pierwszej połowie ubiegłego roku główna stawka spadła w kilku krokach z 1,5 proc. do 0,1 proc.
NBP pod presją?
Czy to jest dobry moment na podwyżkę? Prezes NBP powiedział, że z całą pewnością jest to dobry czas.
Glapiński odniósł się też krótko do apelu byłych prezesów NBP i członków RPP. Podkreślił, że rada jest niezależna od wszystkich, a w szczególności od polityków. Politykami nazwał m.in. podpisanych pod listem byłych bankierów.
Zapewnił też, że decyzja o podwyżce stóp procentowych nie była następstwem apelu o takie działanie. To był efekt bardzo długiej debaty i rozważenia "za" i "przeciw". Bo w grę wchodzi z jednej strony kwestia stabilności cen, a z drugiej wzrost gospodarczy.
Co dalej ze stopami procentowymi?
Prezes NBP podpowiada, by uważnie wczytywać się w oficjalne komunikaty RPP. Tłumaczy, że w środowym dokumencie specjalnie nie wskazano, czy to jednorazowa podwyżka stóp procentowych, czy może początek serii tego typu działań. Podkreślił, że będzie to zależało od kształtowania przyszłej koniunktury gospodarczej i inflacji.
- Będziemy to obserwować. Trudno to z góry zadekretować - wskazał.
Podkreślił, że środowa podwyżka o 0,4 pkt. proc. jest duża. Prawie trzykrotnie wyższa od oczekiwań.
- Teraz spokojnie będziemy się dłuższy czas przyglądać efektom podwyżki. Zobaczymy jak gospodarka i społeczeństwo to przyjmą. Cieszyłbym się, jakby to było jednorazowe działanie i nie będzie trzeba jeszcze podnosić stóp procentowych - tłumaczył.
Z drugiej strony prezes przyznał, że jeśli dojdzie do sytuacji, że gospodarka bardzo silnie przyspieszy wzrost, to z zadowoleniem znacząco podniesie stopy procentowe, żeby wręcz schłodzić gospodarkę.
Niespodziewana podwyżka
Przez ponad rok główna stawka oprocentowania w NBP wynosiła 0,1 proc. Przez wiele miesięcy posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej (RPP) były tylko formalnością, bo wiadomo było, że nie dojdzie do zmian stóp procentowych. Ostatecznie na środowym posiedzeniu znalazła się większość, która przegłosowała podwyżkę stóp procentowych.
Było to sporym zaskoczeniem dla ekonomistów, którzy w zdecydowanej większości zakładali utrzymanie status quo. Pojedyncze głosy zakładały, że taki ruch może być podjęty najwcześniej w listopadzie.
Prócz głównej stawki, która wzrosła z 0,1 do 0,5 proc., mamy jeszcze oprocentowanie środków lokowanych w NBP przez banki komercyjne - to pozostało na poziomie 0 proc. Z kolei stopa lombardowa (kredytowa) wzrosła z 0,5 proc. do 1 proc.
Te stawki obowiązują banki, które chcą lokować lub pożyczać pieniądze z NBP, ale decyzja RPP przekłada się każdorazowo także na ofertę dla zwykłych klientów. Podwyżka głównej stawki oznacza, że oprocentowanie pożyczek i kredytów wzrośnie.