- W energetyce i górnictwie potrzebne są radykalne decyzje. Trzeba stworzyć plan w uzgodnieniu ze stroną społeczną. Nie możemy już udawać, że nie widzimy problemu, bo jeśli nic nie zrobimy, to za półtora roku, za dwa lata doprowadzimy spółkę do upadłości. I mówię to z pełną odpowiedzialnością - powiedział prezes PGE Wojciech Dąbrowski w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
Czytaj też: Szczyt UE. Ważne decyzje ws. pieniędzy
Dąbrowski stwierdził też, że wydatek 60-80 mld zł na elektrownię jądrową jest ponad możliwości grupy i projekt ten powinien być nadzorowany przez Skarb Państwa. Jak dodał, przed PGE stoją ogromne obciążenia i wyzwania, dlatego grupa nie jest w stanie finansować tej elektrowni. Zapewnił jednak, że PGE ma zamiar doprowadzić projekt do uzyskania decyzji środowiskowej i lokalizacyjnej.
- Wszystkie wskaźniki nam polecą, będziemy w sytuacji, że banki przyjdą i powiedzą, że musimy spłacić całe zadłużenie. Nie kierujemy się żadną zieloną ideologią, do transformacji zmusza nas czysta ekonomia. Aby firma przetrwała, umacniała swoją pozycję i się rozwijała oraz jednocześnie by była dalej polska, na czym nam zależy, musimy się zmieniać - podkreślił.
Dodał, że PGE chce skoncentrować się na budowie morskich farm wiatrowych. - W pierwszym etapie chcemy uruchomić 2,5 GW na morzu. Zakładamy, że w 2026 r. uzupełnieniem będzie fotowoltaika - powiedział Dąbrowski.
Jak wylicza prezes PGE, pierwsza faza budowy farm wiatrowych na morzu to kwota kilkunastu miliardów złotych. - Chcielibyśmy to robić w formule project finance wraz z partnerem, który by dawał nie tylko know-how, ale partycypował finansowo. A więc wydatki przed nami są ogromne, a sytuacja energetyki jest dzisiaj trudna z uwagi na bardzo wysokie ceny CO2 - powiedział w rozmowie z "DGP".
Prezes poinformował, że koszt uprawnień do emisji CO2 w PGE w 2020 r. wyniesie ok. 6 mld zł.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl