– W tym roku zabronimy osobom kierującym spółkami Skarbu Państwa brania premii – zapowiedział Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, podczas spotkania z wyborcami w podwarszawskim Pruszkowie we wtorek 13 września. Zaznaczył, że będą też "inne zabiegi", ale stosowne decyzje ogłosi w najbliższych dniach premier Mateusz Morawiecki.
Biuro prasowe Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM) na nasze pytania o konkrety odpowiedziało, że konferencja prasowa w tej sprawie odbędzie się w tym tygodniu. Pytania wysłaliśmy również do Ministerstwa Aktywów Państwowych, pod którego skrzydłami są spółki państwowe, ale do czasu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Resort pracuje nad odpowiedzią, a gdy ją otrzymamy, to uzupełnimy artykuł.
Na prezesów, ale również na pracowników niższego szczebla, padł blady strach, bo nie wiedzą czego tak naprawdę się spodziewać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyrocznia PiS-u i oczekiwania społeczne
– Rzym przemówił, sprawa skończona. Będę bardzo zdziwiony, jeśli nie nastąpi to, co zapowiedział prezes Kaczyński – wymownie komentuje w rozmowie z money.pl Tadeusz Cymański, poseł klubu PiS, dla którego sposób wprowadzenia w życie zmiany dotyczącej premii, jest kwestią wtórną.
Teraz, gdy mamy tak trudne czasy, a mogą być jeszcze trudniejsze, wysokie zarobki prezesów spółek Skarbu Państwa robią wrażenie na ludziach. W czasie naszej kadencji raz już zmniejszyliśmy uposażenia członków zarządów (chodzi o tzw. ustawę kominową z 2016 r. – przyp. red.), ale nawet po tych zmianach, one nadal robią wrażenie – podkreśla nasz rozmówca.
Trudno się z nim nie zgodzić. Wirtualna Polska artykułem "Klub Milionerów ‘Dobrej Zmiany’. Astronomiczne zarobki ludzi związanych z PiS" wywołała duże poruszenie. Przypomnijmy, że Bianka Mikołajewska, dziennikarka redakcji WP Magazyn, przeanalizowała raporty 19 spółek giełdowych z udziałem państwa i ustaliła, że 122 osoby zarobiły w nich aż 267 mln zł, 66 osób zostało milionerami. Spółek państwowych jest jednak znacznie więcej.
Jakie są oczekiwania społeczne, każdy widzi. Z majowego sondażu wynika, że dwie trzecie Polaków czuje, że żyje się im coraz gorzej. A poczucie, że na rekordowych zyskach niektórych spółek zyskają głównie ich prezesi, może zachodzić PiS-owi w nadchodzących wyborach.
Myślę, że oni przełkną tę zmianę i nie jest ona dla nich żadnym szokiem, tym bardziej że wpisuje się w oczekiwania społeczne. Nie spodziewam się też, żeby z tego powodu ktokolwiek zrezygnował ze stanowiska. Byłbym zdziwiony, gdyby ktoś na skutek odebrania mu premii powiedział "nie, za takie pieniądze, to ja pracował nie będę" – uważa poseł Cymański.
Doskonalenie sztuki omijania barier
Innego zdania jest posłanka opozycji. – Jarosław Kaczyński jest władcą autorytarnym i zupełnie nie rozumie funkcjonowania państwa demokratycznego. Jego styl zarządzania to ręczne sterowanie. Uważa, że jak prezes partii coś powie, to świat będzie tak właśnie wyglądał. Nie będzie. Już raz wymyślił uchwałę o nepotyzmie, którą nawet jego najbliżsi współpracownicy potrafili obejść, robiąc z prezesa obiekt kpin. Jestem przekonana, że tak będzie także teraz – mówi w rozmowie z money.pl Izabela Leszczyna z Platformy Obywatelskiej, była wiceminister finansów.
Podkreśla, że spółki państwowe zarobiły ogromne pieniądze m.in. na sprzedaży węgla oraz energii podczas kryzysu energetycznego. Sądzi, że to było skandaliczne zaniedbanie rządu PiS, bo skutkiem jest brak węgla dla gospodarstw domowych. Drugi efekt, na który zwraca uwagę posłanka, to ogromne zyski Spółek Skarbu Państwa, a więc wysokie premie dla menedżerów. – Nawet jeśli Jarosław Kaczyński ogłosi, że w danym kwartale nie wolno wypłacić premii prezesom, to wypłacą ją sobie w kolejnym, gdy kurz medialny opadnie – uważa nasza rozmówczyni.
Według niej Jarosław Kaczyński powiedział o braku premii tylko po to, żeby "upartyjniona TVP mogła zbudować propagandowy przekaz o tym, że PiS w trosce o Polaków chce ukrócić horrendalne wynagrodzenia swoich działaczy partyjnych". – Kaczyński wie, że opinia publiczna jest oburzona tym, że PiS obsadził swoimi ludźmi wszystkie intratne posady w instytucjach publicznych i spółkach Skarbu Państwa. To patologia na skalę, z jaką nie mieliśmy do czynienia nigdy wcześniej – grzmi posłanka.
Nie ma rzeczy niemożliwych
O komentarz poprosiliśmy dra Marcina Wojewódkę, radcę prawnego.
Nie znamy szczegółów tych zamiarów, ale jeśli ktoś chciałby pozbawić premii osobę kierującą spółką Skarbu Państwa, to musi działać na trzech płaszczyznach. Są to przepisy prawa powszechnego, przepisy rangi zakładowej oraz postanowienia indywidualnych umów. Dopiero skuteczne i zgodne z prawem postępowanie na tych trzech płaszczyznach pozwoliłoby "zakazać brania premii" – wyjaśnia dr Marcin Wojewódka, radca prawny w Wojewódka i Wspólnicy.
Zwraca uwagę, że jeśli to jest premia dotycząca okresu już minionego, a zostaną spełnione przesłanki do jej nabycia, to taką zapowiedź o zabronieniu jej wypłaty można nazwać kapiszonem. Dodaje, że być może rządzący kreatywnie wymyślą, że chodzi o premie przyszłych okresów.
Na pytanie, czy to się da zrobić, odpowiada "tak". – Po pierwsze należy to zrobić zgodnie z prawem, czyli działając na wskazanych powyżej trzech płaszczyznach, a po drugie w odpowiednim czasie. Przecież jeśli przykładowo uprawnienie danej osoby kierującej spółką Skarbu Państwa jest zapisane w wiążącej ją z tą spółką umowie o pracę, to wypowiedzenie tego warunku wynagradzania, nie dość, że wymaga wskazania przyczyny wypowiedzenia, to jeszcze zajmie trochę czasu – umowny okres wypowiedzenia jest zwykle trzy albo jednomiesięczny. Sukces zapowiedzi będzie uzależniony od determinacji oraz skuteczności działających – tłumaczy mecenas Wojewódka.
Determinacji PiS-owi akurat nie brakuje. Według posła Cymańskiego, w tej kryzysowej sytuacji wystarczyłby nawet apel premiera i samodyscyplina prezesów.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl