Badania ankietowe pokazują, że inflacja jest aktualnie jednym z największych zmartwień Polaków. Z raportu Procontent Communication wynika, że Polacy zapytani o największe obawy na przestrzeni ostatniego półrocza najczęściej wymieniali strach związany z wizją problemów finansowych. Wzrostu cen żywności boi się 56 proc. badanych, a 40 proc. spodziewa się nieustannego wzrostu inflacji. Dopiero na trzecim miejscu wskazują bezpośredni atak zbrojny na Polskę.
Obawy o wzrost cen są uzasadnione. Wystarczy spojrzeć na najnowsze dane GUS, które pokazują, że w maju inflacja sięgnęła niemal 14 proc. – najwyższego poziomu od 1998 roku. Co gorsza, ekonomiści prognozują dalsze przyspieszenie.
Rząd przekonuje, że walczy z inflacją, choć wielu ekspertów sugeruje, że jest to raczej próba łagodzenia skutków niż niwelowanie przyczyn. Wskazują, że rozdawanie pieniędzy może wręcz doprowadzić do zwiększenia drożyzny.
Z najnowszego sondażu Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24 wynika, że 69 proc. osób uważa, że rząd "w ogóle się nie zajmuje" drożyzną lub "robi zbyt mało" w sprawie walki z nią. 21 proc. ankietowanych pozytywnie ocenia działania rządu w tej sprawie.
Polaków stara się uspokajać szef partii rządzącej – wskazuje, że podwyżkom cen towarzyszy równie wysoki wzrost wynagrodzeń, który niweluje negatywne skutki inflacji.
W dalszym ciągu płace nadążają za inflacją – przekonuje Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla "Polska Times".
Wyraził też nadzieję, że nadal będzie wysokie tempo wzrostu płac.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prace rosną wolniej od inflacji
Problem w tym, że słowa prezesa PiS padły kilka dni po publikacji danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), które pokazały, że dynamika wzrostu płac spadła poniżej tempa wzrostu cen. To pierwsza taka sytuacja od maja 2020 roku. Prawdopodobnie nie ostatnia.
Przypomnijmy, że przeciętna płaca w średnich i dużych firmach w maju była o 13,5 proc. wyższa niż rok wcześniej. Tym samym pracownik, któremu udało się wynegocjować taką podwyżkę, jest realnie na minusie 0,4 pkt. proc.
Można też spokojnie założyć, że więcej niż połowa pracowników wynegocjowała mniejszą podwyżkę lub nie dostała jej wcale. Wtedy realny spadek siły nabywczej w związku z szalejącą inflacją jest znacznie większy.
Przypomnijmy, że blisko 8,6 mln Polaków zarabia mniej, niż wynosi średnia krajowa. Taką informacją na początku roku podzielił się szef Rządowego Centrum Analiz. Liczba osób zarabiających jedynie pensję minimalną to już 2 mln i błyskawicznie rośnie. A warto dodać, że najniższa krajowa w tym roku wzrosła o 7,5 proc., a to niewiele ponad połowa inflacji.
Pesymistyczne prognozy
Niestety w kolejnych miesiącach będzie raczej tylko gorzej. Prognozy ekonomistów zakładają dalszy wzrost inflacji i wyhamowanie wzrostu wynagrodzeń. Np. eksperci mBanku przewidują dużo bardziej ujemny realny wzrost płac po czerwcu.
Podobnie jak w przypadku zatrudnienia, to może być tylko jednorazowy "wybryk". Tu jednak mamy więcej przekonania, że płace mogą już tak nie przyspieszać. Z jednej strony do gry wchodzi nadchodzące spowolnienie (czyli słabszy popyt na pracę), z drugiej kwestie czysto techniczne – jak często można (efektywnie) renegocjować płacę w ciągu roku (i jak często można ją zmieniać)? – wskazują.
Dodają, że podwyższanie pensji dzięki przechodzeniu z pracy do pracy będzie coraz mniej skuteczne. Podkreślają, że wiele dopasowań płac w górę już za nami (np. dopasowania po pandemicznych latach, gdy nie tak łatwo było dostać podwyżkę).
"Niższe tempo wzrostu zatrudnienia oraz wynagrodzeń przy dalszym wzroście inflacji potwierdzają scenariusz słabszych perspektyw spożycia gospodarstw domowych" – komentują natomiast sytuację ekonomiści Banku Ochrony Środowiska (BOŚ).
"W połowie bieżącego roku realne tempo wzrostu funduszu płac pozostaje niskie i zgodnie z naszymi prognozami obniży się jeszcze w drugiej połowie roku, co przy wygasaniu nadwyżkowych oszczędności po pandemii, wyraźnie obniży dynamikę spożycia gospodarstw domowych" – prognozują.
Damian Słomski, dziennikarz money.pl