Czwarta część stołecznych gruntów to ziemia rolna, a więc pola, łąki, lasy i nieużytki. Także niemal jedną trzecią Poznania i Gdańska stanowią grunty rolne. W Krakowie jeszcze więcej, bo prawię połowę - wynika z danych portalu GetHome.pl omawianych przez Interię.
To poważny kłopot dla urbanistów i deweloperów. Dlaczego? Bowiem nie łatwo jest przeznaczyć tę ziemię pod zabudowę. Utrudniają to przepisy.
Od połowy 2016 r. obowiązują ustawowe ograniczenia w handlu gruntami rolnymi - pisze Interia.pl.
Na wstępnym poziomie w wolnym obrocie mogły być tylko działki o powierzchni nieprzekraczającej 0,3 ha. Przepisy uległy zmianie jednak i od czerwca 2019 r. - poniżej 1 ha.
Ułatwieniem dla budownictwa mieszkaniowego miała być specustawa. Grunty rolne, które znajdują w granicach administracyjnych miast mogłyby zostać sprzedane na uproszczonych zasadach. Wystarczy, że radni podejmą uchwałę o lokalizacji na tych terenach inwestycji.
Jednak, jak pisze portal, to rozwiązanie nie jest przychylnie przyjmowana przez władze dużych miast. W efekcie deweloperzy rzadko z niej korzystają.