Wspólne rozliczanie skomplikowane jak nigdy
Zawiłości "Polskiego Ładu" sprawiły, że część osób, które miały skorzystać na programie, otrzymał mniejsze pensje. Problem z ocenieniem tego, czy korzystać z ulgi mogą mieć także małżonkowie.
W myśl przepisów ulga podatkowa osiąga maksymalną wartość dla przychodu 102 tys. zł i wtedy jej wpływ na netto to ok. 2290 zł w skali roku - przypomina wyborcza.biz. Schody zaczynają się w momencie, gdy małżonkowie postanowią rozliczyć się razem.
Eksperci, na których powołuje się portal, wskazują zgodnie, że "Polski Ład" wprowadził pod tym kątem dużo zamieszania. Przemysław Hinc, doradca podatkowy, wskazuje na przykład, że ulga dla tzw. klasy średniej powoduje problem, gdy tylko jeden z małżonków zarabia. Choć kwota powinna być w tym "rozdzielona" pomiędzy ich dwoje, to i tak żadne z nich nie skorzysta z ulgi.
Problem mają więc małżeństwa, bo rząd nie określił jasno, kiedy i jaki limit nas obowiązuje. Kłopotów i zawiłości wokół programu jest jednak więcej. "Polski Ład" obniżył bowiem część wynagrodzeń i świadczeń.
Pod lupą skarbówki
Jak pisaliśmy w money.pl, nie tylko małżeństwa znalazły się w trudnym położeniu w związku z "Polskim Ładem". Również wiele osób na etatach stoi przed dylematem, czy złożyć oświadczenie o niestosowaniu ulgi dla klasy średniej.
Z wielu internetowych wpisów wynika, że nie wszyscy pracodawcy zdążyli z wyprzedzeniem wytłumaczyć swoim podwładnym, jak ten mechanizm będzie działać.
Również na innych formach społecznościowych zaroiło się od pytań, czy lepiej od razu zrzec się nowej ulgi podatkowej, czy jeszcze poczekać. Zgodnie z nowym przepisem, przekroczenie nawet o złotówkę ustalonego limitu dochodu spowoduje, że trzeba ją będzie zwrócić w całości.
Kto skorzystał, a kto stracił
Money.pl zapytał czytelników o ich styczniowe paski i wypłaty po wejściu w życie "Polskiego Ładu". Z kilkuset wiadomości przesłanych do redakcji wyłania się obraz Polaków tracących na rewolucji podatkowej, która dla 90 proc. obywateli miała być korzystna lub neutralna.
Pierwszą grupą zawodową z niższymi pensjami są nauczyciele otrzymujący wypłaty "z góry". Styczniowe przelewy były mniejsze nawet o 400 zł.
Wspomnieć jeszcze trzeba o wyższej składce zdrowotnej. Od nowego roku wynosi ona 9 proc. i nie można częściowo odliczyć jej od podatku dochodowego. To też realnie zmniejsza wynagrodzenie nauczycieli.
Część pracodawców postanowiła ponadto zmniejszyć koszty zatrudnienia dostosowując wynagrodzenia do zmienionych przepisów podatkowych - pisze z kolei "Rzeczpospolita".