Ogromne problemy dotknęły zarejestrowaną w Estonii spółkę Tokeneo, do której należą znane polskim inwestorom platformy: Tokeneo Market (giełda), Tokeneo Cash (kantor) i Tokeneo News (portal informacyjny). Wszystko rozpoczęło się w ubiegłym, kiedy to firma zablokowała handel. Jak pisze "PB", klienci stracili dostęp do pieniędzy i kryptowalut.
13 marca otrzymali na swoje skrzynki e-mailowe wiadomości, w których Tokeneo przekonywało, że zaistniałe problemy są wynikiem "zewnętrznych i niezależnych od spółki okoliczności". Jakich? Firma wskazała na wypowiedzenie umów na prowadzenie rachunków bankowych i "odmowa współpracy ze strony procesorów płatności".
Dwa dni później Tomasz Rozmus - stojący na czele spółki - za sprawą transmisji na żywo na Facebooku zdecydował się wyjaśnić klientom przyczyny zaistniałej sytuacji. Niepowodzenie biznesu tłumaczył m.in. wysokimi kosztami prowadzenia działalności oraz "interwencjami śledczych".
Dziennik zapytał go, czego dotyczyły owe interwencje. Rozmus tłumaczył, że firma doświadczyła serii wyłudzeń pieniędzy za pośrednictwem e-kantoru. Oszuści namawiali przypadkowe osoby do zakupu coinów, następnie prosili ich o zainstalowanie aplikacji na własnym komputerze, by finalnie za środki ofiary zakupić coiny i rozpłynąć się w powietrzu. Zawiadomiona o wydarzeniu prokuratura blokowała natomiast pieniądze na rachunkach bankowych giełdy.
W rozmowie z dziennikiem prezes Tokeneo przekonuje, że klienci mogą już wypłacać swoje kryptowaluty. Wcześniej ta opcja została wstrzymana, gdyż firma musiała podsumować salda na rachunkach w związku z restrukturyzacją. Z jego słów wynika, że całkowite zobowiązanie wobec klientów wynosi ok. 1 mln złotych.
"PB" podaje - powoławszy się na swoje źródła - że jak na razie ruszyła wypłata niewielkiej ilości coinów. Głównie tych o najmniejszej wartości.
Rozmus próbował również znaleźć inwestora, jednak dwukrotnie poniósł fiasko. Najpierw we wrześniu 2020 roku jeden z inwestorów nie wpłacił 5,7 mln złotych za 40 proc. akcji, choć zobowiązał się do tego notarialnie. Następnie na przełomie grudnia i stycznia drugi inwestor wycofał się z zakupu z powodów osobistych. Ostatecznie Rozmus próbował sprzedać spółkę za 2,5 mln złotych.