Rząd chce przywrócić edukację przedszkolną i wczesnoszkolną już po majówce, czyli 4 maja 2020 r. Dyrektorzy placówek są tym pomysłem przerażeni. A zdezorientowani nauczyciele pytają: skoro teraz dzieci będą mogły przebywać razem, to dlaczego zabrania się organizowania kolonii i obozów letnich?
Minister Edukacji Narodowej Dariusz Piontkowski pytany kilka dni temu, jak miałaby wyglądać opieka nad najmłodszymi dziećmi po majówce, powiedział, że jego resort pracuje nad tym rozwiązaniem. Wspomniał o zajęciach opiekuńczo-wychowawczych. Ma to dać rodzicom możliwość powrotu do pracy.
- To jest decyzja daleko nieprzemyślana - bulwersuje się Sławomir Broniarz, przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego. I dodaje: - Niech rząd wyda jeszcze odpowiednie rozporządzenie, by 5-latki w przyłbicach, maseczkach i rękawiczkach siedziały cicho, każde osobno, i najlepiej przez cały dzień czytały gazety - ironizuje związkowiec.
Broniarz uważa za niewykonalne zachowanie bezpiecznego dystansu i egzekwowanie ograniczenia kontaktów w przypadku tak małych dzieci. - W przedszkolu przy ul. Kruczkowskiego w Warszawie jest 125 dzieci. Placówka mieści się w tym samym budynku co szkoła. Jeśli jakieś dziecko przyniesie koronawirusa, na kwarantannę pójdzie ponad 250 osób: dzieci, rodzice i cały personel. Czy o taki efekt rządowi chodziło? - pyta retorycznie przewodniczący ZNP.
Dziecko albo praca
Okres szkolny to jeden problem. Kolejny będzie w wakacje. Do rodziców z rządu płynie jasny przekaz: w tym roku nie myślcie o obozach i koloniach letnich dla swoich dzieci. Apelują o to zarówno minister zdrowia, jak i minister edukacji. Do tego podrzucenie dzieci dziadkom to ryzykowane posunięcie. Rząd apeluje, by te dwie grupy wiekowe nie miały bezpośrednich kontaktów ze sobą.
Według zaleceń lekarzy wakacje mają być organizowane indywidualnie i tylko w gronie najbliższych. Dla milionów polskich rodzin wspólne wakacje będą logistycznym wyzwaniem. W ubiegłym roku z zorganizowanych form wypoczynku skorzystało 1,3 mln dzieci i młodzieży.
Problem jest tym większy, że wielu osobom urlopy wypoczynkowe się pokończyły lub zostało ich niewiele. Do tego firmy, kiedy nastąpi już odmrożenie gospodarki, będą starały się nadrobić straty. Potrzebna będzie każda para rąk do pracy.
CZYTAJ WIĘCEJ: Nie odwołujemy jeszcze sezonu
Wakacje pod znakiem zapytania
Przypomnijmy, branża turystyczna, szczególnie ta szkolna, praktycznie zamarła. Od połowy marca nie było wycieczek szkolnych ani zielonych szkół.
Kilka dni temu prezes Polskiej Izby Turystyki (PIT) Paweł Niewiadomski próbował ustalić, czy kolonie i obozy dla młodzieży tego lata się odbędą. W kierownictwie departamentu turystyki Ministerstwa Rozwoju nic na temat ograniczeń lub odwoływania imprez dla dzieci nie wiedziano.
Również Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN, nie wyklucza żadnego scenariusza. - Stosowne działania w zakresie organizacji wypoczynku dzieci i młodzieży będą podejmowane w zależności od rozwoju epidemii i dalszych zaleceń ministra zdrowia - informuje enigmatycznie i dodaje, że ministerstwo nie organizuje wypoczynku, a jedynie rejestruje imprezy.
Biura podróży mają obowiązek zgłaszać na specjalnej platformie rządowej oraz w kuratoriach wyjazd najpóźniej na 21 dni przed terminem rozpoczęcia wypoczynku.
Na razie wciąż sprzedają wyjazdy. Największy ich organizator - "Almatur" - poinformował kilka dni temu, że sprzedał już 10 tys. wyjazdów kolonijnych i obozowych. Zostało mu jeszcze 15 tys., z czego 70 proc. to wyjazdy krajowe.
Również Wojciech Więcek z biura podróży "Index" w Katowicach, które dysponuje 10 tys. miejsc na koloniach i obozach, prowadzi nadal czynną sprzedaż. - Zarezerwowanych jest ok. 4 tys. miejsc. Wierzymy, że dojdzie do realizacji tych imprez. Jesteśmy gotowi się dostosować do bardzo wyśrubowanych standardów bezpieczeństwa, jeśli chodzi o transport i obiekty wypoczynkowe. Czekamy na konkretne wytyczne od rządu - mówi Wojciech Więcek.
- Na koloniach czy obozach można dzieciom zapewnić bezpieczniejsze warunki, niż gdyby miały one zostać latem same w domu, bez opieki dorosłych - twierdzi z kolei Alina Dybaś, prezes Turystycznej Organizacji Otwartej.
Ekspertka od turystyki przypomina, że na koloniach dzieci są na ogół odizolowane od świata zewnętrznego. Muszą mieć też zapewnioną fachową opiekę medyczną. Szanse złapania wirusa są dużo mniejsza niż np. w komunikacji publicznej, którą rodzice dowozić je będą codziennie do szkół i przedszkoli.
Problem opieki nad maluchami w wakacje dostrzegają też samorządy. Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy, poinformowała burmistrzów dzielnic, że jeśli przepisy na szczeblu krajowym umożliwią otwarcie placówek po 24 maja, to w lipcu i sierpniu br. dzieci będą mogły przez sześć tygodni uczęszczać do swojego przedszkola lub oddziału przedszkolnego w szkole. Ze względów bezpieczeństwa placówki te nie będą jednak przyjmowały dzieci uczęszczających na co dzień do innych szkół i przedszkoli.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl