Portal wskazuje, że historia ta pokazuje ewolucję organizacji przestępczych w południowych Włoszech, które kiedyś zajmowały się działalnością związaną z narkotykami i wymuszeniami, a obecnie przerzuciły się na bardziej dochodowe i mniej ryzykowne wyłudzanie dotacji UE przeznaczonych na wsparcie rolników.
"Postępowanie prawdopodobnie potrwa co najmniej rok, (toczy się) z udziałem 97 oskarżonych, 90 prawników i 1000 świadków, a wielu z tych świadków (…) jest gotowych złamać omertę, czyli zmowę milczenia" - pisze Politico.
Proces rozpoczął się we wtorek. Sędzia nazwał sprawę "kolosalnym oszustwem", mówiąc o "opanowanym do perfekcji wykorzystywaniu funduszy UE na ogromną skalę".
Jak ocenia włoski weteran walki z mafią, senator Mario Giarrusso, dzięki procesowi opinia publiczna może teraz poznać mechanizmy wykorzystywane systematycznie przez mafię.
Politico wskazuje, że do tej pory nieprawidłowe ubieganie się o dotacje unijne było traktowane we Włoszech jako zwykłe oszustwo, przestępstwo, które często pozostaje bezkarne z powodu przeciągających się postępowań sądowych.
Teraz, gdy prokuratorzy traktują to jak sprawę związaną z mafią, w myśl surowych włoskich przepisów antymafijnych niektórym oskarżonym grozi do 25 lat więzienia.
Sprawa jest o tyle ważna, że Włochy mają otrzymać kwotę 209 mld euro w ramach unijnego funduszu naprawczego po pandemii. Proces – jak pisze Politico - może również służyć jako okazja do pokazania przywódcom UE, że kraj poważnie traktuje walkę z wyłudzeniem unijnych środków.
Sprawa ujrzała światło dzienne ponad rok temu, kiedy około 1000 funkcjonariuszy policji aresztowało dziesiątki podejrzanych o członkostwo w mafii. Aresztowania w znacznej części dotyczyły przywódców dwóch głównych klanów mafijnych - Battanesi i Bontempo Scavi.
Zdaniem śledczych, obie grupy opracowały program identyfikacji działek ziemi, wobec których nie złożono jeszcze wniosków o unijne fundusze. Urzędnicy pracujący w lokalnych agencjach rządowych pomogli namierzyć te działki, uzyskując dostęp do baz danych gruntów w zamian za gotówkę. Mafiosi następnie tworzyli fałszywą umowę najmu lub zmuszali właściciela ziemi do podpisania umowy dzierżawy, przywłaszczając sobie ziemię, której często w ogóle nie uprawiali.
Składane wnioski dotyczyły działek, które nie były gruntami rolnymi lub w rzeczywistości nie były własnością wnioskodawców ani nie były przez nich dzierżawione. Przykładem jest działka będąca własnością Kościoła katolickiego czy inna, na której została zbudowana linia kolejowa. Wśród innych podejrzanych działek znalazła się też taka, którą marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych wykorzystywała do obsługi komunikacji satelitarnej.
Władze we Włoszech po raz pierwszy zdały sobie sprawę, że klany mafijne wyłudzają unijne dotacje, około 2012 roku, kiedy Giuseppe Antoci, były szef władz regionalnego parku krajobrazowego Nebrodi na Sycylii, nakazał sprawdzenie przeszłości osób ubiegających się o fundusze. Posunięcie to sprawiło, że Antoci stał się celem mafii i w 2016 roku doszło do próby zamachu na niego.
Antoci żyje teraz chroniony przez całą dobę przez uzbrojoną straż. We wtorek pojawił się w sądzie. "Chcę spojrzeć w oczy tym, którzy przez dziesięciolecia przetrzymywali tę ziemię jako zakładnika" - powiedział.
Jego zdaniem ofiarami oszustw są nie tylko UE i podatnicy, ale także lokalni mieszkańcy, którym brakuje funduszy