O konsekwencjach polityczno-ekonomicznych decyzji rozmawialiśmy w programie Money. To się liczy. Poniżej prezentujemy najważniejsze fragmenty tej rozmowy.
Piotr Pilewski: Za nami piąta z rzędu podwyżka stóp procentowych. Na stronie Narodowego Banku Polskiego w zakładce "O nas", czytamy: "Podstawowym celem polityki pieniężnej jest utrzymanie stabilnego poziomu cen. Stabilność cen jest niezbędna do zbudowania trwałych fundamentów długofalowego wzrostu gospodarczego." Czy NBP realizuje podstawowy cel, dla którego istnieje?
Prof. nauk ekonomicznych Jerzy Hausner: Musimy odróżnić dwa okresy. Pierwszy od momentu podwyżek i drugi do czasu, zanim podwyżki nastąpiły. Jeśli chodzi o aktualną politykę – czyli kształtowanie poziomu stóp procentowych i sposób komunikowania – na przykład to zdanie powyżej – to trzeba uznać, że działania NBP są prawidłowe. Natomiast trzeba pamiętać, co było przedtem, bo reagujemy na to, czego nie zrobiono poprzednio.
Zwrócę uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy – tak długo, jak nie zobaczymy, że podnoszenie stóp procentowych i komunikacja NBP z rynkami nie prowadzi do rzeczywistego umacniania złotego, czyli blokowania kanału importy inflacji, to trudno uznać, że sytuacja jest normalna.
To jaka jest? Gdy spojrzymy na to w dłuższej perspektywie, to możemy przypomnieć słowa prezesa NBP, który mówił, że to, czego powinniśmy się obawiać, to deflacja.
Mamy do czynienia ze zmianą retoryki, ale też i postępowania przez RPP i NBP o 180 stopni. To jest bardzo niewiarygodne. Nie chcę dochodzić, dlaczego akurat teraz następuje taka zmiana. Trzeba pamiętać, że prezes NBP ubiega się o drugą kadencję, ale nie chcę tego analizować. Analizuję część ekonomiczną. Z tego punktu widzenia polityka NBP była wadliwa, by nie powiedzieć fatalna, a w tej chwili jest ustawiana prawidłowo.
Trzeba jednak liczyć się nie tylko z konsekwencjami wywołanymi wcześniejszym brakiem działania, ale także z tym, że wiarygodność tych instytucji została tak obniżona, że aby ta polityka była prowadzona w pełni skutecznie, trzeba tę wiarygodność systematycznie potwierdzać i mam nadzieję, że tak będzie.
Z jednej strony mówimy o odważnych ekonomicznych decyzjach, ale z drugiej o aspektach politycznych, o co za chwilę zapytam. Natomiast mówiąc o ekonomicznych aspektach, był pan członkiem RPP. Za nami dodruk pieniędzy na sfinansowanie tzw. tarczy antykryzysowej, utrzymywanie stóp proc. na rekordowo niskim poziomie… Na ile prezes NBP jest współodpowiedzialny za poziom dzisiejszej inflacji?
Wszyscy doskonale wiedzą, że przez długi czas prezes NBP dominował nad RPP. Jednak, gdy w pewnym momencie prof. Glapiński znalazł się w takim położeniu, że mógłby nawet zostać przegłosowany, to dobrze o nim nie świadczy. Trudno w jakikolwiek sposób zwolnić go z tego, co się stało, ale odpowiedzialność spada także na Radę Polityki Pieniężnej i na cały Bank. Z drugiej strony – musimy to mocno podkreślać – że działanie przeciwko inflacji nie może sprowadzać się tylko do tego, co robi NBP, a pomijamy politykę fiskalną, czyli działanie rządu (…).
To zmieńmy instytucję. W minionych dniach minister finansów stracił stanowisko, wcześniej na wiceministra powołano Artura Sobonia, który ma łatać dziury w Polskim Ładzie. Na giełdzie nazwisk potencjalnego następcy Tadeusza Kościńskiego pojawia się nazwisko prezes ZUS Gertrudy Uścińskiej. Nieoficjalnie mówi się, że nowy minister ma być osobą spoza polityki. Z drugiej strony w czerwcu kończy się kadencja prezesa NBP. Widzi pan szansę na porozumienie między reprezentantami polityki monetarnej i fiskalnej?
Co do tego, że trzeba tworzyć to porozumienie, to każdy ekonomista powie to samo – jest to konieczne i niezbędne, natomiast nie chcę, żeby to brzmiało jak zaklęcie. To jest raczej wyzwanie. A jak będzie, to nie wiem. Na razie jest tak, że przez długi czas obie polityki prowadziły do wywoływania tych skutków, z którymi walczymy. Na razie nie widzę porozumienia, o które pan pyta.
Co do części nazwisk na giełdzie, to one ekonomistom - w tym mnie - niewiele mówią, choć nie są nieznane. Natomiast z ekonomicznego punktu widzenia (w tym ekonomicznych kompetencji) nazwiska tych panów (nieoficjalnie mówi się o Henryku Kowalczyku i Arturze Soboniu – przyp. red.) – powtórzę – niewiele mówią, poza tym, że wypełniają określone funkcje.
Jeśli chodzi o prof. Gertrudę Uścińską, to jest ona uznanym fachowcem i nie mam powodu, by akurat tutaj powątpiewać, że prezes ZUS ma te kompetencje, które są potrzebne. Gdyby stało się tak, że osoba pokroju pani profesor, zostałaby nowym ministrem finansów, ekonomiści przyjęliby to dobrze. To oznaczałoby także, że być może przejdziemy od polityki fiskalnej jako polityki partyjnej w kierunku polityki fiskalnej jako polityki publicznej.
Takiej, która nie ma służyć zwycięstwu wyborczemu, a ma służyć rozwiązywaniu problemów. Zwycięstwo wyborcze jest sprawą dalszą, a nie podstawową. Jak będzie – nie wiem. Mam jednak nadzieję, że tym razem nie będą to osoby, których środowisko ekonomiczne nie potrafi wręcz ocenić, bo nie zna ich dokonań w tej dziedzinie.
Zmieniając temat, z jednej strony mamy obniżkę VAT na produkty żywnościowe i informacje przy kasach, że to decyzja rządu. Mamy obniżki na stacjach paliw, mamy – nazwijmy to – kampanie informacyjne, że paliwa w Polsce są jednymi z najtańszych w Europie, czy wskazanie, że UE odpowiada za wysokie ceny energii. Jak rozumieć ten przekaz?
Obniżane są podatki, które były podnoszone, bo mamy wysoki deficyt budżetowy i rosnący dług publiczny. Problem polega na tym, że jeśli zniesiemy opłatę na końcowym etapie produktu, to wcale nie znaczy, że to samo dzieje się po stronie podaży. Obniżając de facto cenę, obniżamy marżę producentów, co coraz mocniej podkreślają. Nie można patrzeć na jedną stronę gospodarki – czyli na konsumpcję, a nie patrzeć na konsekwencje po stronie wytwarzania dóbr. Jedno musi być powiązane z drugim. Mamy do czynienia z czymś, co jest propagandą ekonomiczną. To nie jest rzetelna informacja. W dodatku pamiętajmy, że problem nie polega na tym, iż mamy deficyt budżetowy. Problem polega na tym, jak jest finansowany. (…)
Fakt, że w takiej sytuacji dokonywana jest zmiana na stanowisku ministra finansów. Fakt, że w takiej sytuacji wprowadzono tak nieudaną, a fundamentalnie kolosalną zmianę podatkową z poważnymi błędami legislacyjnymi, to jest po prostu niewiarygodne, że coś takiego zostało zafundowane.