Ósme miejsce polskiej gospodarki na świecie za gierkowskiego PRL to było oczywiście bajkopisarstwo oparte na specjalnie dobranych wskaźnikach. Wzięto wielkość produkcji węgla, energii elektrycznej, stali, cementu, statków i… faktycznie wyszło, że byliśmy potęgą.
Ludzie, choć wtedy trochę z takiej megalomanii żartowali, to czuli się jednak z tym jakoś lepiej. Do czasu, aż na jaw wyszło, że życie państwa na kredyt ma swoje minusy i realnie potęgą gospodarczą wcale nie jesteśmy.
Teraz też właściwie żyjemy trochę na kredyt. Dług państwa przekracza wielokrotnie to, co brał Gierek. Ale jesteśmy już częścią globalnej gospodarki rynkowej, więc waluty płyną do Polski i z Polski wartkim strumieniem. Mamy więc z czego dług spłacać. A ostatnio gospodarka bardzo się rozkręciła. Mieliśmy jeden z największych wzrostów PKB na świecie.
Zobacz też: Ekonomista przyznaje: byliśmy zaskoczeni
Nasze wyniki doceniły międzynarodowe instytucje finansowe, które prognozują, że będziemy się piąć w górę w rankingu najbardziej rozwiniętych państw świata. Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który swoim prognostycznym okiem sięga pięć lat do przodu, ocenia w najnowszej aktualizacji, że wyprzedzimy niedługo Tajwan.
Z nizin blisko pierwszej dwudziestki
PRL kończyliśmy na 36. miejscu na świecie za Nigerią, Tajlandią, Grecją i Egiptem. Od tego czasu wiele się jednak zmieniło. Wejście we wspólną strefę handlową z zachodnią Europą pomogło rozkręcić eksport i przyciągnąć zagraniczne inwestycje. Nie mówiąc już o środkach unijnych, które pomogły rozbudować infrastrukturę transportową.
W 2018 roku byliśmy już 22. gospodarką świata. W 2010 roku wielkością PKB wyprzedziliśmy Belgię, cztery lata później Szwecję, a w ubiegłym roku Argentynę (której gospodarka sypie się w posadach, nadwątlonych złą polityką gospodarczą i zadłużeniem).
I to nie jest nasze ostatnie słowo. Tak przynajmniej prognozuje MFW. Jesteśmy zaraz za Tajwanem, a już w przyszłym roku będziemy przed nim - przewidują ekonomiści Funduszu. Nasz PKB ma w 2020 roku wynieść 643 mld dol., a tajwański 634 mld dol.
To optumistyczna wiadomość, bo z tajwańskimi produktami elektronicznymi chyba każdy się zetknął, a tu okazuje się, że nasza gospodarka będzie wkrótce w skali globu znaczyć więcej.
Jakby tych szoków było mało, to według szacunków MFW za pięć lat mamy zrównać się z gospodarką Szwajcarii. PKB Helwetów ma wtedy wynieść 884,3 mld dol., a Polski 883,9 mld dol. - wyliczyli analitycy Funduszu.
Czekolady Lindt i Milka, koncern Nestle, zegarki, globalni giganci finansowi, olbrzymie firmy farmaceutyczne jak Novartis i Roche - to wszystko produkty, z których znamy ten kraj. Co prawda Szwajcaria ma tylko 8,5 miliona mieszkańców, a Polska ponad 38 mln. Ale jeszcze w 1990 roku ich gospodarka była czterokrotnie większa niż nasza. Zasypanie takiej przepaści to na pewno powód do dumy.
Polska, Niemcy - dwa gospodarcze bratanki
Zrównanie ze Szwajcarią to oczywiście tylko prognozy i wcale nie muszą się ziścić. Trzeba pamiętać, że nasz rozwój silnie uzależniony jest od kondycji gospodarki niemieckiej. A Niemcy jako czołowy eksporter świata, w miarę budowy międzynarodowych barier celnych (patrz wojna handlowa USA-Chiny, brexit czy potencjalne cła USA na Francję oraz cła USA na Meksyk), tracą najwięcej.
Może się też oczywiście zdarzyć, że poszukując oszczędności, niemieckie przedsiębiorstwa będą więcej inwestować w Polsce i nawet na fali spowolnienia na świecie nasza gospodarka nie będzie tracić.
Tak czy inaczej, przed nami obecnie jest pogoń za Szwajcarią, a potem za Arabią Saudyjską. Do największego eksportera ropy na świecie brakować nam będzie za pięć lat zaledwie 4 proc. PKB - szacuje MFW.
Ewentualne spadki cen ropy mogą jednak sprawić, że przeganiając Szwajcarię i saudyjskich szejków wejdziemy nawet do pierwszej dwudziestki świata. Ósme miejsce z czasów Gierka to nie jest, ale i tak robi się miło.
Gwoli sprawiedliwości, już raz na 20. miejscu nawet byliśmy. W 2008 roku, na początku globalnego kryzysu finansowego, na fali spadków cen ropy przegoniliśmy właśnie Arabię Saudyjską. Na chwilę wskoczyliśmy wtedy też przed Belgię i Szwecję, by później zamienić się miejscami. Swoją rolę grał niestabilny wtedy złoty. Obecnie dużo lepiej traktowany przez międzynarodowy kapitał.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl