Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. PRC
|
aktualizacja

Program "Moja woda". Polacy złożyli wnioski na budowę oczek wodnych na ponad 48,4 mln zł

7
Podziel się:

Polacy chętni na oczka wodne. Program dofinansowania na budowę małej retencji cieszy się dużą popularnością.

Program dofinansowania małej retencji ruszył 1 lipca.
Program dofinansowania małej retencji ruszył 1 lipca. (Flickr)

Przez 20 dni funkcjonowania programu "Moja woda" Polacy złożyli 9833 wnioski w ramach rządowego programu - pisze "Rzeczpospolita". W sumie to ponad 48,4 mln zł, choć, jak zaznacza dziennik, na razie decyzji zostało wydanych niewiele.

Przypomnijmy, że do 5 tys. zł dopłaty mogą otrzymać chętni, którzy zdecydują się zbudować system zbierania wody deszczowej i roztopowej. Dzięki temu odciążona zostanie sieć wodociągowa i oczyszczalnie ścieków, a Polacy wykorzystujący tę wodę obniżą sobie rachunki.

Jak pisaliśmy w money.pl, program jest wspólnym działaniem Ministerstwa Klimatu oraz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Budżet programu wynosi 100 mln zł.

- Środki są bardzo znaczące, ale biorąc pod uwagę zainteresowanie programem, musimy mieć świadomość, że będą dostępne dla tych, którzy będą jako pierwsi składali wnioski - tłumaczył Michał Kurtyka, minister klimatu, w programie "Money. To się liczy".

Każdy, kto zdecyduje się zainwestować w małą retencję, będzie mógł liczyć na zwrot 80 proc. kosztów, których poniesienie po 1 czerwca 2020 r. udokumentuje.

Jak pisaliśmy, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przekaże pieniądze do szesnastu wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej, które są bliżej beneficjentów. Wnioski od właścicieli posesji przyjmowane są od początku lipca 2020 r.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(7)
WYRÓŻNIONE
kleszcze kied...
4 lata temu
PH wody sprawdzać. Psów nie poić bo od trujących alg pozdychają, za to komary okażą Wam dogłębną wdzięczność. Co prawda WHO mówi, że virusa nie roznoszą, lecz wiadomo kto utrzymuje WHO.
NIE
4 lata temu
Pożeracz prądu i wody. Oczka nie można wykopać byle gdzie. Szczególnie powinno być daleko od drzew i krzewów. Żeby opadające liście nie tylko nie zaśmiecały wody. Liście to zagrożenie dla roślin i ryb. Gnijące w wodzie produkują trujące gazy takie jak siarkowodór i metan, które szkodzą zwierzętom i środowisku. Żeby emitowania tych nieekologicznych toksyn uniknąć, należy kupić w sklepie odpowiednie substancje chemiczne do uzdatniania wody w oczku. Dno i boki zbiornika musza być z folii lub betonu, żeby woda nie przenikała do gruntu. Woda z oczka nie zasili więc miejscowych zasobów hydrologicznych ani nie zrobi dobrze rosnącej wokół roślinności. Oczko nie zda też egzaminu jako zbiornik na deszczówkę, bo musi być wypełnione i gdy deszcz nakapie do niego kilka litrów, to się one z oczka wyleją. W naszym klimacie nie grozi, bo nawałnice zdarzają się nieczęsto. Oczko w bezdeszczowe ciepłe dni musi być podlewane. Zamiast być rezerwuarem wody, jest zatem czymś, co wodę odbiera. Opowieści, że wodą z oczka można podlewać rabatki, jest kitem. Gdy się poziom wody obniży, to trafi je szlag. Rośliny zgniją, a ryby się poduszą. Jest wręcz odwrotnie: latem oczko wodne trzeba podlewać. Wlewana do zbiornika w upalne dni woda to niejedyny koszt. Oczko należy napowietrzać, filtrować i napromienieć lampami UV. Stosowne urządzenia kosztują, podobnie jak prąd, którym muszą być zasilane 24 godziny na dobę. Z ekologią i ekonomią wodne oczko nie ma zatem nic wspólnego. Śmiercionośnik. Co roku w oczkach wodnych topi się jedno albo dwoje dzieci. Prawo wielkich liczb mówi, że gdyby oczek wodnych było 100 razy więcej niż dziś, to uśmiercałyby co najmniej setkę małolatów rocznie. Na śmierci milusińskich zyskiwałoby państwo. W pierwszym roku tylko 2 tys. zł różnicy między całorocznym „500 plus” a 4 tys. zł zasiłku pogrzebowego, ale już w drugim roku budżet oszczędziłby na jednej ofierze 6 tys. zł. Statystyka śmiertelnych porażeń prądem nie ma podrozdziału o tych, których popieścił prąd doprowadzony do oczka. Ale i tacy są. Wraz z rozwojem budownictwa oczkowego liczba ta będzie systematycznie wzrastała.
Problem może ...
4 lata temu
gdy dom z oczkiem postanowimy sprzedać. Prawo wodne, które zmieniło się z początkiem 2018 r., mówi, że pierwszeństwo przy zakupie nieruchomości ze "śródlądowymi wodami stojącymi" ma Skarb Państwa. W praktyce oznacza to, że nieruchomość może nabyć starosta po konsultacji z ministrem ds. gospodarki wodnej. Susza odpuściła tylko na chwilę. Rząd pracuje nad specustawą. Obejrzyj wideo: Przepisy mówią też, że plan takiej sprzedaży nieruchomości trzeba staroście zgłosić. Ten ma miesiąc na podjęcie decyzji. Jeśli nie zechce takiego domu nabyć, można go sprzedać komuś innemu. Czy więc skorzystanie z dotacji na oczko może spowodować dodatkowe obowiązki przy odsprzedaży? Teoretycznie można uznać oczko wodne czy basen za "śródlądową wodę stojącą". Sugeruje to samo Prawo wodne. "Przepisy o śródlądowych wodach stojących stosuje się [..] do wód znajdujących się w zagłębieniach terenu powstałych w wyniku działalności człowieka, niebędących stawami" - czytamy w ustawie. Tyle że co innego można usłyszeć od państwowych instytucji. "Baseny oraz oczka wodne nie są śródlądowymi wodami stojącymi" - informowało już pod koniec 2017 roku Polskie Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. Potem wypowiedziało się Ministerstwo Środowiska. Na swoich stronach opublikowało opinie, że baseny i oczka to jednak nie "śródlądowe wody stojące", gdyż "zgromadzona w nich woda nie jest pochodzenia naturalnego". Więc wszystko jasne? Niezupełnie. Prawnicy wskazują, że opinia Wód Polskich czy nawet resortu środowiska nie stanowi źródła prawa. Inaczej niż sama ustawa.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (7)
over
4 lata temu
ciekawi mnie czy oczka te będą ogrodzone i ile utonięć zwłaszcza dzieci będzie w ciągu roku.Oczywiście nie życzę nikomu takiej tragedi.
HDS
4 lata temu
No to będziemy mieli wylęgarnie komarów, a już teraz płacz że plaga.
Zenek
4 lata temu
Tylko bez trunków nad "oczkiem wodnym". Mam nadzieję, że to wiecie!
NIE
4 lata temu
Pożeracz prądu i wody. Oczka nie można wykopać byle gdzie. Szczególnie powinno być daleko od drzew i krzewów. Żeby opadające liście nie tylko nie zaśmiecały wody. Liście to zagrożenie dla roślin i ryb. Gnijące w wodzie produkują trujące gazy takie jak siarkowodór i metan, które szkodzą zwierzętom i środowisku. Żeby emitowania tych nieekologicznych toksyn uniknąć, należy kupić w sklepie odpowiednie substancje chemiczne do uzdatniania wody w oczku. Dno i boki zbiornika musza być z folii lub betonu, żeby woda nie przenikała do gruntu. Woda z oczka nie zasili więc miejscowych zasobów hydrologicznych ani nie zrobi dobrze rosnącej wokół roślinności. Oczko nie zda też egzaminu jako zbiornik na deszczówkę, bo musi być wypełnione i gdy deszcz nakapie do niego kilka litrów, to się one z oczka wyleją. W naszym klimacie nie grozi, bo nawałnice zdarzają się nieczęsto. Oczko w bezdeszczowe ciepłe dni musi być podlewane. Zamiast być rezerwuarem wody, jest zatem czymś, co wodę odbiera. Opowieści, że wodą z oczka można podlewać rabatki, jest kitem. Gdy się poziom wody obniży, to trafi je szlag. Rośliny zgniją, a ryby się poduszą. Jest wręcz odwrotnie: latem oczko wodne trzeba podlewać. Wlewana do zbiornika w upalne dni woda to niejedyny koszt. Oczko należy napowietrzać, filtrować i napromienieć lampami UV. Stosowne urządzenia kosztują, podobnie jak prąd, którym muszą być zasilane 24 godziny na dobę. Z ekologią i ekonomią wodne oczko nie ma zatem nic wspólnego. Śmiercionośnik. Co roku w oczkach wodnych topi się jedno albo dwoje dzieci. Prawo wielkich liczb mówi, że gdyby oczek wodnych było 100 razy więcej niż dziś, to uśmiercałyby co najmniej setkę małolatów rocznie. Na śmierci milusińskich zyskiwałoby państwo. W pierwszym roku tylko 2 tys. zł różnicy między całorocznym „500 plus” a 4 tys. zł zasiłku pogrzebowego, ale już w drugim roku budżet oszczędziłby na jednej ofierze 6 tys. zł. Statystyka śmiertelnych porażeń prądem nie ma podrozdziału o tych, których popieścił prąd doprowadzony do oczka. Ale i tacy są. Wraz z rozwojem budownictwa oczkowego liczba ta będzie systematycznie wzrastała.
Problem może ...
4 lata temu
gdy dom z oczkiem postanowimy sprzedać. Prawo wodne, które zmieniło się z początkiem 2018 r., mówi, że pierwszeństwo przy zakupie nieruchomości ze "śródlądowymi wodami stojącymi" ma Skarb Państwa. W praktyce oznacza to, że nieruchomość może nabyć starosta po konsultacji z ministrem ds. gospodarki wodnej. Susza odpuściła tylko na chwilę. Rząd pracuje nad specustawą. Obejrzyj wideo: Przepisy mówią też, że plan takiej sprzedaży nieruchomości trzeba staroście zgłosić. Ten ma miesiąc na podjęcie decyzji. Jeśli nie zechce takiego domu nabyć, można go sprzedać komuś innemu. Czy więc skorzystanie z dotacji na oczko może spowodować dodatkowe obowiązki przy odsprzedaży? Teoretycznie można uznać oczko wodne czy basen za "śródlądową wodę stojącą". Sugeruje to samo Prawo wodne. "Przepisy o śródlądowych wodach stojących stosuje się [..] do wód znajdujących się w zagłębieniach terenu powstałych w wyniku działalności człowieka, niebędących stawami" - czytamy w ustawie. Tyle że co innego można usłyszeć od państwowych instytucji. "Baseny oraz oczka wodne nie są śródlądowymi wodami stojącymi" - informowało już pod koniec 2017 roku Polskie Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. Potem wypowiedziało się Ministerstwo Środowiska. Na swoich stronach opublikowało opinie, że baseny i oczka to jednak nie "śródlądowe wody stojące", gdyż "zgromadzona w nich woda nie jest pochodzenia naturalnego". Więc wszystko jasne? Niezupełnie. Prawnicy wskazują, że opinia Wód Polskich czy nawet resortu środowiska nie stanowi źródła prawa. Inaczej niż sama ustawa.