Wielki protest zapowiadany jest na środę, kiedy to na ulice Warszawy, Gdańska, Wrocławia, Poznania, Lublina, Katowic, Łodzi i Rzeszowa wyjadą autokary. - Już dziś po godzinie 14 protestować będzie 100 autokarów z Krakowa - zapowiada prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych oraz firmy RafTrans Rafał Jańczuk.
- Byliśmy największym przewoźnikiem w Europie. Z polskich firm transportowych korzystały biura z całej UE, a teraz jesteśmy największym przegranym na koronawirusie - dodaje szef PSPA. Jak podkreśla, trzymiesięczna pomoc rządowa kończy się z dniem 1 lipca. O kolejnej nie ma mowy. A tym czasem przejazdy grupowe pozostają zamrożone do przyszłego roku.
- Umieramy - mówi Rafał Jańczuk. Jak podkreśla przewozy autokarowe to kosztowna branża. Jeden autokar kosztuje ponad milion złotych, dodatkowo firmy mają na utrzymaniu wielu pracowników. Protest ma pokazać, jak liczna flota została uziemiona. Protest zorganizowany został pod hasłem: "Wyjeżdżamy do pracy".
Jak przekonuje prezes PSPA autokary przejadą do centrum miast w pokojowej manifestacji. - To ma przypomnieć rządowi o naszej sytuacji. Potrzebujemy specjalnych rozwiązań. Ogólna pomoc jest w naszym przypadku mało skuteczna - zaznacza.
Mówią o zadłużeniu, braku środków do życia oraz zleceń aż do kwietnia 2021 r. Oczekują dodatkowych dopłat do pensji minimalnej na najbliższe pół roku, a także specjalnych subwencji dla floty. Przewoźnicy chcieliby otrzymać do 10 tys. zł miesięcznie na autokar.
- Kończy się czas dla mniejszych przedsiębiorców, ci więksi też mają dość - zaznacza Rafał Jańczuk. Jak podkreśla, protest miał być już w czerwcu, ale branża się wstrzymywała. - Przewoźnicy mają dość czekania - wyjaśnia. Protest poprzedza czwartkowe spotkanie branży turystycznej z wicepremier Jadwigą Emilewicz.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl