Rozszerzenie protestu zapowiedział Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy, który zebrał się w poniedziałek po tym, jak upłynęło ultimatum, postawione przez górników Mateuszowi Morawieckiemu.
W poniedziałek, bez porozumienia z komitetem, część górników rozpoczęła protesty.
Na powierzchnię nie wyjechali górnicy z kopalń: "Halemba", "Wujek", "Bielszowice" i "Pokój".
Przewodniczący Śląsko - Dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz zapewnia, że związkowcy zajmą się teraz koordynacją strajku, w tym m.in. dostarczaniem protestującym żywności, zapewnieniem opieki zdrowotnej.
- To jest oddolna inicjatywa, podjęta na razie w tych kopalniach, które znalazły się w planach likwidacji przedstawionych przez Jacka Sasina - mówi w rozmowie z money.pl Patryk Kosela z "Sierpnia' 80". - Już w zeszłym tygodniu część górników wyrażała gotowość do podjęcia strajku. Wstrzymali się z tym do czasu upłynięcia ultimatum.
Dodaje, że forma protestu, w której górnicy zostają pod ziemią, jest najbardziej radykalna i niebezpieczna.
- To pokazuje jak zdeterminowani są ci ludzie, żeby ratować swoje miejsca pracy - powiedział Kosela.
Dominik Kolorz twierdzi, że związkowcy nadal są otwarci na rozmowy. Chcą się spotkać z premierem lub osobą, która będzie miała jego pełnomocnictwo.
Protesty rozpoczęły się po tym, jak minął termin ultimatum, jakie związkowcy postawili premierowi Mateuszowi Morawieckiemu.
Po fiasku wcześniejszych rozmów górnicy zażądali spotkania z szefem rządu. Morawiecki na to wezwanie nie odpowiedział.
- Liczę na rozsądek strony związkowej. Protesty dziś nic nie dadzą, nie odwrócą trendów, ale utrudnią prace nad uratowaniem branży - powiedział na antenie radia ZET wicepremier minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Dodał, że premier zamierza przedstawić kompleksowy plan dla terenów pogórniczych, i to nie tylko tych na Śląsku. Kiedy? Na razie nie wiadomo, bo bierze udział w posiedzeniu kierownictwa PiS, poświęconemu przyszłości koalicji.
Górnicy nie zgadzają się na politykę klimatyczno-energetyczną rządu, która - ich zdaniem - zagraża setkom tysięcy miejsc pracy w górnictwie, energetyce, hutnictwie, motoryzacji oraz w innych sektorach przemysłu.
Zdaniem związkowców transformacja regionu powinna być rozłożona na około 40 lat i kwestionują tempo odchodzenia od węgla w energetyce, wynikające z projektu Polityki Energetycznej Polski do 2040 r.
Rozmowy na temat zmian w Polskiej Grupie Górniczej i transformacji branży trwają od lipca.
Ministerstwo Aktywów Państwowych w planie restrukturyzacji Polskiej Grupy Górniczej zapisało zamknięcie trzech kopalń w Rudzie Śląskiej: Bielszowice, Halemba, Pokój.
Plan zakładał też obniżkę wynagrodzeń w Polskiej Grupie Górniczej. Plan ostatecznie nie został zaprezentowany stronie społecznej, bo jak uznał wicepremier Sasin, "wymagał korekt".
- Rzeczywiście minister Sasin zdecydował się nie przedstawiać tego planu. Chcemy, żeby restrukturyzacja uzyskała akceptację społeczną, a po wypowiedziach w mediach komentujących założenia planu wiemy, że jej nie ma. Obrady jeszcze trwają, pracujemy nad składem komisji, która siądzie nad tym planem i przestudiuje go punkt po punkcie - mówi money.pl Karol Manys, rzecznik resortu aktywów.
"W zaistniałej sytuacji dalsze rozmowy z ministrem Sasinem lub innymi przedstawicielami Ministerstwa Aktywów Państwowych uznajemy za bezcelowe. Pan minister od miesięcy nieustannie wprowadza w błąd stronę społeczną i opinię publiczną. Jego wiarygodność w oczach pracowników kopalń jest zerowa, a cierpliwość załóg górniczych już się wyczerpała" - pisali po fiasku rozmów z Sasinem przedstawiciele związków zawodowych.